Inny "Fantazy"
KRYSTYNA Skuszanka jeszcze raz sięgnęła po "Fantazego". Najnowsza premiera tej sztuki w Teatrze im. Słowackiego wyraźnie odbiega od inscenizacji wrocławskiej sprzed lat dziesięciu. W tamtym przedstawieniu Skuszanki rzeczywistość sceniczna została jakby wymyślona, poddana estetycznej sublimacji, kontury konfliktów uległy przez to złagodzeniu, a dominował niemal wyłącznie wątek Fantazy - Idalia.
Obecna krakowska realizacja ma inny klimat, inaczej rozłożone akcenty. Jest surowsza i żywsza w tonacji, świadomie oparta na zasadzie kontrastu między osobowością tytułowego bohatera, a postawą Jana i Majora. Skuszanka odczytuje tekst "Fantazego" jako przedostatni rozdział autobiografii romantycznego pokolenia. Oto dwa warianty jego losów: doświadczenia Jana - konspiracja, walka, zesłanie oraz doświadczenia Fantazych - ucieczka w świat poetyckiej wyobraźni. Utwór Słowackiego - jak pisze Skuszanka w notatkach reżyserskich - to "studium przemiany romantyzmu w desperackie błazeństwo - komedia szalonych". Ten zamysł interpretacyjny znajduje konsekwentne uwierzytelnienia w spektaklu.
Zaczyna się on w stylu komedii obyczajowej, ale prowadzonej ostro i zjadliwie. Cała pseudoromantyczna sceneria (celnie podkreśla to scenografia Jacka Uklei) stanowi jedynie fasadę maskującą stan upadłości otoczenia. Gra toczy się o małżeńską stawkę, która jest ostatnią szansą uratowania resztek fortuny nr. Respektów. Ale to tylko ekspozycja. Od chwili przybycia Jana i Majora rzecz nabiera szerszych wymiarów i ogólniejszych znaczeń. Staje się swego rodzaju dyskursem przeciwstawnych racji i postaw ludzi, którzy wybierają w życiu ryzyko czynu działania i tych, którzy pojmują rzeczywistość przede wszystkim w kategoriach estetycznych, przyznając prymat autorefleksji.
Skuszanka dokonuje tej konfrontacji w sposób klarowny, a zarazem z dużą sceniczną wyrazistością. "Komedię szalonych" zamyka w istocie dramatyczny finał. Cała parada póz, afektowanych tyrad, kabotyńskich gestów Fantazego i Idalii staje się jakby pogrzebem polskiego romantyzmu. I oni sami zaczynają być tego świadomi Śmierć Majora przywraca właściwą miarę wartości.
Są w tym przedstawieniu przynajmniej cztery role godne zapamiętania. Anna Lutosławska zbudowała postać Idalii bogatą i wycieniowaną w rysunku. Umiała być nie tylko efektowna, ale i gorzka. Mówiła wiersz z rzadką swobodą i kunsztem. Nieco skromniejszą skalę środków wyrazu zaprezentował Wojciech Zietarski, lecz i on sportretował w pełni przekonywającą osobowość Fantazego - wrażliwego obserwatora, dandysa i błazna, a nade wszystko ironisty. Jerzy Grałek zagrał rolę Jana z całą prawdą psychologiczną i tłumioną emocjonalnością. Niezwykle charakterystyczną, a jednocześnie przejmującą w końcowych scenach postać Majora stworzył Marian Cebulski.
Całe przedstawienie jest więc przykładem bardzo rzetelnej pracy reżysera i teatru. Sceniczna biografia "Fantazego" wzbogaciła się o nową, dojrzałą artystycznie premierę.