Artykuły

"Jesus Christ Superstar"

Dzieło sławnego duetu twórców Andre w Lloyda Webbera i Tima Rice'a, napisane w 1970 roku, po wystawieniach scenicznych na deskach teatrów w Londynie, Nowym Jorku, Los Angeles, Kopenhadze, Paryżu i Sydney oraz głośnej ekranizacji filmowej i wydaniu płytowym (producent - Robert Stigwood) dotarło do Gdyni. Rock-opera "Jesus Christ Superstar" przedstawia, na podstawie tekstów Ewangelii, ostatnie siedem dni życia Chrystusa. W sztuce mieszają się elementy świeckie i biblijne, czasy współczesne z dawnymi. Opera w zasadzie dość wiernie trzyma się faktów z Nowego Testamentu, ale przez akcentowanie jednych zdarzeń, a tuszowanie innych nabiera nowoczesnego wyrazu, bardziej zrozumiałego dla współczesnego odbiorcy.

Mimo że od czasu premiery tej rock-opery na Broadwayu upłynęło 15 lat, w których tak wiele zmieniło się na całym świecie w naszej edukacji i tradycji - dzieło angielskich twórców nie zestarzało się ani trochę. Jest nadal świeże, oddziałuje z tą samą mocą co dawniej. Również muzyka - mocna, bardzo emocjonalna, wywiera nadal silne, niezatarte wrażenie. Lucjan Kydryński, w wydanym niezwykle starannie programie, pisze m.in. "...Choć szkoda oczywiście, iż Jesus Christ Superstar dotarł do nas z 15-letnim opóźnieniem, to przecież dobrze, że w ogóle dotarł; to jeden z kamieni milowych w rozwoju teatru muzycznego, świadectwo przemian artystycznych i obyczajowych, które powinniśmy poznać i o którym powinniśmy mieć własne zdanie. Może zdania będą różne - może dobre, może złe, ale nie sądzę, aby ktokolwiek po tym spektaklu wyszedł obojętnie wzruszając ramionami...".

Dobrze się więc stało, że udało się zakupić prawa do wystawienia tej sztuki w Polsce. Przekładu libretta na język polski dokonał bardzo udanie Wojciech Młynarski. Przygotowania do wystawienia rock-opery trwały długo, nawet za długo! Sztuka miała być wystawiana wpierw przez Teatr Współczesny pod dyrekcją Macieja Englerta w Warszawie, ale jak mi wiadomo, teatr ten był tak zaabsorbowany produkcją innych widowisk, że nie był jeszcze gotowy, a czas naglił, gdyż niedługo mijał termin ujętej w umowie daty polskiej premiery. W tej sytuacji inicjatywę przejął dyr. Jerzy Gruza z Teatru Muzycznego w Gdyni. Placówka ta ma znacznie lepsze możliwości zarówno lokalowe jak wykonawcze (m.in. bardzo zdolna młodzież - adepci Studium Wokalno-Aktorskiego działającego przy teatrze).

6 czerwca dyrekcja i zespół tego teatru zaprosili przedstawicieli prasy, świata kultury na tzw. "próbę otwartą". Reżyser Jerzy Gruza tak uzasadnił swą decyzję:

"Dlaczego zaczynamy od prób otwartych rock-opery "Jesus Christ Superstar", a nie od gotowego spektaklu? Jest zbyt wiele pytań i wątpliwości, zbyt wielki i poważny temat. Coś, co wykracza poza zwykłą produkcję, z góry zaplanowaną na dzień, godzinę i termin. Dlaczego reżyser teatralny nie ma prawa do szkicu, tak jak malarz, do powolnego zbliżania się do tematu, a nie dawania od razu gotowego dzieła (produktu)? Powiem więcej - brak odwagi, aby zapiąć ten spektakl na ostatni "teatralny guzik", trudno zdecydować, że to ma być tylko tak...zagrane przez aktorów i w takiej formie, a może całkiem inaczej? Forma propozycji, jedna z wielu, jeżeli chodzi o cały spektakl, jak i o przygotowane role aktorów-śpiewaków.

Poza tym odbiór. Trudny, niebezpieczny zarówno z "prawa" jak i z "lewa"... A materia przejmująca; brutalna i pełna czułości, ale i nienawiści, miłości i przebaczenia. Waga i proporcje nadzwyczaj delikatne. Stale zestawiane z tradycją, wyobrażeniem nawarstwianym od dzieciństwa. Malarstwo, książki, filmy, coroczne Wielkanocne Pasje - ryciny sztampowe, odpustowe i dzieła wielkich artystów - to wszystko gdzieś tkwi, jest blisko, funkcjonuje w naszej wyobraźni - a teraz trzeba to zburzyć i zbudować na nowo - w formie rock-opery! Ostrej, mocnej, brutalnej muzyki - współczesnego żargonu szołbiznesu.

Otwarte próby... taki temat mógłby zająć całe życie, a nie "od do...". Strach przed wyborem? Też! Kolor sukni Marii Magdaleny - czerwony czy niebieski, sweter biały czy czarny, buty żołnierzy w getrach, czy sznurowane, krzyż prawdziwy czy z papier maché. Gest Chrystusa gwałtowny, czy miękki, jakie spojrzenie Judasza, kiedy zdradza i jak przekazać słodycz i optymizm Hosanny?... Powoli znajdujemy odpowiedzi, ale chyba nigdy nie ostateczne".

Czas przejść do wrażeń z obejrzanego spektaklu, a jest ich sporo. Jak już informowaliśmy w "Tak i Nie", reż. J Gruza zaprosił gościnnie do wykonywania głównych ról znanych wokalistów polskiego rocka - Małgorzatę Ostrowską z LOMBARDU (w roli Marii-Magdaleny), Marka Piekarczyka z TSA (w roli Jezusa), członkowie tej ostatniej grupy są twórcami opracowania muzycznego, obok Stanisława Królikowskiego - dyrygenta, kierownika zespołu wokalnego, a także są instrumentalistami towarzyszącymi orkiestrze teatru. W dużym stopniu uatrakcyjniło to samo widowisko, dodało prestiżu młodzieżowym idolom, podniosło w wyraźnym stopniu rangę środowiska rockowego. Reżyser w rolach głównych - Judasza, Jezusa i Marii Magdaleny, obsadził wymiennie po trzy, a nawet cztery osoby większość zawodowych aktorów). W spektaklu, który dane mi było obejrzeć, nie wystąpiła M. Ostrowska (w tym czasie nu bodaj koncerty ze swym zespołem gdzie indziej). W tej roli pojawiła się Katarzyna Chałasińska.

Co można powiedzieć o samej grze aktorskiej i możliwościach wokalnych odtwórców ról? Śmiało należy stwierdzić że spektakl ten mógłby obyć się również i bez udziału naszych gwiazd rocka. Aktorzy z Wybrzeża posiadają wysokie umiejętności zawodowe oraz dysponują dobrymi głosami. Szczególnie rewelacyjny był Andrzej Pieczyński w roli Judasza. To on zebrał największą ilość oklasków. Dominująca postacią tej rock-opery jest nie sam Chrystus, lecz właśnie Judasz, który ma do odegrania największą i najtrudniejsza część całego utworu. Jest bowiem osoba najbardziej skomplikowana wewnętrznie najciekawsza pod względem psychologicznym, postacią o największej dozie tragizmu. Choć Marek Piekarczyk idealnie pasuje ze względu na swą charyzmę i możliwości wokalne do roli Chrystusa wyraźnie widać, że brakuje mu przygotowania aktorskiego, jest mniej swobodny w poruszaniu się po scenie, w gestykulacji, od swych rówieśników, przygotowanych w szkole do wykonywania zawodu aktorskiego. Mimo że posiada duże doświadczenie estradowe wiele skorzystał z tej teatralnej przygody. Praca z zespołem aktorskim zmobilizowała go do nowego wysiłku, gdy zdał sobie sprawę ze swych braków.

Jak było do przewidzenia - możliwości wykonawcze grubo ponad stuosobowego zespołu aktorskiego okazały się znacznie wyższe od możliwości zastosowanej techniki. Bariery i trudności z nagłośnieniem pozostawiają wiele do życzenia. Myślę tu o oświetleniu, akustyce, elektronicznych przenośnikach dźwięku. Bez tych elementów nie można myśleć o supernowoczesnym musicalu. Dział techniczny i produkcji robił co mógł by skromnymi środkami zyskać jak najwięcej. Szczególnie niezwykle wymowne, doskonale zrobione były: scena samobójstwa Judasza i scena finałowa - odejścia Jezusa w jasność i zamykające się za nim wrota niebios. Pragnę zachęcić wszystkich do obejrzenia tego spektaklu, który z pewnością stanie się jednym z największych wydarzeń artystycznych roku.

Rock-opera "Jesus Christ Superstar" weszła już do repertuaru teatru i grana jest kilka razy w tygodniu. Ponadto zostanie ona zaprezentowana w Operze Leśnej 2 lipca, w ramach III Bałtyckich Spotkań Operowych, gdzie wystąpi Małgosia Ostrowska. W planach są także prezentacje wyjazdowe w kilku miastach Polski (m.in. w Sali Kongresowej PKiN w Warszawie już rozmowy w tej sprawie z Biurem Imprez Estradowych "Stołeczna Estrada"). Niewykluczone też, że zmniejszony zespół (30-35 osób) wyjedzie za granicę: do Związku Radzieckiego i USA.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji