Artykuły

T-shirt w roli głównej

VI Międzynarodowy Festiwal Tańca Współczesnego "ciało_umysł" w Warszawie. Pisze Jacek Marczyński w Rzeczpospolitej.

Dziś wystarczy prosty pomysł i można wyjść na scenę. Z owym pomysłem bywa wszakże najtrudniej.

Festiwal rozpoczął się występem zespołu słynnej Sashy Waltz, potem prezentował coraz mniejsze grupy, by w finale dojść do solowych popisów.

Jeśli tak będzie się rozwijać ta sztuka, niebawem zniknie zupełnie ze sceny. Nie jest to przecież niemożliwe. Gość warszawskiego Międzynarodowego Festiwalu Tańca Współczesnego "ciało_umysł" Francuz Jérome Bel opowiadał publiczności o swoim przedstawieniu, które nie powstało i przekonywał, że najbardziej twórcze jest nie to, co oglądamy, lecz to, co po występach tancerzy pozostaje w naszej pamięci. Wystarczy uruchomić wyobraźnię i własny spektakl jest gotowy. Brzmi to może nieco zawile, ale Bel liczy się w choreografii europejskiej, więc chyba wie, o czym mówi.

Na razie czas wyimaginowanego tańca jeszcze nie nadszedł, dominują bardziej tradycyjne formy kontaktu twórcy z publicznością. Wciąż mamy po jednej stronie widownię (na warszawskim festiwalu każdego wieczoru były jej wręcz nadkomplety), po drugiej zaś - miejsce do popisu dla wykonawców. Celowo nie używam terminów - scena i tancerz, bo taniec dawno już wyszedł z sal teatralnych, staje się wręcz sztuką klubową, przede wszystkim zaś szuka coraz bardziej intymnego kontaktu z odbiorcą.

Tancerzy coraz częściej zastępują performerzy. Mogą robić cokolwiek, nawet trwać w bezruchu. Spektakl "Shortology" Jérome'a Bela składał się z trzech części, w każdej ten sam chłopak stawał przed publicznością i zdejmował kolejny T-shirt, a miał ich na sobie kilkanaście. Napisy lub obrazki na koszulkach tworzyły opowieść. Wystarczy zatem prosty pomysł i można wyjść na scenę.

Z owym pomysłem bywa wszakże najtrudniej - i to jestpierwsza słabość współczesnej sztuki tańca, ujawniająca się tym bardziej dotkliwie, że język, jakim się posługuje, też bywa ubogi. Można wręcz odnieść wrażenie, że stają przed widzami nie ci, którzy mają coś do powiedzenia lub chcą zafascynować formą przekazu, lecz artystyczni ekshibicjoniści, którym publiczny popis sprawia przyjemność. Stwierdzenie to odnosi się zwłaszcza do polskich performerów, biorących udział w festiwalu. Wśród nich szlachetny wyjątek stanowił jedynie Leszel Bzdyl w monologu "Bonsai".

Taniec deklaruje otwartość na każdą formę ruchu, ale poprzestaje na minimalistycznych kompozycjach choreograficznych. Ich twórcy powtarzają swoje układanki, jakby bali się stworzyć większą i spójną artystyczną całość, lub też brakuje im ku temu umiejętności.

Dlatego szlachetnym wyjątkiem pozostaje niemiecka choreografka Sasha Waltz ze swą wizją teatru tańca i dlatego odkryciem tegorocznej edycji festiwalu był BoyzieCekwana z RPA. W duecie "Cut!!", zatańczonym wspólnie z Desire Davids, także posiłkował się krótkimi sekwencjami, ale sięgnął do tradycji rytualnych tańców afrykańskich. Powstała dzięki temu oryginalna opowieść o relacjach między kobietą a mężczyzną, skromna, lecz pełna ekspresji. Boyzie Cekwana wniósł bowiem do dobrze znanej konwencji świeżość innej kultury.

Na zdjęciu: "Ciała" Sashy Waltz.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji