Artykuły

Teatr moralnego niepokoju?

"Facet mojej żony" Natalii Fijewskiej-Zdanowskiej w reż. Natalii Fijewskiej-Zdanowskiej Teatru Młyn w Warszawie. Pisze Kalina Zalewska, jurorka Komisji Artystycznej 18. Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.

Jest coś poruszającego i oryginalnego w pisarstwie Natalii Fijewskiej-Zdanowskiej, wyzbytym publicystyki i ideologii, nie podlegającym też żadnym modom. Zwracało to uwagę już w zeszłej edycji Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesne. Sztuka nosiła tytuł "Gabinet"; lekarz i przychodząca na wizytę młoda mężatka, byli w nim zamknięci na całą noc. Zdesperowana kobieta, przechodząca kryzys własnego małżeństwa, została skonfrontowana z wycofanym emocjonalnie mężczyzną, który zapewne, ze strachu przed ryzykiem, nigdy nie znajdzie się w jej sytuacji. Autorka i reżyserka zarazem, a także z talentem grająca Paulina Holtz, pokazywały bohaterkę po trzydziestce, już świadomą zagrożeń, której jeszcze na małżeństwie zależy - na moment przed utratą pragnień i nadziei albo decydującą zmianą. Portretowały desperację kobiety, która rozumiejąc pułapkę, w jakiej się znalazła, stara się z niej wydostać, o mało co nie wpadając w następną. Spektakl idealnie punktował dramatyczną sytuację i odmienne reakcje, podobnie osamotnionych, bohaterów. Krzysztof Zanussi wyreżyserował niegdyś "Bilans kwartalny", z Mają Komorowską w roli głównej, gdzie w podobny sposób przyglądał się młodej mężatce.

W monodramie "Facet mojej żony" mamy z kolei portret mężczyzny. Zdanowska pokazuje tak zwanego prostego człowieka, bohatera pojawiającego się w prozie Marka Nowakowskiego i Kazimierza Orłosia czy wczesnych filmach Krzysztofa Kieślowskiego, jakiego najczęściej widujemy w dokumentach czy reportażach, z reguły z butelką piwa w ręku, traktowanego jako element pejzażu. Tymczasem autorka stara się pokazać jak funkcjonuje i dlaczego jego życie ułożyło się tak, że to inni dyktują mu warunki. Jest blisko bohatera, opowiada jego historię szczegółowo, wbrew trendom do skrótu, montażu i efektownych puent. Wygląda na to, że chce go dobrze poznać i nie nabrać się na łatwe egzegezy.

Zastanawiający jest portret, który tworzy na scenie Sławomir Pacek, ubrany w dżinsowy uniform, opowiadający historię bohatera jakby obawiał się narzucać widzom. Pozostaje on zastanawiająco wycofany wobec życiowych perypetii i własnego losu, jest z tych, którzy dla świętego spokoju zgodzą się na wszystko. Pacek tworzy portret mężczyzny, który przegrywa na starcie, bo ustępuje zanim o to poproszą, ulega w dodatku nie szefowi czy kolegom, ale własnej żonie. Co się dzieje, kiedy to mężczyzna podporządkuje się kobiecie i znosi jej kaprysy bez szemrania? To on czeka z posiłkiem, nadzieją na rozmowę i okazanie uczuć, a jej wiecznie nie ma, spotyka się z przyjaciółkami i nie do końca wiadomo, czy mówi prawdę w tej sprawie.

Może związek to nie tyle walka płci, ale walka silniejszego ze słabszym: o dominację, granice wolności, daninę, jaką składa się z własnego zaangażowania? Może nasze reakcje determinują nie tyle różnice płci, co różnice społeczne? Żona bohatera pracuje przecież w biurze, a on po raz pierwszy zobaczył ją z głębokiego dołu, w którym naprawiał kanalizację. I w tej pozycji pozostał na zawsze, z podziwem adorując, ale nie potrafiąc się porozumieć. Pozostając w atencji dla jej plastycznych upodobań, które jawią się raczej jako fumy pani księgowej aspirującej do lepszego świata.

Autorka i reżyserka zarazem dba jednak o równowagę racji: dobrze widzimy, że kobieta w tym związku też przeżywa koszmar w wyniku niemożności porozumienia. Płacze, ale potem trzaska drzwiami i znika na długie godziny, jak mężczyzna. Bohater z kolei zaczyna opiekować się dzieckiem sąsiadów, ale na porozumienie z żoną nic to nie pomaga. Zamieniają się rolami, ale nadal nie potrafią dogadać między sobą. Najciekawsze są momenty, kiedy bohater Packa stara się "wyłączyć", bo nie znajduje w sobie siły czy sposobu, by wejść z partnerką w sensowny dialog i milczy jak zaklęty. Często to sposób na zdominowanie kobiet i zlekceważenie ich potrzeb, tutaj to recepta na obronę uczucia do partnerki, której bohater nie rozumie, szczęśliwie lub nieszczęśliwie dla siebie, nie pojmując też jej egoizmu.

W końcu pojawia się ten trzeci - mężczyzna, który jest odwrotnością bohatera. Prymitywny i samczy, ale zdecydowany, potrafiący narzucić swoją wolę i widocznie dzięki temu pociągający. Wraz z nowym partnerem przychodzi na świat dziecko. Staje się szansą dla bohatera, być może tylko dlatego, że zmienia potrzeby kobiety. Czy odzyska on to, co utracił? Małżeństwo to wciągająca gra, która może się toczyć bez końca.

Co zrobić z jawnie tradycyjnym, realistycznym pisarstwem autorki, jak wykorzystać je w teatrze? Czy nie powinna sięgnąć po bardziej rozbudowane formy, jak dramat z kilkoma bohaterami i zacząć ćwiczyć konstrukcję? Przygląda się ludziom z bliska i niezwykle uważnie, widzi wszystkie etapy ich przygód, może już czas, by komplikować fabułę, stopniowo porzucając obserwacyjne szczegóły na rzecz wyrazistej dramaturgii postaw?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji