Artykuły

Snuj się, snuj, bajeczko!

"Bajka "Czerwony Kapturek" chyba wciąż nie wyczerpała swojej siły oddziaływania. Być może jest to zasługa inscenizacji Teatru Animacji. Ale równie prawdopodobne jest to, że są bajki, których słuchanie nie znudzi się chyba nigdy - o "Czerwonym Kapturku" w Teatrze Animacji w Poznaniu pisze Katarzyna Nowaczyk z Nowej Siły Krytycznej.

"Czerwony kapturek" jest zaliczany do grupy utworów dziecięcych, które mają ostrzec młodych odbiorców przed czającym się na świecie zagrożeniem. Postać małej dziewczynki w czerwonym nakryciu głowy wywodzi się z ludowych baśni, a po raz pierwszy spisana została przez Charles'a Perraulta w XVII wieku. Baśń posiada wiele różnych wariantów, odmian i parafraz. Jedną z nich jest rymowana wersja Jana Brzechwy, która posłużyła twórcom spektaklu w Teatrze Animacji.

Na scenie znajduje się wielka drewniana szafa z czworgiem drzwi. To właśnie wokół niej będzie się koncentrować cała opowieść o dziewczynce i wilku. Nie od razu jednak się rozpocznie. Najpierw wbiegają postaci, ubrane na czarno, które recytują fragmenty świetnie znanych dzieciom bajek Brzechwy - chociażby o jajku, kokoszce czy o selerze na straganie. Przekrzykują się i bawią tekstem, wypowiadając go na różne sposoby. Pośród zgiełku i zabawy z grupy wyłania się narrator-opowiadacz, który proponuje, że przedstawi "bajkę starą, lecz na nowo wymyśloną". Twórcy spektaklu odwołują się do tekstu "Czerwony Kapturek" Brzechwy, w którym poeta zrezygnował z drastycznych scen, jakie znajdują się w oryginale u Perraulta czy braci Grimm. Tu z paszczy wilka w stanie nienaruszonym wyskoczy babcia i wnuczka, a gajowy nie zabije wilka, tylko zabierze go do Warszawy i umieści w zoo. Jest to wersja złagodzona, ale nie zatracająca głównego przesłania. Nie oznacza to też, że spektakl w Teatrze Animacji oparty na tej wersji został zupełnie pozbawiony scen mogących budzić niepokój, poruszenie - kiedy przygasa światło, a w tle słychać pełną napięcia muzykę. Gdy po raz pierwszy pojawił się wilk zakradający się do domku babci, z pierwszych rzędów na widowni zajmowanych przez 3,4-latków padło rzewne "Boję się!" Myślę jednak, że to dobry strach, świadomie wpisany w konstrukcję spektaklu, angażujący, przyciągający uwagę, daleki od pustego efektu i epatowania dzieci brutalnością. Ta i podobne sceny były też natychmiast przełamywane przez obrazy wesołe, sielankowe, co dawało poczucie równowagi, a także chwilę wytchnienia.

"Czerwony Kapturek" to spektakl lalkowy. Każdej postaci zostało przypisane kilka lalek różnej wielkości. Ta wielość jest interesująca przynajmniej z dwóch powodów. Przede wszystkim możliwe stają się bardzo szybkie zmiany i różne teatralne triki. Gdy kapturek znika w domku Babci, zaraz też może pojawić się w oddali na polanie w lesie. Przy ich pomocy łatwo gra się perspektywą. Efektownie wygląda chociażby przedstawienie podróży Kapturka do domku Babci. Wtedy w planie pierwszym aktorka pojawia się z dużą lalką, w planie drugim, we wnętrzu szafy-lasu z nieco mniejszą, a za oknem w planie trzecim, z małą lalką widzianą jakby z oddali.

Aktorzy wchodzą w interakcje z lalkami, co nieraz daje komiczny efekt. Chociażby wtedy gdy narrator opowiada, że babcia była chora. Jednocześnie widzimy na scenie aktorkę, która tak animuje lalkę, by pokazać, doskonale czującą się i tańczącą w rytm muzyki staruszkę. Dzieci świetnie wychwytują tego typu żart, niezgodność, pewną przekorę. Są to więc momenty śmiechu na widowni. Taki zabieg daje również dzieciom poczucie, że świat przedstawiony budowany jest na ich oczach, tu i teraz, a przez to bajka staje się bardziej żywa i zajmująca. Twórcy więc, i to ogromna zaleta, odwołują się do podstawowej właściwości opowiadania, snucia historii, tak ważnego dla dziecka. Stąd istotna rola narratora-opowiadacza. To on powołuje do istnienia świat, porządkuje go i opisuje. Spektakl nie jest więc po prostu odegraniem znanych przygód Kapturka, jest za to żywą opowieścią skierowaną wprost do młodego odbiorcy i tworzoną wobec niego.

Bajka uczy odróżniać dobro od zła, pokazuje konsekwencje decyzji i działań. Jest też formą poznawania świata. Może spełniać nie tylko rolę rozrywkową, ale i terapeutyczną. Jeśli więc straszny wilk będzie schwytany i zamknięty w zoo, to jego złe działanie zostanie ukarane - co przywraca poczucie sprawiedliwości, ale nie będzie budziło w dziecku przerażenia (tak jak mogłoby to być w wersji - ukaranie przez zastrzelenie). Kolejna zatem pochwała za wybór właśnie wersji Brzechwy. Poza tym bajka wspomaga też rozwój wyobraźni i twórczego myślenia u dzieci, co również zostało w spektaklu wykorzystane. Aktorzy operują prostym skrótem i metaforą. Pojawiająca się więc pluszowa, ruda kita, czy czarny kapelusz z drewnianymi kolcami stają zupełnie czytelnym, nie pozostawiającym wątpliwości znakiem - chodzi oczywiście o wiewiórkę i jeżą - przyjaciół Kapturka. Podobnie z krzakami w lesie, którymi stają się dwa duże, zielone parasole - odpowiednio poruszane wydają nawet charakterystyczny świst.

"Snuj się, snuj, bajeczko!", pierwszy wers rymowanki Brzechwy, jest muzycznym motywem przewodnim spektaklu. Pojawia się na początku, ale także później w ważnych dla bajki momentach. Staje się przerywnikiem, daje chwilę wytchnienia i buduje napięcie przed dalszym ciągiem opowieści o losach Kapturka. Aktorzy wraz z dziećmi śpiewają tę krótką piosenkę, angażując jednocześnie młodych widzów do współopowiadania historii świetnie im przecież znanej. Twórcy znajdują także inny pomysł na włączenie maluchów do udziału w spektaklu. Kiedy wilk wpada do domku babci, ta zaczyna uciekać w popłochu. Towarzyszy temu skoczna i wesoła muzyka. Więcej w tym zabawy niż grozy. Wtedy narrator, zachęcając również małych widzów, zaczyna skandować: "Babcia! Babcia!". Staruszka zostaje oczywiście schwytana, ale dzieci świetnie orientują się, że w kolejnej scenie z wilkiem i Kapturkiem, a potem Myśliwym i wilkiem, mogą także wskazać na konkretnego bohatera, klaszcząc i wykrzykując jego imię.

Bajka "Czerwony Kapturek" chyba wciąż nie wyczerpała swojej siły oddziaływania. Podczas spektaklu dzieci reagowały bowiem żywiołowo, z zainteresowaniem śledząc losy dziewczynki i babci. Być może jest to zasługa inscenizacji Teatru Animacji. Ale równie prawdopodobne jest to, że są bajki, których słuchanie nie znudzi się chyba nigdy...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji