Artykuły

Theater der Zeit o spektaklu Wojtka Klemma

Polski reżyser Wojtek Klemm, który pracował jako asystent m.in. u Castorfa i Schlingensiefa, przekonuje w Lucernie odważnym podejściem do sztuki - o "Wizycie starszej pani" w reż. Wojtka Klemma w Teatrze w Lucernie pisze Simone von Büren w Theater der Zeit.

Pociągi pospieszne już od dawna nie zatrzymują się w miasteczku Güllen, winę za upadek miasta mieszkańcy przypisują "wolnomularzom, Żydom, wielkiej finansjerze i międzynarodowemu komunizmowi". Wielka historia rozgrywa się gdzieś indziej. Gülleńczycy są tylko widzami na wpół pustej trybunie, wznoszącej się stopień za szarym stopniem przed publicznością. Ale nagle pojawia się podniecenie, zaczyna bieganina po schodach w tę i we w tę. Zapowiedziano wizytę miliarderki, jednej takiej, która wychowywała się w Güllen i w młodzieńczych latach z niego wyjechała, a następnie dorobiła się wielkich pieniędzy. Jest jedyną nadzieją dla zrujnowanego miasta - poza Bogiem, "ale ten nie płaci".

Akcja sztuki "Wizyta starszej pani", wielkiego sukcesu Dürrenmatta, jest znana. Stara bogata kobieta chce sobie kupić sprawiedliwość za miliard: jej młodzieńcza miłość Alfred Ill, który zostawił ją na lodzie jako ciężarną siedemnastolatkę i poślubił inną, ma teraz swój czyn odpokutować. Miliarderka liczy na materialną nędzę współobywateli Illa.

Polski reżyser Wojtek Klemm, który pracował jako asystent m.in. u Castorfa i Schlingensiefa, przekonuje w Lucernie odważnym podejściem do sztuki. Mocno skrócona adaptacja tekstu nie skupia się na wykroczeniach Illa, jako że wykreślono jego aktywne strategie wypierania, szantażowanie świadków i służalcze wyznanie winy. W tej wersji połączono też rozliczną świtę małżonków i służących Starszej Pani w jednej jedynej pokojówce-kokietce. Najbardziej radykalna zmiana dotyczy samej Starszej Pani: gra ją polska aktorka Agnieszka Podsiadlik, jest uderzająco młoda, nie ma protez, i jest niezwykle atrakcyjna w swym rozdwojeniu. Uśmiecha się, a jej obcasy dziurawią rozłożone na całej scenie kartony, dając odgłosy podobne do strzałów. W konfrontacji z nią Gülleńczycy sprawiają wrażenie niezdarnych i śmiesznych z ich piosenkami śpiewanymi dialektem i tańcami ludowymi w kostiumie koloru igliwia - to ironiczne odniesienia do szwajcarskich obyczajów, niedawno ożywionych i skomercjalizowanych pod etykietką "swissness".

"Wysiadywacze" trybun nie radzą sobie z obecnością tej pani, która łączy zaciekłość z tęskną czułością, a na domiar złego jeszcze mówi po polsku. Zdaje się, że zapomniała języka ze swych młodzieńczych lat, niemalże dusi się, wykonując fonetyczne ćwiczenia w szwajcarskiej odmianie niemieckiego. Jürg Wisbach, jako przekonująco skromny Ill, zdaje się ten polski rozumieć, ale musi ćwiczyć, żeby prawidłowo powiedzieć Grüezi (szwajcarskie "dzień dobry" - przyp. tłum.).

Ta sytuacja językowa, delikatnie mówiąc, wprowadza niezłe zamieszanie. Ale w bardzo zręczny sposób czyni ze Starszej Pani obcą, tę, która stała się obca, tajemnicza, która nie rozumie również publiczności, chyba że pokojówka przetłumaczy, przy czym nigdy nie można mieć pewności, czy czegoś nie przeinaczy. Gdyż ta pokojówka jest tak ściśle połączona ze Starszą Panią, że sprawia wrażenie jej odszczepionej, mówiącej w szwajcarskim niemieckim części. Daniela Britt z widoczną radością gra tę zwariowaną, flirtującą dziewczynę, której sublimowana agresja toruje sobie czasami drogę we wplecionych fragmentach tekstów Heinera Müllera, Lothara Trolle i Leona Bloya o anakondach, lwach i krokodylach. Ogólnie rzecz biorąc dużo jest w przedstawieniu Klemma cielesności i zwierzęcości: nerwowe zachowania przerzutowe, chrupanie gryzoni przy aperitifie oraz Ill, aportujący buty jak pies. Choreografka Efrat Stempler sformalizowała krzyki i skoki, krzątaninę i warczenie w wielości wirtuozyjnie komicznych choreografii językowych i ruchowych, do których Martin Baumgartner na żywo podkłada dźwięki.

Klemm stawia na szybkie tempo, rozedrganą nerwowość. Role zamienia się tu tak szybko jak wartości: wpierw nikomu w głowie się nie mieści, żeby za miliard kogoś zabić, gdyż Güllen to przecież "miasto o tradycji humanistycznej". A jednak im bardziej elegancko ubierają się mieszkańcy Güllen, tym bardziej przygniatająca staje się atmosfera, tym więcej mówi się o "sytuacji bez wyjścia" i "goryczy biedy".

Ta realizacja subtelniej posługuje się przyczajoną korupcją w postaci miliarda starszej pani niż miało to miejsce w oryginale, a przez to sytuacja staje się bardziej nieprzyjemna. W finale stopnie podjeżdżają do pozycji prostopadłej ściany - u dołu stoi Ill, którego tekst "Nie ze względu na pieniądze, lecz przez wzgląd na sprawiedliwość" zagłuszają zebrani na górze Gülleńczycy. Opłacona większość wygrywa - jeśli trzeba, nawet zwracając się przeciw państwu prawa. Starsza pani z Lucerny przynajmniej obiecuje Illowi jeszcze mauzoleum na Capri "W otoczeniu cyprysów. Z widokiem na Morze Śródziemne".

Przekład Iwona Nowacka

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji