Artykuły

Przyjaciele wspominali Wisławę Szymborską

"Łatwo pisać o śmierci. O życiu trudniej. Życie ma więcej szczegółów. Nic ogólnego nie ciekawi" - te ostatnie słowa zapisane w notesie Wisławy Szymborskiej zacytował jej sekretarz Michał Rusinek podczas spotkania, na którym poetkę wspominali przyjaciele.

Czwartkowy wieczór w Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie (MOCAK) rozpoczął się od archiwalnego nagrania wiersza "Chmury", który czytała Wisława Szymborska. Jej poezja powracała podczas spotkania jeszcze kilkakrotnie. Słowom towarzyszyła muzyka w wykonaniu Tomasza Stańki i Marcina Wasilewskiego. Jazzman zagrał fragment swojej nowej kompozycji zatytułowanej "Wislawa".

Poetkę wspominali: Julia Hartwig, Urszula Kozioł, Ewa Lipska, Anna Bikont, Joanna Szczęsna, Anders Bodegard, Ryszard Krynicki, Leonard Neuger, Michał Rusinek, Adam Zagajewski oraz prowadzący spotkanie Jerzy Illg i Teresa Walas. Tytuł czwartkowego spotkania "Niepojęty przypadek" był nawiązaniem do wiersza Wisławy Szymborskiej "W zatrzęsieniu".

- Wiesława Szymborska była poetką, ale była też pięknym, ludzkim poematem. Poematem głębokim i zabawnym, ciemnym i przejrzystym, ironicznym i ciepłym. Obcując z nim mieliśmy świadomość, że obcujemy z ludzkim dziełem sztuki. Wiersze Wisławy Szymborskiej wciąż są żywe, ich serca biją. I będzie się to działo tak długo, póki na tej ziemi choć jeden człowiek będzie je czytał. Ale tamten poemat ludzki zniknął, zaprzepaszczony, zniszczony przez śmierć. Pozostały po nim tylko ślady w naszej pamięci, jakże ułomnej, jakże nietrwałej w końcu także podatnej na śmierć. Pozostaje nam ożywiać te ślady - mówiła prof. Teresa Walas.

Jerzy Illg przypomniał, że ostatnim publicznym wystąpieniem Wisławy Szymborskiej był jej udział w Festiwalu Czesława Miłosza. Julia Hartwig wspominała wręczenie poetce nagrody poetyckiej PEN Clubu i jej przyjaźń z Arturem Międzyrzeckim. - Czytałam go zawsze, widywałam rzadko. Przy jakiejś okazji powiedziałam mu, że gdybym miała brata, chciałabym, żeby był taki jak on. Roześmiał się i zapytał dlaczego. Po pierwsze dlatego, że byłby to brat, na którym można polegać. Po drugie byłabym dumna jak paw, że jestem siostrą tak znakomitego poety - te słowa poetki ze wstępu do wyboru wierszy Artura Międzyrzeckiego przywołała Julia Hartwig i dodała. - Myślę, że on byłby dumny mając taką siostrę.

Leonard Neuger wspominał lata 80. i spotkania w mieszkaniu poetki, na których przebojem były zupy w torebce. - Wisława przychodziła z wrzątkiem, każdy sobie wsypywał zupę z torebki i siedzieliśmy tak do czwartej nad ranem - wspominał. Przebojem była zupa szparagowa i zupa ogonowa". Dodał, że poetka starła się, by przy stole siedzieli ludzie ze sobą harmonizujący i aby nie było więcej niż jednego "błazenka". Według Teresy Walas zagraniczni dziennikarze byli przekonani, iż Szymborska tylko wynajmuje mieszkanie na ul. Chocimskiej, by ich nie wpuszczać do własnego.

Tłumacz poezji Wisławy Szymborskiej Andres Bodegard mówił o szczęściu, choć jak zauważył nie jest to słowo często używane w wierszach poetki. - Ona parokrotnie mówiła mi, ale też i innym ludziom, o czym jestem przekonany: "wiesz Andrzeju ja miałam szczęście do ludzi" - wspominał Bodegard. - A ja mam szczęście tłumacza i szczęście przyjaciela - dodał Bodegard. Jak wspomniał, noblistka powiedziała mu, że jej "wiersze to naturalne oddychanie".

Joanna Szczęsna, która razem z Anną Bikont napisała biografię Wisławy Szymborskiej mówiła, że kiedy zmarła jej mama, poetka przysłała jej kondolencje. - To były trzy albo cztery zdania. Nie zdawkowe, doskonałe. Zaczęłam płakać. Te zdania otworzyły coś we mnie. Poeci to potrafią - opowiadała. Na drugiej stronie kartki była wyklejanka. - Zaczęłam się śmiać. Ta kartka była jak jej poezja. Rozpacz, smutek, były zwykle wzięte w nawias ironii - mówiła Szczęsna.

Anna Bikont podkreślała, że Wisława Szymborska "słowo Żyd, które tak nieporęcznie wymawiać, zastąpiła imionami". Przypomniała, że ojciec poetki Wincenty Szymborski swój patriotyzm wyrażał językiem endecji. - Mała Wisława musiała ten język słyszeć w dzieciństwie, ale nic z tego języka do niej nie przylgnęło. To niesie pocieszenie, że wbrew prawom fizyki jabłko nie zawsze musi upaść koło jabłoni - powiedziała Bikont.

- Powszechnie wiadomo, że Wisława Szymborska nie lubiła mówić o swojej poezji. Każdy dziennikarz, każdy z nas, kto próbował z nią o tym rozmawiać napotykał może nie mury niechęci, ale różnego rodzaju triki i sztuczki za pomocą, których ona omijała rafy tej tematyki - opowiadał sekretarz noblistki Michał Rusinek. - Kiedyś zażartowałem głupawo, że Miłosz ma lepiej, bo jemu Daimonion szepce wiersze do ucha. Nie roześmiała się. Powiedziała, że ma dziwne sny, w których śnią się jej głosy. Śnią się jej słowa. Miała taki notesik, w którym zapisywała pewnie nie tylko te przyśnione słowa, ale pomysły i frazy do wierszy - mówił Rusinek.

- Nie mam teraz odwagi zaglądać do jej rzeczy. Ale ten notesik leżał na wierzchu, więc zajrzałem na czym się kończy. Był tam taki fragmencik: "Łatwo pisać o śmierci. O życiu trudniej. Życie ma więcej szczegółów. Nic ogólnego nie ciekawi" - cytował Rusinek. Dodał, że kiedy miał się już rozpłakać z tego samego notesu wypadła kartka ze zdaniem "To jeden z tych piłkarzy, którym piłka nie przeszkadza w grze".

Ryszard Krynicki mówił, że zapytał kiedyś Wisławę, czy wydawnictwo A5 może wydać wiersze Kornela Filipowicza. - Wisława Szymborska zgodziła się na to i bardzo pieczołowicie się tym wydaniem opiekowała. W odróżnieniu od swojej książki, którą wydaliśmy rok później - wspominał Krynicki. Dodał, że sama uważała, że tzw. rynek jej książkami "jest przesycony".

Krynicki przywołał też zdania poetki, które zapadły mu w pamięci. - "Los czasami uśmiecha się do nas, ale nigdy nie jest to uśmiech dobroduszny". Jest to jedno z takich zdań, które mnie w trudnych chwilach podtrzymuje na duchu.(...) Albo inne "Koty udały się panu Bogu" - mówił.

Jerzy Illg mówił, że zapamiętał słowa wypowiedziane przez Wisławę w Wilnie: "Moje wiersze nie są do śpiewania, nie są do tańczenia, nie są do robienia monodramów. Moje wiersze są do słuchania i myślenia".

Ewa Lipska przeczytała jedną z kartek, którą dostała od poetki w 1971 r. "Kochana Ewciu uważaj z kim rozmawiasz. Uważaj, o czym myślisz. Dbaj o pozytywne sny. Ubieraj się skromnie. Jedz proste potrawy. Hoduj tylko policyjne psy. Miej na uwadze pożytek powszechny".

Przyjaciele wspominali też moment, gdy poetka dostała literacką Nagrodę Nobla. Jak mówił Anders Bodegard tydzień pobytu w Szwecji był niezwykle trudny, przeładowany wydarzeniami. Jerzy Illg wspominał, że poetka dla której ceremonie były trudne podczas bankietu opowiadała królowi Szwecji po francusku kawały i namówiła go na nawet na zapalenie papierosa.

Poeta Adam Zagajewski mówił, że często ze studentami czyta poezję Szymborskiej. - Coś jest w tych wierszach, co zaprasza do dialogu.(...) Te wiersze apelują do ludzi - powiedział Zagajewski. Bodegard dodał, że w Szwecji podczas ceremonii pogrzebowych bardzo często czytane są wiersze Wisławy Szymborskiej. - To może być pocieszające - dodał.

Wieczór zamknął wiersz "Metafizyka". W salach MOCAK-u były pokazywane zdjęcia z archiwum poetki i o niej filmy. Spotkanie zostało przygotowane przez Instytut Książki i Krakowskie Biuro Festiwalowe.

Wisława Szymborska, laureatka literackiej Nagrody Nobla 1996 r. zmarła 1 lutego. W czwartek została pochowana na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie w rodzinnym grobowcu, w którym spoczywają jej rodzice i siostra.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji