Artykuły

Fantazy

ZOFIA KARCZEWSKA-MARKIEWICZ w recenzji z "Fantazego" marzy o warszawskim festiwalu sztuk Słowackiego. Myślą, że równie interesująca byłaby konfrontacja wszystkich, chociażby tylko powojennych opracowań "Fantazego". W takim zestawie (praktycznie rzecz jasna bardzo trudnym do zrealizowania) ostatnie przedstawienie "Fantazego" w Teatrze Narodowym wyróżniałoby się nie tylko reżyserskim sukcesem HENRYKA SZLETYŃSKIEGO, ale nowymi ujęciami czołowych postaci sztuki - Fantazego i Idalii. Ujęciami być może dyskusyjnymi, były to bowiem postacie z dwóch różnych przedstawień "Fantazego", ale nowymi i oryginalnymi. Reżyser w trakcie dojrzewania przedstawienia dostrzegał chyba to "niedopasowanie" Fantazego i Idalii, pozostawił jednak wykonawcom duży margines twórczy, co wynika chociażby z fragmentu drukowanego w programie teatralnym "Notatnika reżyserskiego" ("Jak rysują się bohaterowie główni? Obrysowują ich aktorzy, ale jaki jest rysunek "obiektywny"? Taki rysunek nie powinien być szkicowany piórem reżysera...").

Niewątpliwym osiągnięciem reżyserskim jest uzyskanie jednorodnego stopu różnych elementów tej "dramatycznej komedii" czy "tragikomedii": warstwy obyczajowej i romantycznej, ironii i dramatu, akcentów farsowych i heroicznych - co przy respektowaniu wspomnianej już "suwerenności artystycznej" czołowych wykonawców było rzeczą niewątpliwie trudną. Mamy więc w przedstawieniu Szletyńskiego i satyrą na oportunistyczne podolskie ziemiaństwo popowstaniowe (mariażowe spekulacje hrabiostwa Respektów) i ironicznie potraktowaną, romantyzującą, i egzaltowaną "emigrację" (wątek Fantazy - Idalia), i "kwestię narodową" (Jan) i problem współdziałania polskich i rosyjskich ruchów wolnościowych (Jan i Major). Każdy z tych wątków osadzony jest we właściwym klimacie i rozgrywany w odpowiedniej konwencji, krzyżując się i kontrastowo nakładając.

W PRZEDSTAWIENIU są trzy interesujące kreacje: JANA KURNAKOWICZA, MIECZYSŁAWA MILECKIEGO i EWY BONACKIEJ. Pierwsze wejście Kurnakowicza widownia wita oklaskami. I większość oklasków należy chyba do niego po zakończeniu przedstawienia, kiedy jesteśmy pod silnym wrażeniem głęboko wzruszającej i diabelnie trudnej do zagrania sceny śmierci Majora. (Marzę o tym, by tego wielkiego artystę ujrzeć wreszcie w repertuarze współczesnym - choćby w "Widoku z mostu" Millera; niech zresztą grywa różnych majorów, byle częściej, niż dotąd).

Predyspozycje aktorskie Mileckiego zdecydowały, że postać Fantazego wyrosła ponad pierwowzór tekstowy, a dokładniej: poza sceniczne tradycje tej postaci, które się w nas zagnieździły. Oglądając Mileckiego wierzy się, że pierwowzorem Fantazego był istotnie Krasiński. Jest w tej kreacji jakaś nieuświadomiona tragiczna siła, tragiczne zagubienie, spychające tkwiące w postaci elementy kabotyństwa i romantycznej egzaltacji, jest i ostra autoironia - szczególnie w scenach drugiej części spektaklu. Antytradycyjna jest też Idalia Ewy Bonackiej, ale taka właśnie Idalia, rozumna i czująca, realistycznie dramatyczna, wyzbyta egzaltacji i drażniącego niepokoju - zbyt już wyraźnie wyłamuje się z utworu Słowackiego, mija się z Fantazym, narzuca inny klimat i inny ciężar wątkowi Fantazy-Idalia. Pozostali wykonawcy nie wyszli poza tradycje kreowanych postaci, można tylko dyskutować ujęcie roli Rzecznickiego, którego JAN ŻARDECKI gra zbyt jowialnie i "poczciwie" (znowu dobrze i konsekwentnie zbudowana rola, tylko z innej sztuki).

W PIĘKNEJ, wyrazistej scenografii brakowało być może akcentów, które przypominałyby od innych utworów Słowackiego - jest jednak programowo dramatem antyromantycznym.

[data publikacji artykułu nieznana]

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji