Artykuły

[Akcent przesunął się...] fragm.

(...) Akcent przesunął się zdecydowanie w kierunku tradycyjnych wartości judeo-chrześcijańskich, oczywiście w nowej interpretacji i w powiązaniu z rekwizytami nowej kultury młodzieżowej. Wypowiedzi te prawie zawsze brzmią szczerze i bezpośrednio. Jeszcze dziesięć lat temu rock and roll był całkowicie zamknięty w granicach stylów country-and-western i gospel oraz "rasowych" nagrań rhythm-and-blues, rozpowszechnianych wyłącznie w czarnych gettach.

Potem przyszli pierwsi mistrzowie nowego rocka - Beatlesi i Bob Dylan. Wnieśli oni złożoność stylu i pomysłowość tekstów na skalę nie spotykaną w muzyce pop. Nową muzykę religijną - nazwaną przez pewną firmę nagrań "Jesus Rock" - można by uznać za reakcję na panującą w połowie lat sześćdziesiątych tendencję, aby nurzać się w narkotykach i w pobudzonych przez narkomanię poszukiwaniach mistycyzmu. Ale można w nowym trendzie dojrzeć także ważny etap dojrzewania tej subkultury muzycznej, która wreszcie pozbyła się balastu niedorzecznych tekstów i monotonii instrumentalnych konwencji "klasycznego" rock and rolla z połowy lat pięćdziesiątych i początku sześćdziesiątych.

W tej atmosferze odprężenia i eklektycznej swobody Bob Dylan, mistrz zagadkowej psychodelicznej frazy, zabrał się do komponowania w stylu "country" miłosnych śpiewek "Nashville Skyline" i z lekka religijnych tekstów do "Ojca nocy" i "Trzech aniołów". Beatlesi, schodząc ze sceny, żegnają ją prostą stosunkowo piosenką "Let It Be". Nie jest kwestią przypadku, że religijny duch dochodzi do głosu w chwili, gdy powstaje zupełnie nowa forma muzyczna.

Poczucie swobody pozwalające rockowi na wyzwolenie się z dotychczasowych ograniczeń może wzbudzić wśród kompozytorów zainteresowanie dla tradycyjnych form artystycznych. Temu prawdopodobnie zawdzięczamy ostatnie eksperymenty z operą w stylu rock.

Twórcy pierwszych trzech najpoważniejszych prób stworzenia takiej opery sięgają do tematów religijnych albo quasi-religijnych. "The Tommy", opera nagrana przez grupę The Who, bardziej niż pozostałe trzyma się standardowych form rocka. Ale fabuła - historia głuchoniemego ślepca, uzdrowionego dzięki cudownemu objawieniu i zmieniającego się w przywódcę o cechach mesjanicznych - jest w amerykańsko-brytyjskiej muzyce pop unikatem. W operze "Jesus Christ - Superstar" ("Jezus Chrystus, supergwiazdor") biorą udział, obok kilku wybitnych instrumentalistów, dwa chóry dorosłe i jeden dziecięcy oraz duża orkiestra.

Cały ten wytrawny zespół uczestniczy w pasyjnym misterium o wyraźnie operowym charakterze, w którym motywy postępowania Judasza i Piłata bardzo zręcznie połączono z aktualnymi problemami politycznymi - bezwładem czynników decydujących i słabością postawy "liberałów".

Najbardziej interesującą spośród trzech oper rock jest opera "U" w wykonaniu zespołu Incredible String Band, utwór swobodniejszy w formie, ponieważ według pierwotnej koncepcji miał stanowić akompaniament muzyczny do pantomimy. Ale - podobnie jak "Superstar" - "U" też łączy wiele różnych stylów muzycznych i form. Tak więc muzyka sitarów ustępuje miejsca zamaszystej piosence, a ta z kolei ujętym satyrycznie motywom country-and-western, zbliżając się nawet do hard bluesa. Teksty są niejasne, lecz często wyraźnie nabożne; sekwencja niezmiernie sugestywnych pieśni znaczy ścieżkę od niewoli, jaką narzuca czas, przestrzeń, materia i energia, na wyżyny akceptacji miłości i piękna.

Chociaż ani w "Tommy", ani w "U" wartości judeochrześcijańskie nie są nazwane po imieniu, to jednak w obu utworach nieustannie akcentowane są wartości tradycyjne. Opera "Tommy" zyskała już rangę dzieła klasycznego dzięki ogromnemu popytowi na całość nagrania, powodzeniu, jakim cieszą się poszczególne songi, oraz licznym wykonaniom estradowym. I chociaż koła kościelne mają pewne zastrzeżenia, wśród przedstawicieli prasy religijnej słyszy się na temat tych płyt entuzjastyczne głosy. Miesięcznik "Christianity and Crisis" pochwala "teologiczną i kulturalną wymowę "Superstar"", a krytyk czasopisma dla studentów chrześcijańskich "Renaissance" twierdzi, że utwór ten "zrobił dla muzyki tyle, ile Immanuel Kant dla filozofii".

Rock religijny pójdzie - być może - w zapomnienie tak szybko, jak popularne nie tak dawno piosenki o surfingu, twiście i wyścigowych samochodach. Czasem nawet najbardziej chwalebne i pod względem artystycznym wyrafinowane kierunki kultury masowej okazują się równie mało odporne wobec zmiennych mód, jak błahe i przyziemne eksperymenty.

Może tematyczne założenia opery "Tommy" i niezwykły eklektyzm "Superstaru" staną się precedensami torującymi drogę dalszym, nie mniej spontanicznym innowacjom, ale może też pozostaną jednorazowymi próbami nawiązania kontaktu poprzez mur dzielący pokolenia w dziedzinie sztuki i ideologii. Bez względu na to, co przyniesie przyszłość, utwory te dowodzą pewnej niezwykle doniosłej prawdy, a mianowicie, że w naszej epoce masowego przekazu jest miejsce na wartości uważane dawniej za kulturalnie niemodne, a komercjalnie nieopłacalne. Są znaki wskazujące, że Kościół i opera rock mogą zainteresować długowłosych, hołdujących najbardziej radykalnym kierunkom artystycznym.

Przedruk w skrócie za zezwoleniem dziennika "The Christian Science Monitor". 1971 The Christian Science Publishing Society. Wszystkie prawa zastrzeżone.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji