Artykuły

Dla jednego przeboju

20 lat po premierze Evita w Teatrze Muzycznym w Gdyni już tylko śmieszy

Musical Evita Andrew Lloyda Webbera i Tima Rice'a oparty jest na biografii Evy Duarte. Od chwili premiery w 1978 roku Evita budzi zamieszanie nie z tej ziemi - spektakl pisany dla tłumu rozmija się z nim, zaś odtwórczyni roli głównej najczęściej sprawia wrażenie osoby, która wyskoczyła z własnego losu i nie wie, w którą stronę biec: w kierunku świętości czy potwora? Z historii, z której umysł uczciwy nie powinien zrozumieć nic, wiemy jedno - Evita chciała powtórzyć przygodę z rajem - zapragnęła uszczęśliwić biedaków w nader prosty sposób a la Robin Hood, odbierając bogatym i dając biednym - w ostateczności sprowokowała wiele wydarzeń, ale tak to już jest, że większe wydarzenia spowodowane bywają przez szaleńców, i to szaleńców bardzo przeciętnych.

Dzisiaj Evita stała się popularna: na ekrany kin wszedł film Alana Parkera, autora dzieł świetnych, takich jak Harry Angel czy Ptasiek. Role główne, Evity i Che, grają: Madonna i Antonio Banderas - Ona jest mądra, On jest piękny, Ona jest typem nerwicowca, któremu i sukces, i fiasko jednakowo wadzą, On zaś typem melancholika w negacji realizującego świat.

Właśnie: Kto jest Che? Ludzie mówią i mówią uczenie, że Che to Każdy, że Che to indiańskie słowo oznaczające podziw, ale i smutek. Che to po prostu człowiek - wreszcie Che to Ernesto Guevara - rewolucjonista, marzyciel bez skrupułów.

W musicalu A.L. Webbera i T. Rice'a Che to narrator obecny niemal w każdej scenie, ciągle wyśpiewujący swoje wątpliwości pod adresem Evity - kobietki, której siłę jako przywódcy państwa stanowią: chimeryczność, cynizm i marzycielstwo bez skrupułów - jeżeli ludzie Argentyny tak bardzo kochali ją jako zbawiciela, to tylko dlatego, że wyobrażali sobie, iż Ona - Evita - wierzy właśnie w lud, właśnie w Argentynę - ludzie tak bardzo lubią bajki.

l lutego w Teatrze Muzycznym w Gdyni odbyła się premiera Evity (druga już w Polsce - bo wcześniej musical ten pokazywał Teatr Muzyczny w Chorzowie). Zaczęłam od programu - kulturalnie - i przeczytałam: Była mściwa i zaborcza... kochanki Perona ginęły w tajemniczych okolicznościach i dalej przeciwników politycznych kazała torturować elektrowstrząsami tak, by pozbawić ich sprawności seksualnej, nie dość na tym, czytam dalej, a już się boję: była odpowiedzialna za wykastrowanie paru przywódców opozycyjnych, których jądra trzymała w formalinie w swym biurze. Jakby nie dość, reżyser spektaklu, Maciej Korwin, dodaje: Teraz jest dobry moment dla "Evity". Takich Evit - dziewczyn, które dzięki swej energii i przedsiębiorczości robią zawrotną karierę, jest teraz wiele, każda z nich ma szansę zostać bożyszczem tłumów, świętą... Wcisnęłam się w fotel i pomyślałam, że tego nawet nie wymyśliliby Oliver Stone i Alan Parker. Zapowiadało się dobrze, wszak publiczność dzisiejsza potrzebuje mocnego niepokoju. Odsłoniła się kurtyna i mała scena i duża scena zaczęły kręcić się - miał trwać film, a zaczął się Pogrzeb: najpierw zniknął śmiech, potem uśmiech i pojawił się Che z zapytaniem: Cóż to za cyrk jest?! Och, co za show?! - z zaświatów, na pewno z Raju, zstąpiła Evita i zaśpiewała: Nie żegnaj mnie, Argentyno - według tych, którzy lubią musicale. Evita ma tylko jeden przebój i pech zrządził, iż pojawia się on na samym początku. Ci mniej wybredni dodają: jeden, ale za to jaki! Utwór ten powinien brzmieć niczym modlitwa złożona, według egzaltowanych wielbicieli, ze słów-sztyletów, jak przystoi to świętej lub potworowi. Niestety solistka, Dorota Kowalewska, jeżeli modli się, to robi to tak jak wszyscy, to znaczy bez specjalnej żarliwości; sprawia wrażenie poprawnej aktorki, która dopiero co nauczyła się śpiewać i skupiona jest na tym, by nie zgubić nuty, nie jest ani świętą, ani potworem, jest dobrze ułożoną aktorką z poprawną dykcją, czyli Evitą bez charyzmy. Peron stanowi tylko tło dla Evity. W gdyńskim spektaklu zagrany przez Piotra Gulbierza jest tak nijaki, że aż dziw bierze, iż w ogóle zaistniał. Zresztą należy przyznać, że zaistnienie na scenie wśród obracającej się sceny małej, sceny dużej, wśród obracających się schodów, filarów i w ogóle wszystkiego, jest nie lada wyczynem. Scenograf Piotr Małecki każe biegać solistom po schodach w górę i w dół w takt muzyki, śpiewać i jeszcze obracać się raz w lewo, raz w prawo. Publiczność siedząca w tylnych rzędach zaczęła obstawiać, który z aktorów pierwszy wyrżnie o scenę, ale to była nieprzyzwoita część publiczności, czyli reagująca żywiołowo młodzież. Nikt nie wygrał, bowiem aktorzy biegali poprawnie, nawet bezbłędnie w niezwykle intelektualnie skomplikowanych scenach, na przykład - świeci księżyc nie z tej ziemi, Evita i Peron na schodach (inaczej być nie może) biegając ona w dół, on w górę i na odwrót, prowadzą śpiewającą rozmowę. Peron: Może lepiej wyjechać stąd?, Evita: Jakże mógłbyś się zmyć, kiedy przy tobie już dziś związki zawodowe stać chcą! Generałowie pokonujący mniejszą liczbę stopni: Niech do głowy wbije swej, że jest w łóżku miejsce jej, że jej płacą za to, że nie rusza się. Bladź. Co to jest bladź? Maciej Korwin, reżyser, dopowiada, że: to raczej polityczny dokument, a potem dorzuca: to nie będzie przedstawienie historyczne. Nic nie wiemy i chór śpiewa właśnie o tym: śpiewa bardzo dobrze: Tak i nie, i tak i nie, i tak i nie. I znowu obrót, i znowu schody.

Najwięcej biega Che, a biega pięknie, z wdziękiem, po partyzancku - nigdy nie wiemy, z której, strony schodów zbiegnie. Che gra Tomasz Steciuk i jest to rola ciekawa, dobrze zaśpiewana i zagrana, zaś te schody... na szczęście mu nie przeszkodziły i niebywały tekst Evity też. Gdy podąża w górę, otrzymuje takie oto błogosławieństwo: zamiast kochany szukać tak Nirwany bez końca, lepiej się skup i dla ludzi coś zrób. Nie wiem, czy jest to wina tłumaczenia, czy też tekst ten urodził się już tak głupim, co chyba nie jest rzadką cechą musicalu.

Właściwie o czym jest Evita? Wyłącznie o pieniądzach i chorobie: ktoś dopowie, że bardzo dobrze, bo to jedyne problemy palące, można i tak - otóż Evita uboga zanadto, tak bez przerwy myślała o pieniądzach, że aż umarła - przedtem jeszcze pozbyła się duchowych korzyści z nieposiadania i spadła do poziomu bogaczy i dlatego stała się świętą. Co też ci autorzy potrafią wymyślić, reżyserzy wybrać, a aktorzy zagrać... o tym się nawę filozofom nie śniło.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji