Artykuły

Hit

"W imię Jakuba S." w reż. Moniki Strzępki w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej - Wysokich Obcasach.

ZGARNĘLI wszystkie najważniejsze nagrody, zdominowali rankingi i podsumowania roku, ergo - coś musi z nimi być nie tak. Monika Strzępka i Paweł Demirski irytowali, gdy pokrzykiwali na warszawskie elity kulturalne ze sceny w Wałbrzychu. Budzą nieufność, gdy z wyżyn stołecznego Pałacu Kultury wytykają warszawiakom chłopskie korzenie. Nie wierzy się im jako outsiderom ani jako beneficjentom systemu. Dlaczego? Bo stawiają widzom najbardziej niewygodny zarzut: żyjecie źle, nieuważnie i bezmyślnie. Co więcej, dodają: tak, jesteście ofiarami. Nie tymi skrzywdzonymi w heroicznej walce, ale wyrolowanymi przez własną naiwność, małoduszność i fałszywe aspiracje. W spektaklu o Jakubie Szeli (Krzysztof Dracz) przywódca rabacji chłopskiej z 1846 r. przychodzi na ziemię polską powtórnie i ukazuje się zredukowanemu Dyrektorowi Marketingu (Dobromir Dymecki). Nie wzywajednak do zarzynania urzędniczek bankowych odmawiających kredytu. Nie woła: "Spalcie wszystkie banki, które pożyczkami trzymają was na smyczy jak pańszczyźnianych niewolników!". Proponuje coś bardziej szatańskiego: "Masz 24 godziny władzy absolutnej, możesz wszystko naprawić, usunąć każdą przeszkodę odgradzającą cię od wolności i szczęścia". Wszystko kończy się katastrofą, a właściwie powolnym zdychaniem. Strzępka i Demirski podejrzewają, że gdy mamy wolny wybór, wolimy się po prostu napchać jak tępi, krótkowzroczni niewolnicy. I za tę diagnozę można ich tylko z podziwem nie znosić.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji