Artykuły

Śniona Apokalipsa

"Wszyscyśmy z tego samego co sny materiału" William Szekspir

DZIWNA to sztuka: skonstruowana niezbyt doskonale, z jawnym lekceważeniem żelaznej reguły dramaturgii-konfliktu racji; a przecież jeszcze dzisiaj, w trzydzieści trzy lata, które upłynęły od daty jej napisania, zachwycająca swobodą. Inwencja scenicznej wyobraźni czyni z tego nowatorskiego w 1945 r. tekstu utwór frapujący również i reżysera AD 1978, oryginalnego twórcę teatru - okazał się nim nie po raz pierwszy - Andrzej Łapicki. Tym, co w 46, w momencie prapremiery "Dwóch teatrów" na skromnej scenie Teatru im. Żołnierza Polskiego w Krakowie zapewniło sztuce Jerzego Szaniawskiego niespotykany sukces, była jej przepuszczona przez poetycki filtr współczesność, konkretność i aktualność.

Fabularny szkielet "Dwóch teatrów": lekko sentymentalna historia Dyrektora "Małego zwierciadła", w godzinach wolnych od teatralnych zajęć poświęcającego się amatorsko analizie marzeń sennych, opiekującej się nim i zakochanej skrycie pani Laury, została trafnie odczytana przez publiczność jako pretekst. (Dyrektor dokonuje swych analiz zgodnie z wszelkimi regułami teorii "znakomitego kolegi, wiedeńskiego badacza snów", jak sam powiada. Freudowski kontekst prościutkiej, niewymyślnej, pretekstowej fabule użycza od razu pogłębiających ją, swoiście "inteligenckich" podtekstów). Jeszcze dziwniejsze bowiem i chyba warte przypomnienia są koleje owej sztuki na tle dramaturgii wczesnych lat powojennych. Autorzy owych lat chętnie uciekali się do mitologicznego kostiumu (głośny "Orfeusz" Świrszczyńskiej), pragnąc kontynuować przedwojenną koncepcję teatru dla inteligencji. "Dwa teatry" wyróżniały się na tym tle swoją "reportażową" wręcz bezpośredniością. Były utworem fabularnie niewymyślnym, choć intelektualnie bogatym i formalnie nowatorskim, z odważnym pokazaniem "teatru w teatrze", z charakteryzującą utwór myślową dociekliwością dramaturga-eseisty. Były sztuką w zamierzeniu współczesną, nie rezygnującą z ambicji ujęcia tego, co się działo wokół, co wyrastało - na zasadzie zaprzeczenia - z mroków okupacyjnej nocy i zasad ustrojowych przedwojennej Polski. I co musiało zostać "rozpisane" przez autora na współrzędne, fundamentalnych Wartości.

"Dwa teatry" - owa nieustająca polemika, ukierunkowana wielostronnie, zwracała się swym ostrzem przeciwko chaosowi Miar i Wag. Autor sztuki próbował szukać godnego i nie przekreślającego pamięci o minionym - i poległych - sposobu życia. Dyskutował z poczynającym obowiązywać w nowej, zdemokratyzowanej Przewrotem rzeczywistości Kanonem Formy, uznanym za jedyny realistyczny wzorzec Sztuki. Polemika, stanowiąca ciało i krew utworu, była radykalna. Obejmowała wszystkie jego warstwy, harmonijnie przenikające się nawzajem, od spraw treściowych po sprawy konstrukcji. Okazała się też na tyle zgodna z powszechnym odczuciem, że już w momencie opublikowania ich w "Twórczości", "Dwa teatry" wywołały żywy ferment. Rozpoczął się ciąg dyskusji publicystów i krytyków, na łamach "Twórczości" właśnie, w "Odrodzeniu" i "Kuźnicy". Oskarżano Szaniawskiego dość zaciekle - o irracjonalizm i wstecznictwo artystyczne i społeczne. Broniono w sposób nie mniej zaangażowany emocjonalnie. (Spośród obrońców wysunął się na czoło Wojciech Natanson, późniejszy autor książki o Szaniawskim). "Dwa teatry", przerzucające lekki, zdawałoby się ażurowy most nad latami pogardy, opowiadały właściwie tylko dwa epizody. Przedwojenne i powojenne spotkania, rozmowy i refleksje Dyrektora "Małego zwierciadła" były osnową akcji. W istocie rzeczy jednak sztuka tkwiła samym swoim rdzeniem w tamtych tragicznych latach.

Zgodnie z tak charakterystyczną dla autora "Ptaka" i "Żeglarza" poetyką ściszonego słowa, raczej niedopowiedzeń niż stawiania kropek nad i, nie światła, a cienia, doświadczenie lat wojennych zostało zawarte w pauzie między dwoma epizodami. Jeżeli zabarwiło krwawym kolorytem powojenne sny Dyrektora "Małego zwierciadła", to dlatego, że - jak wszystkie poprzednie sztuki Szaniawskiego - był to teatr kameralny. Oryginalny przedsiębiorca, animator i menadżer teatru po przebyciu Apokalipsy stawał się innym człowiekiem. Z trzeźwo ujmującego tak sprawy życia, jak i sztuki szefa "Małego zwierciadła", w ostatnim akcie przedzierzgiwał się w kogoś, kto przestał się wreszcie wstydzić własnych snów na jawie. Z artysty odrzucającego zbyt śmiałe na jego mieszczański gust propozycje, z reżysera teatru nagiego faktu stawał się kimś, kto spotykał się w atmosferze zrozumienia, artystycznego pojednania niejako z poetą wizjonerem, Chłopcem z deszczu i z dramaturgiem-katastrofistą, Autorem z fajką. Stawał się kimś, kto - śniąc wspominaną dziś tragicznie i wyprorokowaną przez poległych Apokalipsę - wiedział już, że śmierć tamtych w walce, pod gruzami, nie okazała się śmiercią daremną.

"Dwa teatry", śnione w teatrze przeistaczającym się niepostrzeżenie w scenę życia, były owocem dogłębnego przetrawienia krwawych lat wojny. Były efektem "oswojenia" ich przez twórcę, który swą wrażliwością, zmysłem moralnym oraz umiejętnością zrozumienia innych posłużył się w celu zbudowania myślowej syntezy. "Niedoskonale skomponowana" sztuka, jakby niechcący, przy okazji, en passant osiągała wymiar refleksyjnego uogólnienia. Dotyczyło owo uogólnienie problemów Sztuki i problemów Życia. Tak rozumianej Sztuki i w taki sposób pojmowanego Życia, który był bliski narodowi wychodzącemu z okupacyjnej nocy na dzień nieznany. Mówiło się tu tylko w napomknieniach, w nieśmiałych, przysłoniętych woalem snu obrazach o powstańczym czynie Dwudziestoletnich. O dojrzałych, choć nie dorosłych warszawskich bohaterach, znanych i nieznanych. Lecz właśnie fakt, że ich reprezentantem stał się Chłopiec z deszczu, aluzyjnie pokazany w sztuce jako Poeta i Powstaniec, niósł w sobie znaczenia nieobojętne artystycznie i moralnie. "Specyfikacja" tej młodości - podobnie jak dookreślenie pozaliterackiego światopoglądu młodych artystów przez Historię, przez ich Los tragiczny - okazała się w sztuce zabiegiem nie wyłącznie konstrukcyjnym, formalnym.

Bo przecież tamte prototypy rzeczywiste Chłopca z deszczu żyły ciągle w pamięci. Ktoś, kto przed wojną przychodził do Dyrektora "Małego zwierciadła", proponując swoje utwory nie nadające się do grania ich na werystycznej scenie (w rodzaju "Gałęzi Kwitnącej Jabłoni" i "Krucjaty dziecięcej"), mógł być - Krzysztofem Baczyńskim, Andrzejem Trzebińskim, Tadeuszem Gajcym...? To właśnie siła mitotwórcza, symboliczna, którą w sobie zawarła pamięć o nich i którą spożytkował autor sztuki w kreacji onirycznego Chłopca, zadecydowała o sukcesie "Dwóch teatrów". Właśnie ta postać - Chłopca z deszczu, którą w jednej z wczesnych inscenizacji grał przypinający orzełka do czapki młodziutki Tadeusz Łomnicki - okazała się w odbiorze publiczności pomostem między dawnymi a nowymi laty.

Po tamtym pierwszym epizodzie, kiedy to "Dwa teatry" wystawiane były przez sceny Krakowa i Katowic, Warszawy (w Teatrach Miejskich prowadzonych przez Eugeniusza Poredę) i Poznania (w reżyserii Karola Borowskiego), nastąpił okres pauzy. Konstanty Puzyna upomniał się w "Przekroju" o książkowe wydanie utworu Szaniawskiego - obok m. in. "Orfeusza" Świrszczyńskiej, "Męża doskonałego" i "Masława" Zawieyskiego, "Homera i orchidei" Gajcego, "Horyzontu Afrodyty" Fiałkowskiego. Działo się to w 1947 r. Po inscenizacji łódzkiej w 1949 r., w reż. Ireny Grywińskiej, z Karolem Adwentowiczem w roli Dyrektora "Małego zwierciadła", sztuka zeszła z afisza. Wróciła w 1957 r. głośną inscenizacją krakowską w reż. Bronisława Dąbrowskiego, będącą powtórzeniem słynnego spektaklu, reżyserowanego przez Edmunda Wiercińskiego w Katowicach z Tadeuszem Łomnickim-Chłopcem. Od tego czasu była wystawiana (w samej Warszawie) dwukrotnie: w 1963 wyreżyserował ją Kazimierz Braun w Teatrze Polskim (z Henrykiem Boukołowskim, wystylizowanym na współczesnego młodego egzystencjalistę), a w 1968, we Współczesnym - Erwin Axer.

W 1978 przeczytane od nowa przez Andrzeja Łapickiego i wystawione przez ekskluzywny co się zowie "salon teatralny" stolicy, "Dwa teatry" zachowują całą swoją świeżość. Nie tracąc nic z ludzkiego ciepła i refleksyjnej zadumy, tak bardzo charakterystycznej dla wcześniejszych - i późniejszych - sztuk "samotnika z Zegrzynka". Sprawca spektaklu w warszawskim Teatrze Małym, razem z plejadą swoich znakomitych kolegów-aktorów potrafił nas przekonać o niewygasającej aktualności i ciągłej - tej nie ustającej - współczesności "Dwóch teatrów".

Andrzej Łapicki podkreślił przede wszystkim fakt, że wnikliwy, liczący się z prawami rzeczywistego świata moralista umiał nie przegrać w tekście sztuki z Szaniawskim-poetą. Sceptyczny mędrzec, snujący rozpisany na głosy - i znaki - teatru esej o życiu, wysuwa się na plan pierwszy w tej inscenizacji. Wraz ze swymi postaciami czy za ich pośrednictwem raczej Szaniawski jest wciąż obecny na scenie.

Patrząc na grę Ireny Eichlerówny, Małgorzaty Lorentowicz, Ewy Ziętek, Aleksandry Zawieruszanki i ich partnerów, czuliśmy, jak nas ogarnia gęstniejąca z minuty na minutę atmosfera snu - teatru. Ów sen - na przekór zdawałoby się prawom jawy - przenikał w spektakl życia i właśnie na tym naturalnym, płynnym przenikaniu, polegało tym razem zwycięstwo teatru. Ostatnia warszawska inscenizacja sztuki Szaniawskiego jest trzecim na przestrzeni minionych sezonów "strzałem w dziesiątkę" owej sceny (po "Tej Gabrieli..." i po "Fedrze"). To przedstawienie prowokuje do refleksji, które wykraczają daleko poza ścisły krąg tematyczny, zakreślony prawami teatru. Rzecz o tyle paradoksalna i ciekawa, a rzucająca światło na bogactwo problemowe i formalne utworu Szaniawskiego, że fabuła tego "eseju dramatycznego" dzieje się w miejscu sztucznym i skonwencjonalizowanym z natury rzeczy, który to fakt podkreśla już sam tytuł "Dwa teatry". Inscenizacja w Teatrze Małym dowodzi, że sztuka Szaniawskiego jest jednym z owych utworów w historii dramatu nie tak częstych, które - choć pisane specjalnie na scenę - nie tracą również i w lekturze w intymnym obcowaniu czytelnika z literą tekstu. Czytając "Dwa teatry" słyszymy Szekspira z "Burzy", mamy ochotę wykrzyknąć za poetą słowami Prospera: "wszyscyśmy z tego samego co sny materiału". I właśnie ten rys oniryczny, ten poetycki, par excellence, charakter dramatu podchwycił Andrzej Łapicki w swojej inscenizacji. Podchwycił czyniąc zeń czysto teatralny walor.

Jest to przedstawienie nie pozbawione reżyserskiej pomysłowości i inwencji (w czym walnie dopomogły jego twórcom warunki naturalne "Małego" i praca pary scenografów). Tyle że jest to ten rodzaj reżyserii, który oddaje głos samemu autorowi i przez tę swoją skromność ujmuje tym bardziej. Mariusz Chwedczuk i Xymena Zaniewska wykorzystali w sposób wręcz wzorowy zarówno kameralność wnętrza, jak i jego surowość, odsłaniając z całym wyrafinowaniem inteligentnego architekta, kulisy machiny teatralnej. Pozwoliło to na świadome i przemyślane w każdym calu rozplanowanie obu akcji: rzeczywistej i marzonej, przeplatających się ze sobą nawzajem. Umożliwiło wydobycie "muzycznego" kontrapunktu, w jaki układa się zależność pomiędzy werystycznym "Małym zwierciadłem" a historiozoficznym, psychologicznym, narodowym, poetyckim - teatrem śnionym przez Dyrektora.

Wizja poetycka, "Teatr Snów" staje się tu uzupełnieniem - pogłębieniem i wyciągnięciem konsekwencji - artystycznych i etycznych - z werystycznej koncepcji teatru "Małego zwierciadła". Estetyka graniczy w tej zadziwiającej sztuce z etyką i historiozofią. A precyzja "malarza epoki" idzie o lepsze z uniwersalizmem myśliciela, którego stać na mądry dystans wobec meandrów Historii. Wybitna inscenizacja w warszawskim "Małym" świadczy w sposób sprawiedliwy o wartościach dramaturgii Szaniawskiego, której koroną jest jego pierwszy powojenny utwór "Dwa teatry", otwierający najszersze perspektywy w widzeniu problematyki Człowieka poprzez pryzmat dziedziny tak ulotnej, i zarazem nieśmiertelnej, jak sztuka sceniczna. Otwierający owe perspektywy przez obnażenie, pokazanie, dowartościowanie "kulisów" teatru.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji