Artykuły

Połówka

Koniec roku kalendarzowego to zarazem prawie półmetek sezonu artystycznego, tym bardziej że styczeń - tradycyjnie już - nie należy do miesięcy obfitujących w wydarzenia kulturalne. Teatry - po grudniowym wyścigu premier - łapią drugi oddech dopiero po feriach; galerie czekają porządkując plany i przymierzając propozycje do możliwości finansowych; do księgarni zaś, gdzieś dopiero po dwóch miesiącach, dotrą te bestsellery, z którymi wydawcy chcieli koniecznie zdążyć pod choinkę.

Tak więc ani się obejrzeliśmy, a połówka sezonu 88/89 za nami. Jak na razie bez fajerwerków, choć w niektórych dziedzinach dał o sobie znać nowy sposób myślenia o sztuce i odbiorcy. Przede wszystkim - w plastyce. Jesienią w dalszym ciągu trwała jej dobra passa. Jeszcze w centrum zainteresowania stał "Arsenał", choć już może nie tyle jako osiągnięcie artystyczne, lecz doświadczenie społeczne i organizacyjne, gdy w Zachęcie doszło do drugiej wystawy młodych "Świeżo malowane". Firmowała nie - jak dotąd - instytucja, w której pokaz się odbywał, ale indywidualność - krytyk sztuki - Jacek Werbsnowski, jego to gustom, rozeznaniu zawierzyli artyści i publiczność. Wprawdzie takie autorskie przedsięwzięcia wystawiennicze nie są u nas zupełną nowością, ale w dobie powszechnego kryzysu zaufania do anonimowych instytucji, również kulturalnych, właśnie teraz stają przed swoją wielką szansą. Kolejne, dużej rangi wydarzenie z dziedziny plastyki pochodziło z importu. Był nim radziecki "Labirynt" - manifestacja artystyczna pokolenia trzydziestolatków, który choć trwał u nas zaledwie kilka dni, spotkał się z dużym rezonansem, jako że pokazał godną pozazdroszczenia ekspansję, różnorodność i możliwości sztuki ZSRR.

Bez wątpienia więc, dzięki kilku kolejnym imprezom, plastyka, o której przez ostatnich 7 lat niewiele się mówiło, stanęła w centrum zainteresowania opinii publicznej i była tą dziedziną sztuki, o której dyskutowało się najszerzej i najgłośniej.

Zdecydowanie ciszej było wokół teatru. Wciąż brak było wydarzenia, które zelektryzowałoby publiczność. Niedosyt pozostawiły zarówno Międzynarodowe Spotkania Teatralne, jak i rodzinna produkcja. W teatrach obchody 70-lecia odzyskania niepodległości, to temat wdzięczniejszy dla socjologa niż krytyka. Ani sztuki wyciągnięte z lamusa, ani powstałe obecnie z tej okazji - mówiąc delikatnie - nie zachwyciły.

W dalszym ciągu największym aktorskim osiągnięciem sezonu pozostaje gra duetu Łomnicki - Szczepkowska w "Lekcji polskiego" Bojarskiej na scenie warszawskiego "Powszechnego". Równać się z nimi pod względem rangi artystycznej może tylko występ... Łomnickiego w sztuce "Ja, Feuerbach", jednej z ostatnich premier sezonu poprzedniego. Tak więc Tadeusz Łomnicki, od lat uważany za jednego z największych polskich aktorów, dał dwukrotnie w ciągu ostatnich kilku miesięcy dowód i popis swego talentu, kunsztu i wielkiej klasy, a zarazem potrzebnej wszystkim wiary w możliwości ludzi teatru.

Czego by jednak o tej połówce sezonu nie powiedzieć, z pewnością widać starania dyrektorów o to, by afisz teatralny przyciągał publiczność. Jedni stawiają na sentymenty, inni na politykę, jeszcze inni na widziany oczyma różowej serii w TV, seks... W każdym razie, nawet na najbardziej dotąd zaśniedziałych scenach, mniej jest premier nijakich i daje się odczuć dyktat kasy. Jakie to przyniesie efekty artystyczne - czas pokaże.

Zdecydowanie większe powody do radości miała polska kinematografia. I choć rok życia pod rządami nowej ustawy zarówno środowisko, jak i krytyka uznały za nieefektywny, to właśnie film podniósł nasze ogólnonarodowe samopoczucie kulturalne. Stało się to oczywiście, za sprawą Krzysztofa Kieślowskiego, który w Berlinie Zachodnim zdobył europejskiego Oscara. Film wprawdzie znaliśmy wcześniej i był to już jego kolejny wielki sukces, ale miał on przecież swoją międzynarodową wymowę także w tym sezonie.

W dyskusjach, bo i one przecież nadają ton życiu kulturalnemu, dominowały nastroje minorowe. Zdecydowanie nie był to czas efektownych podsumowań, buńczucznych zapewnień ani jasnego widzenia przyszłości. Do dawnych problemów zgłaszanych od początku dekady i wcześniej - jak kłopoty z papierem, poligrafią, stanem technicznym obiektywów, odpływem kadry, brakiem pieniędzy, materiałów, narzędzi i instrumentów do uprawiania zawodów artystycznych doszły nowe związane z wchodzeniem w życie nowych przepisów i ustaw. Obawy o to, czy sfera kultury nie jest dostatecznie chroniona, że brak jej skutecznych mechanizmów regulujących i zabezpieczeń prawnych nasiliły się. Twórcy działacze, pracownicy instytucji boją się, jedni komercjalizacji, inni - wolnej lub choćby swobodniejszej konkurencji czy nawet jakichkolwiek zmian naruszających znane od lat reguły gry. Trudno te niepokoje czy lęki traktować lekko, jako że stoimy przed wielką niewiadomą. Ich słuszność potwierdzi się lub nie w najbliższych miesiącach i z pewnością wpłynie na jakość i ocenę całego sezonu kulturalnego 1988/89.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji