Artykuły

Z Henrykiem Tomaszewskim o sztuce pantomimy

Henryk Tomaszewski wzbogacił naszą kulturą o nowy rodzaj sztuki - pantomimę. Tworzył swój teatr - pierwszy i jedyny w Polsce - nie mając żadnego oparcia w tradycji. W przeciwieństwie bowiem do Francji czy Anglii, nie działały u nas uprzednio zawodowe zespoły pantomimy. Założony przez niego w 1956 roku Wrocławski Teatr Pantomimy, odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski, cieszy się zasłużoną sławą w kraju. Jest znany i ceniony w świecie - wielokrotnie zdobywał międzynarodowe medale i nagrody. Henryk Tomaszewski wzbogacił i rozwinął język pantomimy, stał się klasykiem wymienianym w encyklopediach. Janina Hera - autorka książki pt. "Z dziejów pantomimy" - podkreśla, że: - "Spełnił w teatrze rolę podobną do tej, co autor "Ulissesa" w literaturze i twórca "Osiem i pół" w kinie".

- Będąc w Studiu Dramatycznym Iwo Galla i w Studiu Baletowym Feliksa Parnella już wystawił Pan pantomimiczną scenkę "Strach na wróble" w amatorskim Polskim Teatrze Akademickim w Krakowie i przygotował oprawę baletowo-pantomimiczną do "Oratorium Kopernika" Morstina. Potem tańczył Pan jako solista w Operze Wrocławskiej i jednocześnie reżyserował układy ruchowe i taneczne w spektaklach teatrów dramatycznych. W 1955 roku zorganizował Pan kurs pantomimy we Wrocławiu, będący zalążkiem obecnego Teatru Pantomimy. Gdzie poznał Pan tajniki tej sztuki i jak tworzył Pan swój teatr?

- Tyle już o tym napisano. Sądzi pani, że Czytelnicy nie znają historii naszego teatru?

- Miło jest powspominać...

- Fakt, że uczyłem się sztuki aktorskiej u Iwo Galla, a równocześnie tańczyłem w balecie Feliksa Parnella jest dość znaczący dla tego "wyjścia z pantomimą", dla stworzenia takiego teatru. Jest przecież pantomima niejako syntezą tych dwóch sztuk, lecz ma większy od nich ładunek dramatyzmu. To mnie pociągnęło. I stąd moje poszukiwania. Prawdą jest, że początkowo nie miałem wykształcenia, w tym kierunku. Raz trzeba było zacząć. To lata ćwiczeń, prób. A że nie opierałem się na jednej osobie, na samym sobie, lecz na grupie - trzeba było także dojść do sposobu przekazywania warsztatu, stworzyć metody pracy z zespołem, opracować technikę i dramaturgię tej sztuki. Było to wszystko niezbędne do wykształcenia mima i do zawodowego kontynuowania pantomimy. Często myli się dwa pojęcia: sztuki mimu i sztuki pantomimy. A tak jak czym innym jest koncert symfoniczny i czym innym opera - choć i to i to jest muzyką - tak i tu są różnice. Pantomima istnieje jako widowisko teatralne, a sztuka mimu nie musi nim być. Obydwie tworzy mim swoimi środkami wyrazu.

- Mim potrafi bez słów - gestem, rytmem ciała - wyrazić najróżnorodniejsze przeżycia, myśli, uczucia, a nawet odtworzyć zjawiska natury, np. wiatr, deszcz. Na ile można się tej sztuki nauczyć?

- Do pewnego momentu wszystkiego można się nauczyć, a więc każdy, kto nie ma wad anatomicznych, może przyswoić sobie alfabet pantomimiczny. A potem zaczyna się już sprawa pójścia dalej, tworzenia sztuki. Mim poza znajomością techniki, a także poza niezbędnymi mu takimi cechami jak: wyobraźnia, fantazja, umiejętność asocjacji (skojarzeń) i nieustannego porównywania - powinien umieć patrzeć. Sztuka ta wywodzi się przecież z naśladownictwa. Już dzieci mają ten zamysł. Potrafią i lubią naśladować zwierzęta, dorosłych, bawić się w nich. Mimowie na scenie nieustannie coś czynią i wyrażają to wszystko ruchem. Ruch jest nieodłączny od życia. Człowiek nawet gdy śpi - oddycha, a oddech to też ruch. Pokazujemy więc ruch ilustrujący życie człowieka, to co robi, żeby utrzymać egzystencję. I ruchy przechodzące w poetykę, wyrażające tęsknoty, lęki, uczucia, nabierające poetyckiej metafory. A istotne są obydwa - i ten ruch prozaiczny i ten poetycki. Różne są przy tym środki wyrazu mima. Wszystko to, co robi, myśli, przeżywa człowiek wyraża mim tylko ciałem, gestem, mimiką, bez jednego słowa i... prawdziwiej niż słowami. Przekazuje również określone treści, idee, fabułę.

- Jakie tajniki ma Pana "szkoła pantomimy"? Jakie są Pana poglądy na tę sztukę? Wiadomo, że w świecie ścierają się różne koncepcje, istnieją różne "szkoły".

- Przekażę pani moje wyznanie. Pantomima to taka sztuka, która pokazując nasze życie całościowo - także od strony szarej, przyziemnej - ma zarazem bardzo szybką elipsę w wielką metaforę i alegorię. To tak, jakbyśmy jedną nogą byli jeszcze na ziemi, a drugą już w niebie, tylko że... nie będzie nieba bez ziemi. Uważam, że banał i kicz też są komponentami życia. Do tego więc, by pokazać metaforę - banał musi zaistnieć. Dam przykład. W "Przyjeżdżam jutro" Pani przy toaletce wykonuje swe codzienne zabiegi kosmetyczne, nakłada krem, puder, ot - banalne czynności. Gdy wchodzi gość - rzuca Pani to wszystko. Następuje zderzenie dwojga ludzi, przeżywanie wzajemnej obecności. Rodzi się metafora - Wielkie przeżycie jest niezależne od tego, jak się wygląda. Ale żeby to przekazać, trzeba było banału, którym w tym przypadku było niedokończenie upiększania się przy lustrze. Wtedy przemówi prawda.

Bardzo ważną sprawą jest i to, że ja, przystępując do pracy, muszę zobaczyć człowieka, tę postać, którą tworzę. Jest ona gdzieś w mojej pamięci zakodowana. Zapamiętałem, zauważyłem gdzieś u kogoś jeden grymas, jakiś ruch i w pewnym momencie pamięć mi to podsuwa. Korzystam więc z ogromnego magazynu zebranych spostrzeżeń, zaobserwowanych zachowań ludzi w różnych, życiowych sytuacjach. I chyba to sprawia, że te postaci są prawdziwe - widz może identyfikować się z ich przeżyciami. Postaci żywej, prawdziwej, nie można sztucznie wymyślić. A te tendencje widzi się w pantomimie, w balecie, w dążeniu do "ruchu czystego", który prowadzi w końcu do automatyzacji, do skostnienia w formie. To może być nawet fascynujące w metaforze, w interpretacji, w wykonaniu, ale człowieka w tym nie będzie.

- Spotkać się można z opinią, że odszedł Pan od klasycznej pantomimy, której wyrazem było pierwszych dziewięć programów - od "Płaszcza" do "Gilgamesza". Od 1970 roku tworzy Pan pełnospektaklowe widowiska pantomimy, takie jak m.in. "Odejście Fausta", "Menażeria cesarzowej Filissy", "Spór", "Hamlet". Jest to wyrazem tych poglądów na pantomimę, które Pan nam przedstawił?

- W okresie 23 lat istnienia teatr nasz przeszedł wiele ewolucji i to, co prezentuje dziś, jest nieporównywalne z tym, co było przedtem. Moim założeniem od początku było stworzenie teatru pantomimy. O tym świadczą m.in. "Płaszcz" czy "Dzwonnik z Notre-Dame", które powstały w oparciu o dzieła literackie. Literatura była tu podłożem do wysnucia wizji i kompozycji ruchowo-scenicznych przedstawień. Był też okres, kiedy moje poszukiwania i zainteresowania szły w kierunku etiud nie inspirowanych anegdotą literacką, a opartych na samej sztuce mimu, na czystym ruchu. W latach sześćdziesiątych powstało więc kilka ważkich pozycji: "Labirynt", "Ziarno i skorupa", "Sen", "Ruch". One były potrzebne i znaczą wiele w działaniu moim i teatru. Są i dziś w przedstawieniach zakodowane. Na tych doświadczeniach nie mogłem jednak poprzestać - tak dalece mnie nie interesowały. Wróciłem znowu do spektakli opartych o literaturę. Robię pełnospektaklowe widowiska pantomimiczno-teatralne.

- Mają one ogromne powodzenie u widzów. Czy ten kierunek będzie Pan kontynuował?

- Nie można z góry założyć, co będę robił za parę lat. Teraz to mnie interesuje. Nazywamy się przecież Teatrem Pantomimy, więc wszystkie komponenty, jak: fabuła, kostium, barwa, światło, rekwizyty, muzyka mają swoje uzasadnienie w naszej obecnej twórczości. Sztuka pantomimy zepchnęła się na margines sztuki teatralnej, prezentując i produkując etiudy, scenki, tworzone przez jednego lub kilku mimów. A przecież kiedyś była pantomima teatrem przedstawiającym. I właśnie ja tak ją widzę i tak robię. A biorąc pod uwagę zainteresowanie publiczności - postępuję słusznie, bo widzów nam nie ubywa, a przybywa. Wszędzie.

- Wystawił Pan "Hamleta". To wydarzenie bez precedensu w świecie pantomimy. Czy takt, że reżyseruje Pan także w teatrach dramatycznych miał wpływ na tę niezwykłą - przyzna Pan - decyzję. Spotkałam się z twierdzeniem, że zbierał Pan w nich siły...

- Nic podobnego. Żadnych sił nie zbierałem w teatrach dramatycznych. Po co? Wystarczyły moje ponad dwudziestoletnie doświadczenia w pantomimie. Pantomima jest dla mnie główną sprawą. W teatrach dramatycznych robię tylko pewne sztuki, te, które mnie interesują. I pewne doświadczenia z tego są dla mnie i zapewne dla niektórych aktorów, pozytywne.

- Jak Pan pracował nad "Hamletem"?

- O tym nie chciałbym mówić. Potrzeba byłoby wielu godzin...

- Jeden z aktorów Teatru Polskiego we Wrocławiu powiedział, że podczas pracy z Panem, jemu i jego kolegom jawiło się - ze sceny na scenę - coś, czego dotąd w tekście sztuki nie dostrzegali, a nawet nie przeczuwali...

- Mój sposób analizy tekstu sztuki jest inny niż w teatrach dramatycznych. Ja nie lubię długo siedzieć nad czytaniem sztuki. Chcę jak najszybciej widzieć postać - jaka ona ma być? Interesuje mnie nie to, co mam wyreżyserować, ale asocjacje, które mi się przy tym nasuwają. Nie znaczy to, że ignoruję tekst, literaturę, ale - po prostu, bardziej ufam swoim skojarzeniom, swojej wyobraźni.

- Wrocławski Teatr Pantomimy dotychczas nie ma swojej sceny. Korzysta ze sceny Teatru Polskiego we Wrocławiu. Czy wynika to z założeń "teatru wędrownego", czy też może ma Pan problemy z pozyskaniem odpowiedniego obiektu?

- Ta fuzja z Teatrem Polskim jest dla nas dobra. Pantomima nie jest jeszcze taką sztuką, żeby można było grać codziennie w jednym mieście i nie martwić się o frekwencję. A też - czy nie szkoda by było pokazywać ją tylko we Wrocławiu? Niepotrzebny jest nam dodatkowy balast w postaci budynku i łamanie sobie głowy nad jego wykorzystaniem. Czyż nie lepiej pojechać do jakiegoś miasta, być atrakcją przez parę dni i wyjechać? Taki "teatr na kółkach" nam odpowiada.

- Jakie są najbliższe plany Pana i zespołu Teatru Pantomimy?

- Ja przygotowuję w Teatrze Polskim we Wrocławiu "Miłosne cierpienia angielskiej kotki". To przeróbka powieści Balzaka, grana już w Paryżu. U nas - prapremiera. A z Teatrem Pantomimy jesteśmy w objeździe po Polsce. Występujemy wszędzie tam, gdzie teatry udostępniają nam swoje sale, a m.in. w Poznaniu, Bydgoszczy, Opolu, Zielonej Górze, Warszawie. W jesieni mamy duży objazd zagraniczny: Szwajcaria, Holandia, Belgia, RFN. Wszędzie - z "Hamletem".

- Serdecznie dziękujemy za rozmowę i życzymy wielu dalszych sukcesów Panu i zespołowi Teatru Pantomimy - na krajowych i zagranicznych scenach.

[data - 23 lata od powstania Teatru Pantomimy]

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji