Artykuły

Warszawa. Wdechy 2011 - nominacja dla Krzysztofa Pastora

Wyjechał z Polski w 1982 roku, wrócił trzy lata temu. Przez ten czas zmieniło się w Polsce wszystko. Najmniej - balet. Krzysztof Pastor udowadnia, że jednak możemy dogonić taneczną Europę.

Kiedy ogłoszono, że Krzysztof Pastor zostanie dyrektorem baletu, w środowisku tanecznym mówiło się, że nie mogło być lepszej decyzji. Od razu postawił jeden warunek: zespół musi zyskać niezależność. I tak się stało - od trzech lat nosi nazwę Polski Balet Narodowy. Chciał tym symbolicznym wyodrębnieniem ze struktur Teatru Wielkiego - Opery Narodowej podkreślić, że warto zwrócić uwagę na tancerzy.

Krzysztof Pastor buduje zróżnicowany repertuar. - W Polsce panuje romantyczne podejście do spektakli baletowych. Musi być w nich miłość, zazdrość, śmierć - pokazane z przesadą jak w filmie niemym. W klasyce, np. w tradycyjnym "Jeziorze łabędzim", jest kilka ciekawych ról solowych, a pozostałe? Halabardy i statystowanie. Wystawianie tylko klasyki to marnowanie karier, wygaszanie kreatywności tancerzy - mówił w jednym z wywiadów. Próbuje utrzymać równowagę między trzema nurtami: klasyką, czyli spektaklami baletowym jak "Kopciuszek", na które przychodzą całe rodziny, baletami współczesnymi jak "I przejdą deszcze..." w jego choreografii, i eksperymentami - serią warsztatów, w ramach których daje szansę najmłodszym twórcom.

Szuka nowych tancerzy, doszkala tych, którzy mają już pewien staż, próby prowadzi po angielsku, rosyjsku i polsku. Uważa, że tancerz musi mieć ciało sportowca, duszę artysty i umysł intelektualisty. Zaprasza ciekawych choreografów ze świata, m.in. takich, z którymi sam współpracował w tanecznej mekce lat 80., czyli Holandii, gdzie spędził ponad 20 lat. - Piszą o mnie, że moje balety są chłodne. Być może, ale ja niespecjalnie lubię melodramaty. W modzie uwielbiam Armaniego - jedno cięcie nadaje charakter. Tak też powinno być w tańcu - precyzyjny gest i widz ma ciarki na plecach - dodaje.

Baletowym hitem 2011 roku było "Święto wiosny". Pomysł ryzykowny - połączenie trzech wersji najsłynniejszego spektaklu XX wieku. Tancerze odtworzyli premierową choreografię Wacława Niżyńskiego, nowatorską Emanuela Gata opartą na ruchu salsy i ekstatyczną z 1959 roku autorstwa Maurice'a Béjarta. - Najchętniej codziennie przychodziłabym na ostatnią część - mówiła pani, która po spektaklu stała przede mną w kolejce do szatni. Ja mogłabym jeszcze kilka razy obejrzeć pierwszą. Każdy znajdzie w balecie coś dla siebie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji