Artykuły

Kobiecość

Loleh Bellon, a wła­ściwie Marie-Laure Bellon, jest uznawa­na za jedną z najwybitniej­szych aktorek francuskich starszego pokolenia. Po sce­nicznych sukcesach (związa­na była z Theatre National Populaire) spróbowała swe doświadczenia teatralne wy­korzystać w dramatopisarstwie. W 1976 r. - mając lat 51 - zadebiutowała sztu­ką "Czwartkowe damy". Premiera utworu odbyła się w listopadzie 76 w Studio des Champs Elysśes. Przed­stawienie odniosło sukces. Leloh Bellon otrzymała za swój pisarski debiut literacką "Nagrodę Ibsena 1976". Następna sztuka Bellon - "Changement a vue" - wy­stawiona w grudniu 1978 w paryskim teatrze Mathurins przyniosła autorce nagrodę przyznawaną początkują­cym pisarzom.

"Czwartkowe damy" z ty­tułu, to trzy starzejące się kobiety. Spotykają się co czwartek i wspominają przy herbatce. W ich wspomnie­niach wspólne przeżycia z dzieciństwa i młodości mie­szają się z teraźniejszością, drobne wydarzenia z wydarzeniami historycznymi, sprawy ważne i najważniej­sze z drobiazgami. Wspom­nienia są ucieczką od nie­ciekawej teraźniejszości, ą przede wszystkim próbą podsumowania życia - życia, które już się dokonało, w którym wszystko co być mogło już było.

Wystawił "Czwartkowe damy" teatr Powszechny na swej małej scenie - w re­żyserii Piotra Cieślaka, ze scenografią Zofii Maciejew­skiej i muzyką Macieja Ma­łeckiego. Tytułowe bohater­ki to Mirosława Dubrawska (Helena), Elżbieta Kępińska (Maria) i Anna Seniuk (So­nia).

Jest sztuka Bellon przy­kładem dobrej dramatopisarskiej roboty. Ale nie ma w niej niczego odkrywcze­go. Ot, trzy niegdyś dziew­czynki, potem dziewczyny, młode kobiety i wreszcie ko­biety dojrzałe, starzejące się: takie były, a takie są. To znaczy są - każda na swój sposób - ciągle takie same, bo w gruncie rzeczy będąc dziewczynkami i dziewczynami już się stały, już wtedy można było po­wiedzieć jaką kobietą każda z nich będzie. Rzecz tylko w tym - jakie są. Jest bo­wiem utwór Bellon demonstracją kobiecości, kobiecoś­ci w trzech wydaniach.

Nie ma w nim niczego, co mogłoby nas dzisiaj na­prawdę poruszyć, wciągnąć w sprawę rozgrywaną na scenie. Dowodem reakcja widzów, ożywiających się wyraźnie i jedynie w mo­mentach, kiedy na scenie pojawiają się akcenty, któ­re od biedy można by uznać za polityczne. Od biedy - bo przecież Bellon użyła ich nie po to, by się polityką zajmować (inaczej zresztą zdania o rewolucyjnej Ro­sji, komunizmie i ZSRR brzmią dla Francuzów, a inaczej dla nas), lecz tylko po to, by tym lepiej scha­rakteryzować bohaterki, po­kazać ich postawę wobec niegdysiejszych wydarzeń, pokazać czym niegdyś, w młodości żyły, jak dawny żar spopielił się w dojrza­łości pozostawiając wzru­szenie dawno minionymi za­pałami, czy też - jak wy­darzenia historyczne wpły­nęły, bądź nie, na ich jed­nostkowe życie.

Ale jest sztuka Bellon utworem o kobietach napi­sanym przez aktorkę dla trzech dobrych aktorek. I będąc przykładem dobrej dramatopisarskiej roboty, w spektaklu wyreżyserowa­nym przez Cieślaka staje się przykładem dobrej roboty teatralnej-Obsada "Czwart­kowych dam" jest wyni­kiem bardzo trafnego wy­boru jakiego reżyser doko­nał. I jeśli miałabym pole­cać obejrzenie "Czwartko­wych dam" to właśnie ze względu na to, że przed­stawienie w Powszechnym jest aktorskim popisem Dubrawskiej, Kępińskiej i Se­niuk - każdej z nich w jednakim stopniu. A tak­że dlatego, że w spektaklu tym wszystkie jego elemen­ty: reżyseria, gra aktorek, scenografia, kostiumy i mu­zyka świetnie się wzajem­nie uzupełniają, tworząc jedność wartą zobaczenia, choć tak odległą od spraw i wydarzeń będących dziś przedmiotem naszych naj­żywszych zainteresowań.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji