Artykuły

Nie bójmy się Brittena

Długotrwałe mrozy, nie pozostają bez wpływu również na życie muzyczne naszego miasta. Premiera brittenowskiej "Śmierci w Wenecji" przygotowywana była w poznańskim Teatrze Wielkim w niezwykle trudnych warunkach termicznych, spora grupa melomanów, wiernych bywalców wieczorów premierowych, zrejterowała odkładając, i tak niedogrzane mieszkania, nad chłodną widownię i radość przeżywania niezwykle atrakcyjnego spektaklu na jaki złożyły się literackie wizje Tomasza Manna, muzyka Benjamina Brittena, oraz mrówcza praca kierownika muzycznego (Mieczysław Dondajewski), reżysera i inscenizatora (Ryszard Peryt), scenografa (Andrzej Sadowski), chórmistrza (Jolanta Dota-Komorowska) i choreografa (Emil Wesołowski) nie zapominając o realizatorach trzech partii podstawowych (Aleksander Burandt, Janusz Temnicki, Robert Nakoneczny) i 74 solistach (wokalistach i tancerzach) w 74 epizodycznych - często niezwykle istotnych - rolach. Sądzę, iż nigdy dotąd na scenie tego teatru nie angażowano tak licznych sił wykonawców i realizatorów. Z tym też większym zainteresowaniem przez śnieg i oblodzone ulice miasta zdążałem, owego sobotniego wieczoru, do Teatru Wielkiego.

Głównym bohaterem spektaklu był odtwórca partii von Aschenbacha Aleksander Burandt. Pamiętając sukces tego śpiewaka w "Rzece krzyczących ptaków" (również Brittena) wydaje się, iż premierowy występ Burandta był kompilacją dobrych doświadczeń partii Pomylonej z wymogami roli Pisarza. Podziwiałem łatwość prezentacji bardzo trudnych szczególnie w języku polskim recitatiwów, umiejętność łączenia rejestru, piersiowego, głowowego z niepostrzeganym przechodzeniem w "mikst", doskonałą dykcję i bardzo sugestywne, przemyślane aktorstwo. Britten pozostawił soliście całkowitą dowolność recitatiwów dyktowaną prozodią języka i względami wyrazowymi. Słuchając Burandta wydaje się, iż właściwe wykorzystanie szansy indywidualnego podejścia do recitatiwów stworzyło fundament dla kreowania partii, która stała się prawdziwym sukcesem solisty.

Jenusz Temnicki - odtwórca aż 7 partii - dostarczył tak samo wiele wzruszeń co rozczarowań. Prezentowane postacie interesowały możliwościami aktorskimi, zwracały uwagę na kunszt wokalny w wysokich partiach aż po bezbłędne łączenie rejestru głowowego z realizacją, zapisanych w partyturze wokalnych "flażoletów" (falset) przy bardzo dobrej dykcji. Niestety właściwy dziełu klimat burzyły niedostatki w dolnym rejestrze (brzydki rozwibrowany szczególnie na długich nutach) oraz równie źle brzmiąca "średnica".

Wydarzeniem stał się natomiast występ Roberta Nakonecznego - pierwszego o ile pamiętam tenora altowego na scenie poznańskiego Teatru - w partii wokalnej Apolla. Śpiewający z kanału orkiestrowego solista zachwycał bogactwem brzmienia tego rzadkiego głosu, potęgą, wyrównaną barwą i muzykalnością. Szkoda tylko, iż zabrakło tak potrzebnego wykończenia jakie stanowić powinna staranniejsza dykcja.

Wśród kilkudziesięciu epizodycznych partii wokalnych uwagę zwracali kolejno: Władysław Wdowicki, Wiesława Piwarska (Sprzedawczyni truskawek), Tomasz Zagórski (II Gondolier), Wiesław Bednarek (coraz lepszy głosowo i dobry aktorsko Przewodnik), Ewa Pszczółka (Sprzedawczyni gazet), Piotr Liszkowski oraz Krzysztof Szaniecki (stosunkowo duża partia Urzędnika).

Oprawę spektaklu stanowiła bardzo efektowna, utrzymana w klimacie dzieła, scenografia - a raczej kilkanaście wspaniałych obrazów - Andrzeja Sadowskiego. Nie denerwowała mnie krytykowana w kuluarach szarość barwowa, ona bowiem oddawała bezbłędnie atmosferę dramaturgiczną, adekwatną do opowiadania Manna i wizji Ryszarda Peryta, co w sumie miało kontrastować z niezwykle barwną, ilustracyjną muzyką Brittena. I tu uwaga pod adresem dyrygenta - Mieczysław Dondajewski bardzo starannie opracował partyturę, konsekwentnie prowadził linię napięć wewnętrznych dzieła, ale nie dość dostatecznie eksponował partie poszczególnych instrumentów (brak absolutnej perfekcji wykonawczej), która stanowi podstawowy warunek sukcesu a która nieobca jest przecież wielu muzykom orkiestry, tłumaczona może być tylko częściowo, kłopotami termicznymi).

Najwięcej dyskusji, okrzyków zadowolenia i wypowiedzi pełnych negacji nastręczyła jak zwykle reżyseria i inscenizacja Ryszarda Peryta. Gdybym, podczas owego wieczoru, oglądał pierwszą "pracę" tego doskonałego reżysera, wyszedłbym pod silnym wrażeniem wielu interesujących pomysłów, pozbawiony owego uczucia niedosytu jakie niosą porównania z wielkimi sukcesami tego Artysty, również na poznańskiej scenie. Analizując poszczególne obrazy, ich ustawienie i emocjonalne wyważenie zastanawiam się czy Perytowi starczyło czasu na ukończenie dzieła. Obok tak fascynujących scen jak Cmentarz (wspaniała scenografia), udaremniony wyjazd, Pościg czy finałowy Wyjazd są fragmenty zbyt monotonne jak tak Gry Apollińskie, których dramaturgię łamie schematyczne, nie zawsze konsekwentne prowadzenie Tadzia (Rafał Zeh) i grupy okalających go chłopców. Peryt konsekwentnie operuje efektem "stop klatki", który zbyt często stosowany osłabia wrażenia scenicznego "dziania". Inscenizacja zaproponowana przez Peryta, w swym "niedopracowaniu", ma jednak sporo pozytywów. Każdy uważny widz atakowany jest bezustannie problemami, niedomówieniami, znakami zapytania, które sam musi przemyśleć, aby stworzyć sobie obraz określonej sytuacji, stworzyć swoistą filozofię życia widzianą oczyma von Aschenbacha.

Bardzo dobrym uzupełnieniem spektaklu jest doskonale przygotowany chór, komentujący, niejako na wzór starożytnych teatrów pewne wydarzenia i zjawiska. Elementy dionizji jawią się zresztą nie tylko w samej reżyserii, ale zarówno w rekwizytach jak i efektownych paradach tancerzy.

Reżyser nie definiuje pojęcia śmierci, nie nazywa jej, nie proponuje wizji. Kończy się walka dobra i zła. Von Aschenbach, Tadzio, Apollo, Dionizos - walka namiętności, zmagania wewnętrzne, uczucia i odruchy tak bardzo ludzkie. W końcu jednak człowiek pozostaje samotny, bezbronny, bez prawa wyboru. Bo czym jest dobro...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji