Artykuły

KIT

BĘDĘ LEPSZYM CZARODZIEJEM niż "Harry Potter", zakład? Kajtuś (Michał Czachor) nie takie zakłady już wygrywał. Warszawskiemu dzieciakowi o niebezpiecznie rozbudowanej wyobraźni zdarzało się już dla draki dręczyć sprzedawców w centrach handlowych lub całować na ulicy nieznane dziewczyny. We współczesnej interpretacji Roberta Bolesty Korczakowski Kajtuś to dzieciak z publicznej podstawówki - niecierpliwy, w rozchełstanej bluzie, bejsbolówce, z upodobaniem do multipleksów i hollywoodzkich superhiperprodukcji. Gdy poznaje moc magii, jego figle stają się jednak coraz groźniejsze. Czasem przypomina poczciwego Czesia z kultowej kreskówki dla dorosłych "Włatcy móch". Czasem jest gorszy od Koszmarnego Karolka z cyklu Franceski Simon. Widząc, jak trudno zapanować mu nad złością i kaprysami, Kajtuś cierpi. Nie może zrozumieć, czy jest dobry, czy zły. I nie ma żadnego czaru, który pomógłby mu to wyjaśnić.

Takie postawienie problemu i umiejętne przetworzenie współczesnego świata telewizji i galerii handlowych w świat magii to wielki atut spektaklu. Dzieciaku kupują go automatycznie. Tym trudniej zrozumieć, do kogo w takim razie adresowane są żarty o stanie wojennym, wątki satanistyczne i pedofilskie czy prowokacyjna lekcja religii. Dziwi też kompletna ślepota symboliczna reżysera, który uzbrojonego terrorystę w arafatce umieszcza wśród piratów i kowboi na pokazie mody, a czarnemu bokserowi podaje banana niczym małpie. Trzygodzinny spektakl rozpada się, czar pryska. A Kajtusia żal.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji