Artykuły

Noc żywych trupów

Klakierzy na widowni, kabotyńskie benefisiki podczas przedstawienia - to nie dziewiętnastowieczne "Historie zakulisowe". To polski teatr. Czas przewietrzyć sale, bo ten naftalinowy zaduch jest nie do wytrzymania.

Zbigniew Zapasiewicz sięgnął po pisane ponad 100 lat temu opo­wiadania jak po lustro, w którym lu­dzie teatru wciąż się mogą przeglą­dać. Natura ludzka jest niezmienna, psychika i dusza artysty wczoraj i dziś - podobne. Zmienić się musi jednak prowincjonalne myślenie o te­atrze, które pozwala na stworzenie takiego spektaklu jak najnowsza pre­miera w Powszechnym. Skoro na­wet Zbigniew Zapasiewicz zawodzi jako aktor i reżyser to znaczy, że ni­komu już nie można ufać.

Dekoracje i kostiumy, z daleka czuć kurzem i pluskwami. Reżyser nie chciał nic uwspółcześniać. Gdy­by obudzić z wiecznego snu aktora sprzed stu lat, poczułby się jak u sie­bie. Także wśród kolegów młodszych o jakieś cztery pokolenia. Wszystkim im jakby nagle odjęło talent, a jego miejsce zajęła czysta amatorka.

Kto dał dyplom aktora Oldze Sa­wickiej - to pytanie powracające przy okazji każdej premiery z udziałem aktorki, występującej na ogół u boku i w spektaklach Zbigniewa Zapasiewicza. Grana przez Sawicką postać prowincjonalnej, kończącej się "aktrisy", przerysowana została w spo­sób prostacki i wulgarny, bez odro­biny wyczucia.

Co gorsza równie niedobra jest jedna z najciekawszych aktorek młod­szego pokolenia, Dominika Osta­łowska, która ładując energię w wy­stępy w telenoweli, straciła chyba serce dla teatru. Oby nie na zawsze. Scena (z pozoru komediowa), w któ­rej obie aktorki żrą się o względy generała, to przykład teatru plebejskiego, pozostawiający w widzu głę­boki niesmak.

Podobnie jest z pozostałymi ro­lami. Kazimierz Kaczor, Jerzy Zelnik, Sławomir Pacek, Tomasz Sapryk - jak w letargu. Światełkiem w tunelu, ledwo jednak pełgającym, jest Adam Woronowicz, który w miarę wyrazi­ście nakreślił tragikomiczną postać młodego aktora-utrzymanka, pod opie­ką starszego kolegi (Władysław Ko­walski). Ta para to jedyny zagrany w spektaklu duet.

Najbardziej bolesny jednak jest udział w "Historiach..." samego Zbi­gniewa Zapasiewicza. Jeden z najwy­bitniejszych polskich aktorów tu po prostu nie gra. Urządza sobie jednak coś na kształt benefisu (w zmierzwio­nej nieco peruce przypomina Salieriego, granego przez siebie w spek­taklu ,,Amadeus", w Teatrze Studio), wrzucając Czechowowi do tekstu "żar­tobliwą" uwagę na temat swojej wiel­kiej roli w "Nad Złotym Stawem", przedstawieniu granym także w Po­wszechnym. Uwierzyć w to trudno. Żart ten obliczony jest na śmiech pu­bliczności i oczywiście z taką reakcją się spotyka. Ci którzy się nie roze­śmiali przełykają właśnie bardzo gorz­ką pigułkę.

Parę słów należy się także teatral­nej, premierowej koterii, która na znak klakiera, zrywa się do końco­wych oklasków na równe nogi: Wsty­du Państwo nie macie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji