Artykuły

Białystok. Obsada do "Korczaka" prawie skompletowana

Dasz się ogolić na łyso? Schudniesz? Nie przytyjesz? Zdejmiesz te wielkie obcasy? Dobrze, niech już będzie ten hotel California... Rozmaite pytania i polecenia słyszeli w sobotę wszyscy, którzy zgłosili się do castingu do musicalu "Korczak", organizowanego przez Operę i Filharmonię Podlaską.

Kilka miesięcy wcześniej szukano dzieci do obsady widowiska poświęconego słynnemu Doktorowi, teraz kompletowano brakujących solistów w starszym wieku, m.in. 18-25 lat.

I wygląda na to, że obsada do jednego z dwóch najważniejszych widowisk Opery i Filharmonii 2012 roku (premiera w połowie roku, niemal jednocześnie z przenosinami do nowej siedziby opery)jest już właściwie skompletowana.

Zebrani już prawie wszyscy

Co prawda nie ma jeszcze odtwórcy głównej roli - Janusza Korczaka, ale do białostockiej opery zgłosili się sami dwaj znakomici artyści związani z warszawskim Teatrem ROMA: Damian Aleksander i Tomasz Steciuk. A to dobra wiadomość - obaj dysponują znakomitym głosem, są utytułowanymi artystami, do bardzo skomplikowanej muzycznie roli Korczaka są dobrze przygotowani.

- Chciałbym się z nimi spotkać, niewykluczone, że nawiążemy współpracę - mówi Roberto Skolmowski, szef Opery i Filharmonii Podlaskiej. W grę wchodzą dwa nazwiska, jako że "Korczak" ma mieć dwie obsady, a w przypadku dzieci - możliwe, że nawet i trzy. - Stosujemy podwójną obsadę, bo inaczej po prostu byłoby niehigienicznie. Artyści operowi i musicalowi pracują na najdelikatniejszym instrumencie - głosem. Wystarczą drobne infekcje i powstaje problem - mówi Skolmowski. Jak twierdzi - świetnie idzie praca najmłodszych chórzystów (łącznie to prawie 90 dzieci, z chóru dziecięcego opery, a także wyłonionych podczas poprzedniego castingu). Chór opanował już partie w języku angielskim, do świąt ma poznać tekst po polsku (musical ma mieć dwie wersje językowe, jako że będzie eksportowym produktem naszej opery).

- Jestem dumny z ciężkiej pracy, jaką pod kierunkiem naszych pedagogów wykonały te dzieciaki. Oszalały na punkcie musicalu, ślicznie śpiewają, po angielsku coraz lepiej, część schudła do roli. O tym, jak sobie dają radę w zespołowym śpiewaniu będzie można się przekonać 19 maja, kiedy zaśpiewają z okazji 50 Muzeum Rolnictwa w Ciechanowcu - mówi Skolmowski.

Wiadomo już, że w musicalu role zaśpiewają trzy solistki związane z białostocką Operą i Filharmonią: Joanna Motulewicz-Krasuska, Anna Wolfinger i Hanna Różankiewicz. Możliwość zagrania ma też trójka studentów z Akademii Teatralnej, z którą dyrektor Skolmowski nawiązał współpracę. Bardzo istotna jest też rola Madame Stefy, drugiej po Korczaku starszej osoby w musicalu, długoletniej towarzyszki i współpracownicy Doktora. Kto ją zagra?

- Potrzebowaliśmy do tej roli śpiewającej, dojrzałej aktorki. Spotkałem się z Dorotą Radomską, aktorką Teatru Dramatycznego w Białymstoku. Swoim warsztatem wywarła na mnie bardzo dobre wrażenie. Chciałbym jeszcze usłyszeć jak śpiewa - mówi Skolmowski. Inną ważną rolą jest Prześladowca, którą dyrektor określa: "piekielnie trudna", jako że jedna osoba ma zagrać kilka twarzy Zła. - To w jednym momencie Doktor Mengele, w drugim Goebbels, żołdak niemiecki z getta, czy urzędnik NSDAP. Chciałbym, aby tę rolę w podwójnej obsadzie zagrali nasi tenorzy Przemysław Borys i Tomasz Tracz - opowiada dyrektor opery.

Już trwają próby choreograficzne dla najmłodszych, w kwietniu zaczną się próby reżyserskie. Musical wyreżyseruje sam Skolmowski, wspomagać ma go nowy nabytek opery - dyrygent Tadeusz Płatek z Krakowa, kierownik muzyczny przedstawienia, który chce się specjalizować w operze (w Białymstoku będzie też pracował przy "Strasznym Dworze" Moniuszki, którym opera ma inaugurować we wrześniu nowy sezon, już w nowej siedzibie).

Kompletowanie obsady i zespołu zbliża się więc mocno ku końcowi. Sobotni casting - jak mówi dyrektor - "rozwiązał sprawę wszystkich ról żeńskich".

- Choć ciągle szukamy jeszcze jakiegoś dobrze wyglądającego i śpiewającego chłopaka do roli Marka, o którego rywalizują dwie dziewczyny - mówił w sobotę dyrektor. - Zobaczymy, może zjawi się jeszcze w niedzielę.

Tenor okazał się barytonem

W sobotę Marka nie było, było za to sporo ciekawych śpiewaczek, choć nie wszystkie nadawać się mogły akurat do musicalu "Korczak". Sporo chętnych przyjechało z Bydgoszczy, większość uczestników ukończyła szkoły muzyczne, kształciło głos, miało za sobą pierwsze próby koncertowe. Ale pojawiła się też sprzedawczyni ze sklepu spożywczego, absolwentka zarządzania, licealistka czy też gospodyni domowa. Nikt nie odszedł z niczym - każdy dostawał fachowe uwagi, które mógł i powinien wykorzystać w przyszłości.

I tak chłopak śpiewający w zespole Mazowsze dowiedział się, że ma bardzo dobry głos, ale tak naprawdę nie powinien śpiewać tenorem, bo ma znakomity baryton. Inna uczestniczka w anturażu z Matrixa, na co dzień prowadząca dom arię z "Upiora w operze" zaśpiewała takim mocnym głosem, że aż dreszcz przeszedł słuchaczom po karku.

- Ma pani świetne warunki głosowe. A jak będzie pani śpiewała mniej ściśniętym gardłem, to już w ogóle będzie znakomicie. Warto się pouczyć - usłyszała od Dariusza Grabowskiego, profesora wokalistyki, cenionego pedagoga z 25-letnim stażem (wykształcił już całe pokolenia śpiewaków) i 19-letnią praktyką śpiewaczą w teatrach operowych, obecnie konsultanta wokalnego Opery i Filharmonii Podlaskiej.

Podczas castingu bezkonkurencyjne okazały się dwie, bardzo utalentowane śliczne brunetki.

26-letnia Monika (po wydziale wokalno-aktorskim w Gdańsku) piosenkę Edith Piaf zaśpiewała tak (a potem wykonała kilka ćwiczeń wykonanych przez komisję), że Skolmowski już po paru minutach rzucił cicho w stronę kolegów:

- Chłopaki, chyba mamy Gołdę! Świetna dziewczyna. Jaka wrażliwa, jaka bezczelność i siła! Niby delikatna, ale to nie będzie wcale taka krucha Gołda.

A do śpiewającej: - Tylko nie możesz przytyć nawet 5 deko.

Zainteresowanie wzbudziła też 28-letnia Marta. Ledwie dwa miesiące temu wróciła do Białegostoku ze Stanów, do których wyjechała z rodziną jako dziesięciolatka. W USA uczyła się w amerykańskich szkołach aktorskich, zagrała nawet małą rólkę na Broadwayu. Skolmowski początkowo zdystansowany patrzył w jej papiery, kręcąc nosem poprosił o zagranie jakiejś sceny. Ale potem było już tylko lepiej - Marta zrzuciła wysokie szpilki, usiadła na krześle i zagrała po angielsku scenkę, którą ostatni raz przygotowywała dwa lata temu.

Jurorzy byli zachwyceni.

Grabowski: - Śpiewa pani i gra w niezwykle naturalny sposób. Nikt pani nie zepsuł.

Skolmowski: (już do jurorów): - To przesłuchanie powinny zobaczyć osoby, które uczą w teatrach. Świetne dziecko. Ona potrafi to, czego w Polskich szkołach nie ma: ma organiczność mówienia. U nas grają, że śpiewają i grają. Ona robi to naturalnie. Może to nasza Łucja?

Polska prapremiera "Korczaka" w Białymstoku zostanie pokazana podczas drugiego dnia inauguracji nowego gmachu Opery i Filharmonii Podlaskiej. Musical "Korczak" został wyprodukowany przez Theatre Royal Plymouth pod patronatem Youth Music Theatre, jednej z najważniejszych brytyjskich organizacji promujących teatr muzyczny dla młodzieży. Białostocka placówka nabyła do niego prawa i zaprezentuje go z okazji 70 rocznicy śmierci Janusza Korczaka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji