Artykuły

Trochę psychoanalizy i dużo śmiechu

A więc nowa stołeczna scena - Teatr Mały - zaprezentowała publiczności swą trzecią premierową sztukę: "Wygnańców" Joyce'a, autora słynnego dziś w świecie "Ulissesa". Rzecz pozornie błaha i banalna; klasyczny trójkąt małżeński, dwaj przyjaciele i żona jednego z nich, oni kochają ją ona zaś kocha ich. Nie w zewnętrznej fabule leży jednak sens tej sztuki, która jest właściwie bardzo skomplikowana - rzecz to bowiem o granicy ludzkiego poznania, o wzajemnym stosunku różnych uczuć: miłości i przyjaźni, o egzystencjalnym problemie wolności, o możliwości kreowania świata własnych przeżyć i przeżyć innych. Niezwykła dociekliwość psychologiczna autora sprawia, że jego bohaterowie chwilami stają na granicy okrucieństwa, kochają się i nienawidzą, na zasadzie wzajemnej szczerości wnikając w swoje wewnętrzne przeżycia.

Ryszard Rowan - postać pierwszoplanowa - pisarz, artysta, posuwa się w swym dążeniu penetrowania najtajniejszych zakamarków ludzkiej psychiki aż do masochizmu. Chciałby wszystko wiedzieć do końca, choćby za cenę najboleśniejszych doświadczeń, a przecież w końcu zrozumie, że poznanie odczuć drugiego człowieka jest niemożliwe. "I tak nigdy nic nie będę o tym wiedział" - mówi w jednej z końcowych scen do żony, która chce mu opowiedzieć dzieje nocy spędzonej z jego przyjacielem. Ten dramat o dość skomplikowanych treściach zagrany jest w sposób niezwykle prosty. Pusta scena, brak rekwizytów i aktorzy wśród widzów mówiący o sobie tzn. o postaciach odtwarzanych. Niełatwo tak grać, ale trójka, a właściwie czwórka (jest jeszcze "ta czwarta" choć na dalszym planie - Joanna Sobieska) świetnie sobie radzi i trudno się dziwić. Zofia Kucówna i Andrzej Łapicki (który również sztukę reżyserował), to aktorzy wysokiej klasy i rzadko im się zdarza zawieść publiczność, Zdzisław Wardejn godnie im partneruje.

*

Gogol po dziś dzień bawi, zdumiewa artyzmem nieprzeciętnym i wstrząsa swą niezwykłą ostrością obnażania ludzkich przywar i ułomności.

Świat pisarza jest gorzki i okrutny, panoszy się w nim służalczość, biurokracja, tępota, załganie, łapownictwo i wszystko co najgorsze w otaczającej rzeczywistości. Toteż Gogol chłoszcze ostrzem satyry bez miłosierdzia, nie szczędzi słów krytyki i nie bawi się w sentymenty. I wszystko to składałoby się niemalże na ponurą tragedię gdyby nie coś co sprawiło, że rosyjski dramaturg stał się najwybitniejszym komediopisarzem Europy XIX wieku.

To "coś" to niezwykła umiejętność wywoływania śmiechu, o którym sam mówił "śmiech - to potężna rzecz, nie pozbawia nikogo życia ani mienia, a w jego obliczu grzesznik czuje się jak spętany zając..."

A więc śmiech - tego przede wszystkim oczekiwać możemy od komedii gogolowskich i na ogół zawiedzeni nie jesteśmy, bowiem teatr wystawiają jego sztuki równie chętnie co starannie, obsadzając główne role najlepszymi aktorami.

"Rewizor" to utwór znakomity, bardzo ostry i bardzo śmieszny, kończą go słowa bardzo charakterystyczne i właściwie zawsze aktualne: "Z czego się śmiejecie? Z siebie samych się śmiejecie!"

Gogol naśmiewa się tu z wszystkich, z całej tej żałosnej prowincjonalnej społeczności, załganej, skorumpowanej, tchórzliwej i donosicielskiej. W tym świecie cała mistyfikacja z rzekomym rewizorem musi się udać i udaje. Zabawa przednia, zwłaszcza gdy obsada tak doborowa jak w Teatrze Narodowym. W roli Chlestakowa - "rewizora" wręcz fantastyczny Wojciech Pszoniak, który bardzo łatwo i naturalnie przeistoczy swego bohatera, ze zwykłego gryzipiórka, który znalazł się w dość kłopotliwej sytuacji w rzekomego rewizora, umiejącego znakomicie wykorzystać nową sytuację. Chlestakow upaja się własnym kłamstwem i fantazją, "buja" innych i buja się... na huśtawce aż pod sufit teatru (kapitalny pomysł). Równie świetny Mariusz Dmochowski jako Horodniczy - głupi brutal, który marzy o generalskich szlifach i daje się naciągnąć byle fircykowi. Cóż za wściekłość nim targa, z jaką pasją rzuca swoje "Z czego się śmiejecie?". Wśród innych wykonawców trzeba koniecznie wymienić: Aleksandra Dzwonkowskiego, Wojciecha Siemiona i Jerzego Turka, aczkolwiek lista to niepełna. Reżyseria Hanuszkiewicza oryginalna, ciekawa. Scenografia Mariana Kołodzieja bardzo piękna. Warto iść, warto się pośmiać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji