Artykuły

Świat idzie w innym kierunku

- Moja chęć zmierzenia się z dramatem Lettsa to wyraz zainteresowania teatrem, jakiego mi brakuje. To teatr głęboko realistyczny, realistycznie zagrany. Może to dziwne, że ja, człowiek wywodzący się z alternatywy, jestem złakniony dobrze opowiedzianej historii, ale jestem - mówi reżyser Grzegorz Bral przed premierą "Sierpnia" w Teatrze Studio w Warszawie.

Z Grzegorzem Bralem [na zdjęciu] rozmawia Justyna Lipko-Konieczna

Skąd twoje zainteresowanie "Sierpniem" Tracy'ego Lettsa?

- Moja chęć zmierzenia się z dramatem Lettsa to wyraz zainteresowania teatrem, jakiego mi brakuje. To teatr głęboko realistyczny, realistycznie zagrany. Może to dziwne, że ja, człowiek wywodzący się z alternatywy, jestem złakniony dobrze opowiedzianej historii, ale jestem. Bardzo mnie zmęczył teatr eksperymentowania, ale i prezentowania, promocji ego i osobowości reżysera, a nie oddania się reżysera na usługi dobrze napisanego tekstu dramatycznego.

"Sierpień" to sztuka psychologiczna, napisana z niezwykłą precyzją. Zgromadziłeś świetną, ale też różnorodną obsadę. W jaki sposób pracujecie nad budowaniem relacji scenicznych?

- Najważniejsze było dla nas zbudowanie zespołu. Mam wrażenie, że to udało nam się osiągnąć. Ludzie wywodzący się z różnych stylów zaczęli grać w jedną grę, tą grą jest "Sierpień". Dzięki temu każdy znajduje w tym świecie swoje miejsce. Nie ma tu postaci mniej ważnych. A ponieważ aktorzy są świetni, dużo proponują, udaje nam się uzyskać tę gęstość wzoru rodziny Westonów. To ciekawe, że "Sierpień" był pierwszym od dawna dramatem, który mnie zainteresował. Pomyślałem: to jest historia, którą chciałbym usłyszeć, zobaczyć, opowiedzieć. Pokazałem go Ewie Błaszczyk, która stwierdziła, że na taki tekst aktor czeka lata; powiedziała: spróbujmy skompletować dobrą obsadę, żeby go dobrze opowiedzieć. Praca nad tym spektaklem to dla mnie nie tylko okazja spotkania ze znakomitymi aktorami. To także próba odpowiedzi na pytanie: czy słowem można osiągnąć podobny stopień ekstatyczności, transu, jaki interesuje mnie wtedy, kiedy pracuję z ruchem i muzyką. Przez ostatnie trzydzieści lat moim obszarem pracy były głównie muzyka i ruch. Rzadko pracowałem z tekstem.

Letts w swojej sztuce nawiązuje, często bardzo dosłownie, do klasyki dwudziestowiecznego dramatu. Czy skupialiście się na poszukiwaniu tych odniesień?

- Letts jest synem pary aktorskiej i od dzieciństwa miał kontakt z teatrem, od dzieciństwa słuchał kolejnych amerykańskich dramatów. Powiedziałbym nawet, że jest on takim teatralnym odpowiednikiem Quentina Tarantino. Na zasadzie montażu łączy ze sobą

różne modele dramaturgiczne. To ogromny metatekst.

"Sierpień" to dla mnie przede wszystkim powrót do korzeni. Jeszcze jako student wychowywałem się na sztukach Arthura Millera, Edwarda Albee'ego, Tennessee Williamsa. Letts nawiązuje do dobrej epoki w teatrze, kiedy kształtował się realistyczny oraz psychologiczny dramat amerykański, a także amerykański scenariusz. Ta sztuka jest napisana jak scenariusz filmowy. I zresztą, z tego co wiem, zostały już zakupione prawa do zrealizowania jej w wersji filmowej.

Świat, który pokazuje Letts jest światem zaniku wartości, rozpadu relacji, którego studium obserwujemy na przykładzie rodziny Westonów. Jak myślisz co jest powodem tego

kryzysu?

- Ten tekst ukazuje przede wszystkim dramat i postaw. Spotykam ostatnio wiele osób, które nie są w stanie funkcjonować w nowej rzeczywistości. Słyszę to także od aktorów. Mówią: ja już się nie odnajduję, nie wiem na czym to polega, ale mój świat odchodzi, zmienia się. To symptomatyczne, że kiedy sięgam do poezji Różewicza, myślę o tym samym. Myślę, że takiej poezji już nie będzie. Odchodzi pewna generacja ludzi. Ludzi, dla których wartości moralne, etyczne stanowiły priorytet. Ich miejsce zajmuje kolejne pokolenie które, nie tyle nie ma wartości, ile gdzie indziej umieszcza akcenty. Te światy się nie spotykają. Sam zaliczam się do tej swojej, nazywam to alternatywy, która umiera, a właściwie już umarła, jest jakaś tam alternatywa teatralna, ale ona już nie ma nic wspólnego z Jerzym Grotowskim, Tadeuszem Kantorem, ja jeszcze czuję się częścią tamtej generacji. Jesteśmy prawdopodobnie ostatnimi ludźmi, którzy próbują nawiązywać do tamtej tradycji. Nikt jej już po nas nie przejmie, bo świat idzie w inną stronę.

Ten dramat interesuje mnie z tego powodu, że mówi o rzeczywistości, w której nie ma dla nas miejsca. Nie umiemy zrzucić skóry i na nowo się jeszcze raz dopasować. Właśnie dlatego Beverly decyduje się popełnić samobójstwo.

Pomówmy o Beverlym, głowie rodziny Westonów, poecie, od lat żyjącym w stanie twórczej niemocy. Jego zniknięcie staje się powodem rodzinnego spotkania ludzi, którzy od lat unikają ze sobą kontaktu. Kim jest dla ciebie Beverly?

- Z dramatu wynikałoby, że to jest taki poeta, który się w ogóle nie spełnił. Od 1965 do 2007 roku, czyli momentu, w którym rozgrywa się akcja dramatu, nic nie napisał. Ale Beverly - miłośnik Thomasa Stearnsa Eliota, Emily Dickinson i paru amerykańskich poetów-samobójców, takich jak: Hart Crane, John Berryman. Ludzi, którzy nie zdecydowali się wejść w nową rzeczywistość, wymyka się takim uproszczeniom. Do końca nie wiemy, czy jak mówi Violet, od 1965 roku nic nie napisał, czy napisał, i tak jak sam mówi w prologu, spalił właśnie tony śmieci.

Jak zdefiniować męskość? Męskości nie można definiować przez relację z kobiecością i odwrotnie. Ale w związku z tym przez co może się definiować mężczyzna, a przez co może się zdefiniować kobieta? Definicja męskości, którą Letts podaje, jest żadna, tam nie ma właściwie definicji. Tak jak nie ma mężczyzny, bo nie wiadomo kim miałby być ten mężczyzna.

Z tej roli bardzo świadomie rezygnuje Beverly. Czy tak można tłumaczyć jego decyzję o samobójstwie?

- Tak, Beverly był dla rodziny rzeczywistym punktem odniesienia, ale w sposób negatywny. Rodzina Westonów nieustannie wraca do tego, że Beverly ostatni sukces jako poeta odniósł w w 1965 roku, potem skończył. Stał się nikim. Źle, jeśli mężczyzna stara się definiować siebie poprzez sukces. A jednak ten mężczyzna, nawet jako nieudacznik, był jakimś punktem odniesienia. Gdy go zabrakło, pojawił się chaos, rodzina się rozpada, każdy idzie w swoją stronę, nikt nie chce wracać do gniazda, bo nie ma już do czego wracać.

Ja czuję, że w tym słowie "śmieci" jest cała jego poezja, którą pisał przez czterdzieści lat, której nikomu nie pokazywał, bo nie miał jej komu pokarać, i zdecydował się ją spalić. Taki jest dla mnie klucz do czytania tej postaci.

Letts pokazuje rodzinę jako przestrzeń agonu, rywalizacji, w której miarę przywiązania do drugiej osoby, mierzy się miarą rozczarowania, którego jest ona przyczyną. To czarna wizja rodziny. Zgadzasz się z nią?

- Jeśli chodzi o relacje rodzinne, ten dramat jest dziwnie napisany. Opowiada o matce, trzech córkach i nieobecnym ojcu, także o mało znaczących z pozoru mężczyznach, partnerach tych córek. Okrutny świat pewnych prawd o wzorcach. Kim są ci mężczyźni i kim są te kobiety? Kobiety, które podtrzymują tą rzeczywistość, walczą, robią wszystko, żeby utrzymać się na powierzchni i mężczyźni, którzy nie stają na wysokości zadania, uciekają w rozrywkę albo w ćpanie. Obraz mężczyzn jest w tym dramacie okrutny. Jedyna potężna mowa, którą Violet wygłasza na temat Beverly'ego, brzmi: "nikt nie powiedział tego, co najważniejsze na pogrzebie, że ten facet był światowej sławy alkoholikiem, od ponad pięćdziesięciu lat".

Dramat, który pokazuje, jak kompletnie zdewastowana jest dziś rola mężczyzny. Temu zachwianiu relacji odpowiada także zagubienie kobiet. Przykładem jest Violet, to środki przeciwbólowe, nasenne, speedy, cała chemia, pozwala jej zachować równowagę. Okrutny obraz społeczeństwa, prawdopodobnie amerykańskiego, chociaż my podczas prób odwołujemy się do własnego doświadczenia kulturowego.

Czy w takim razie tę sztukę można traktować jako studium rozpadu wzorców męskości i kobiecości?

- Każda, nawet najbliższa relacja opisana w tym dramacie, opiera się na przemocy. Gdzie twoim zdaniem przebiega granica wolności w budowaniu relacji, którą przekroczyli bohaterowie "Sierpnia"? Każda relacja w tym dramacie zakłada domaganie się czegoś od drugiego człowieka, odbieranie mu przestrzeni, swobody na rzecz zrekompensowania pewnego deficytu, a ponieważ wszyscy mylą miłość z deficytem, w związku z tym nigdy nie dostaną tego, czego im brakuje. To, jakby chcieć ugasić pragnienie słoną wodą. Oni wszyscy chcą ugasić pragnienie słoną wodą, nie rozumiejąc, że jest słodka woda, woda życia. Tam wszyscy mylą miłość z powinnością lojalności. W angielskim wydaniu sztuki jest motto z powieści Roberta Penna Warrena. Pisze on, że rodzice często mylą miłość z potrzebą, 'abyśmy my jako dzieci się do nich upodobnili. Ten dramat nie jest dramatem o miłości, ale o wymogu lojalności wobec tych, którzy nas wychowali. Mamy więc do czynienia z takim akwarium, w którym pływa ośmiornica. Ośmiornicą w tym wypadku jest matka. Jak mantrę powtarza swoim córkom: masz być taka jak ja, masz być taka jak ja, co ty osiągnęłaś, a co ty osiągnęłaś, kim jesteś, wszystko od nas dostałyście...

W twojej pracy bardzo ważną rolę odgrywa muzyka. Często jest autonomicznym bohaterem spektakli, które reżyserujesz. Tym razem zaprosiłeś do współpracy Guya Pearsona. Czy możesz opowiedzieć jak powstawała muzyka do "Sierpnia"?

- Muzyka do tego spektaklu zaczęła powstawać w mojej głowie już trzy, cztery lata temu. Mój kolega z Pieśni Kozła robił spektakl w Rio de Janeiro. Pracował z grupą tancerzy w starym burdelu w fawelach. Zaprosili kolegę ze Szwajcarii, który za pomocą sprzętu do odczytania dźwięków z opiłków metalu znajdujących w ścianach, odtworzył dźwiękową pamięć tego miejsca. Okazało się, że ten budynek pamięta tysiące dźwięków. Opiłki metalu w ścianach działają jak taśma magnetofonowa, tylko że nie zapisują dźwięków linearnie, a punktowo.

Ułożyli z tego materiał muzyczny, który stanowił zapis pamięci tego miejsca. I ja w podobny sposób zacząłem myśleć o muzyce do "Sierpnia", muzyce jako pamięci miejsca i pamięci ludzi. Poprosiłem Gaya Pearsona o napisanie muzyki, która nie ma być melodią, ale ma pobudzać wyobraźnię. Po raz pierwszy chciałem mieć muzykę, która jest sound design, dźwiękową grafiką.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji