Artykuły

Kraków. Mrożek Pod Globusem, czyli w oczekiwaniu na dedykację...

Wczoraj w Księgarni Pod Globusem od godz. 16 Sławomir Mrożek podpisywał II tom swojego "Dziennika". Ale chętni do zdobycia podpisu musieli wykazać się nie lada wytrwałością - trzeba było czekać w długiej kolejce. Dość wspomnieć, że pierwsi oczekujący przyszli już po godz. 14!

Dla jednych odkryciem było to, że podpis, który widnieje w książce, to "Sław Mrożek", dla innych, że pisarz, znany z małomówności, jednak czasem coś mówi. Pyta o imię osoby, dla której ma być dedykacja, albo mówi "Proszę bardzo", podając książki.

- Zastanawiałam się, jaki będzie. Przecież to jeden z najwybitniejszych polskich pisarzy. Jak takiego nie kochać za absurd. Może nawet zapyta, jak mi się podobało. Tylko ja jeszcze nie dokończyłam tego "Dziennika" - mówi Karolina Krzysztof, dwudziestolatka, która przyszła po godz. 16, by zdobyć na książce podpis Sławomira Mrożka. Niestety, nawet nie weszła do Księgarni Pod Globusem, gdzie siedział już autor "Wesela w Atomicach", tylko ustawiła się w kolejce, która wyszła daleko poza budynek. - Tak naprawdę to można powiedzieć, że stoję na przystanku. Takim przystanku do wielkiej literatury, do legendy dramatu - ekscytuje się studentka polonistyki.

- Chyba już trochę przesadzasz. Sam jestem zaskoczony, bo tej jej miłości to akurat nie znałem - mówi Krystian, jej chłopak.

I od razu zaznacza, że jest tu tylko dla towarzystwa. On nie ma takiej słabości do literatury jak ci, którzy na spotkanie, w czasie którego Sławomir Mrożek miał podpisywać książki, zaplanowane na godz. 16, przychodzili już po... godz. 14! - Chciałam mieć pewność, że zdążymy. Nie wiedziałam, czy nie zostanie przerwane podpisywanie, wolałam być wcześniej - mówi Regina, która wyszła dość szybko.

Ci, którzy nie mogli się doczekać, woleli poprzeszkadzać fotoreporterom i... ustawić się przed witryną księgarni. Przez nią dobrze było widać autora "Tanga". Siedział w czapeczce, uśmiechając się do podchodzących do stolika czytelników. Za każdym razem pytał o imię osoby, dla której ma być dedykacja. Dla jednych to spotkanie z pisarzem, dla innych - z literacką legendą. Widać to po reakcjach. Niektórzy wręcz ze łzami w oczach (sic!) patrzyli, gdy w ich książce (niekoniecznie w najnowszym "Dzienniku") składa swój podpis.

- Nie był rozmowny. Ale ciekawe, czy wszystkim podpisywał się jako Sław Mrożek? - zastanawia się Regina.

Zastanawianie się nad tym, czy Sławomir Mrożek powie coś, nie jest bezzasadne. Autor "Tanga" słynie z lapidarności swych wypowiedzi. Często ogranicza słowa do minimum. Dość wspomnieć, że podczas poprzedniej wizyty w Krakowie, gdy promował pierwszy tom "Dziennika", a na Rynku Głównym w rytmie słynnego tanga "La cumparsita" mieszkańcy miasta tańczyli dla wybitnego dramatopisarza, autor "Wesela w Atomicach" przemówił. Wtedy padło tylko "Dzień dobry", ale i tak wywołało gorący aplauz. Słynący z niechęci do publicznych wystąpień pisarz nie lubi przemawiać. Jednak wszyscy wstający od stolika, przy którym podpisywał książki, zgodnie podkreślali, że tym razem także mówił. Zazwyczaj kończyło się na pytaniu o imię i słowach: "Proszę bardzo", przy podaniu książki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji