Artykuły

Jak polubić codzienność ?

"Codzienność" - recital autorski Marka Sitarskiego w Teatrze im. Bogusławskiego w Kaliszu. Pisze Bożena Szal-Truszkowska w Ziemi Kaliskiej Gazecie Poznańskiej.

Marek Sitarski - nie wiadomo dlaczego - ma już w Kaliszu sporą grupę swych fanów. W Teatrze Bogusławskiego jest dopiero pierwszy sezon, a ciekawszych propozycji scenicznych też tu nie otrzymał. Na dzień dobry sam przygotował monodram "Jak zjadłem psa" wg. J. Griszkowca (wyróżniony potem przez jury Kaliskich Spotkań Teatralnych), a już na zamknięcie sezonu zaprosił nas na autorski spektakl, z udziałem także kilku innych osób z kręgu teatru - rodzaj kabaretowego recitalu pt. "Codzienność", którego premiera odbyła się w ubiegłą sobotę.

Sitarski nie ma urody scenicznych amantów, do których wzdychają dorastające panienki a czasem też nobliwe damy. To raczej typ sympatycznego brzydala. Natura obdarzyła go dużą wrażliwością muzyczną, ale nie dała zbyt wielkiego głosu. Jego teksty, co bardziej widoczne w monologach niż piosenkach, nie są ani odkrywcze ani finezyjne, a kompozycje zdumiewająco proste - czego zresztą autor ma pełną świadomość.

Tym, co go wyróżnia - przynajmniej w spektaklu "Codzienność" - jest przede wszystkim poczucie humoru, a także dość szczególny dystans do siebie i innych. Do tego, co robi na scenie i w ogóle do całego swata. Dystans, który pozwala leciutko kpić z wszystkiego. Nie ma w tym jednak zjadliwej ironii czy złośliwego obśmiewania. Wręcz przeciwnie ten często podskórny humor oswaja ową "codzienność", usprawiedliwia i rozgrzesza - czyni ją bardziej ludzką. Taką rzeczywistość można zaakceptować a nawet polubić. Najważniejsze, żeby nie dać się zwariować... - to motto spektaklu.

Piosenki, monologi czy skecze z tego programu mówią o naszym życiu powszednim, które czasem potrafi człowieka wyprowadzić z równowagi i nieźle wkurzyć [cholera mnie bierze na niedzielnym spacerze...), ale ogólnie rzecz biorąc nie jest tak źle: Pada deszczyk sobie pada Zostawiłeś duszę u sąsiada Kroczysz teraz po chodniku Uśmiechnięty i zmoknięty, też...

A czasem nawet bywa pięknie, bo kiedy spadną liście, robi się zajebiście.

Sitarski śpiewa swoje rymowanki, przygrywając na gitarze lub banjo, a przy okazji parodiując zarówno mody czy style jak i estradowych idoli. Aby nie było nudno i monotonnie do towarzystwa zaprosił sobie "mały bandzik", który tworzą: Milena Suś-Strapko (akordeon), Olgierd Futoma (przeszkadzajki - coś z grupy instrumentów perkusyjnych), Olo Janiszewski (puzon dość duży, złoty i ładny), Krzysztof Matusiak (kontrabas - też duży!). W premierowym spektaklu wziął udział także Patryk Cannon (gitara elektryczna); ważne zadania artystyczne o-trzymali również ELżbieta Ka-czmarek (zawsze niezawodna inspicjentka i suflerka) oraz Maciej Górnicki (bardzo sceniczny rekwizytor).

A gościmi Marka Sitarskiego w tym programie byli najpopularniejsi aktorzy kaliskiej sceny, Iza Noszczyk i Sebastian Pawlak; młodzi-zdolni, Ewa Mysłakowska i Wojciech Masacz oraz senior Jerzy Górny. Gospodarz powierzył im różne zadania, ale też pozwolił trochę z siebie pożartować i w ogóle z artystów! I taka dawka luzu bardzo się przydała. Zwłaszcza po ostatnich emocjach, jakich dostarczał nam teatr.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji