Artykuły

Dzieci i dorośli w magicznym świecie Kerna

"KARAMPUK, czyli opowieść o króliku z cylindra" w reż. Ireneusza Maciejewskiego w Teatrze Baj Pomorski w Toruniu. Pisze Wiesław Kowalski w serwisie Teatr dla Was.

Kiedy po brawurowo rozegranym śpiewającym finale zza parawanu wychodzi do ukłonów pięcioro aktorów, wprost nie sposób uwierzyć, że to tylko oni wyczarowali cały magiczny świat przedstawiony w nieco już dziś zapomnianym dziele Ludwika Jerzego Kerna, zatytułowanym "Karampuk".

"Karampuk", podobnie jak "Ferdynand Wspaniały", należy już do klasyki dziecięcej literatury; do twórczości, o którą dziś już niełatwo. Nikt bowiem tak jak Kern nie potrafił rozbudzać w dziecku potrzeby kontaktu ze światem poezji, swoistego poczucia humoru, nie pozbawionego zawadiackiego przymrużenia oka. Dzisiaj to znakomite antidotum na okrucieństwo i brutalność gier multimedialnych, a także współczesnych kreskówek, przed którymi tak trudno obronić nasze dzieci. W toruńskim Baju Pomorskim na kanwie "Karampuka" powstał szalenie sympatyczny i inteligentny spektakl, nic nie gubiący z subtelnego dowcipu i przewrotności językowej pierwowzoru, nie tylko o ukrytych króliczych marzeniach, ale również o radości poznawania świata. Realizatorom udało się przy tym zachować na scenie, zarówno w słowie jak i w obrazie, najważniejsze cechy gatunkowe satyrycznego pisarstwa Kerna, który potrafił z charakterystycznym tylko dla siebie poczuciem humoru i dystansem opowiedzieć o pozornie dwóch różnych rzeczywistościach, dziecięcej i dorosłej; o wrogości, która potrafi przerodzić się w pełną sympatii więź emocjonalną, w przyjaźń, znoszącą wszelkie granice, spory i nieporozumienia. W toruńskim spektaklu wszystko to udało się wyartykułować w sposób tyleż oszczędny, co nie pozbawiony swoistego uroku. Bogata różnorodność motywów utrzymana jest w jednorodnej stylistyce, bez cienia agresywności, bliskiej konwencji teatru czysto literackiego. Można powiedzieć śmiało, że to sztuka pełniąca rolę animatora nie tylko wyobraźni, ale i samych uczuć. Ma dużo wdzięku, jest finezyjna i ucieka od dosłowności efektów. Precyzyjnie wyreżyserowana inscenizacja Ireneusza Maciejewskiego ujęta została w przemyślany i konsekwentnie realizowany rygor kompozycyjny, dla dzieci szkolnych na pewno jasny i klarowny. To spektakl, który może nie tylko pobudzać wyobraźnię, ale i ją kształcić, rozwijać i bogacić, uczy też porządkować świat wtedy, kiedy ni stąd, ni zowąd wpada w chaos.

Na szczególną uwagę zasługuje rewelacyjna rola tytułowego Karampuka, w interpretacji Anny Katarzyny Chudek. To jak aktorka posługuje się głosem, jak nim moduluje, przy tym nie roniąc żadnego sensu ni słowa, jest naprawdę godne największego podziwu, tak samo jak umiejętność Jacka Pysiaka w poszukiwaniu właściwych środków dla treści, które chce publiczności przekazać w roli Miguela Campinello de la Vare Zapassasa.

Scenografia Dariusza Panasa to kilka plastycznie wyrazistych znaków sugerujących miejsce akcji - garderobę, garaż, ulicę, pokój Jej prostota i umowność umożliwiły szybkie zmiany, a pojawiające się i znikające ruchome elementy, w niczym nie burzyły przebiegu spektaklu. Przestrzeń sceniczna stanowi nie tylko tło, lecz wspaniale "gra", wspomagając tematy, aktorów i sensy spektaklu. Jest potwierdzeniem tezy, jak łatwo do dziecięcej wrażliwości przenikają pozasłowne warstwy widowiska. Przedstawienie bardzo udanie łączy z sobą plan lalkowy, czarny teatr i teatr cieni, z będącym w przewadze żywym planem aktorskim. Niewątpliwym atutem widowiska, które z pozoru wydaje się być rozgrywane w dość staromodnej atmosferze, jest jego humor, z zastosowanymi umiejętnie i delikatnie elementami pastiszu, parodii i groteski. Również muzyka Zbigniewa Krzywańskiego sprawia, że inscenizacja jest dynamiczna. Słychać, że kompozytor ma dar prostoty melodycznej, własny styl, nieobca mu jest kultura muzyczna i teatralna.

Pomimo całej czytelności fabuły, dobrego tempa i logiki scenicznych zdarzeń oraz sytuacji, jest w spektaklu kilka momentów niestety nieco przegadanych, jakby reżyser bał się czegokolwiek uronić z rzeczywiście pięknego, bogatego w niuanse, Kernowskiego języka. Małe skróty, szczególnie w drugiej części spektaklu, na pewno wyszłyby tej realizacji na dobre, tym bardziej że miejscami nie najłatwiejsza stylizacja językowa Kerna, może czynić dramat mniej dostępny dla dzieci od lat czterech. A tacy widzowie mają być wedle zapowiedzi Baja Pomorskiego na spektakl zapraszani. Jedno jest jednak pewne. Mamy do czynienia z pojawieniem się na scenie lalkowej interesującej i wartościowej literatury, dla której młody reżyser próbował znaleźć właściwy klucz interpretacyjno-inscenizacyjny, szukać środków teatralnych adekwatnych do rodzaju i urody utworu Kerna, do trafnego i nie pozbawionego inwencji wydobywania komizmu opowieści. W rezultacie wejście w świat magii pozwala nam zrozumieć - o dziwo! - że głupota, bezmyślność i niegrzeczność nie popłacają, wiedza i szlachetność pomagają osiągnąć cenne wartości, a uśmiech i bezinteresowna przyjaźń bywają najcenniejsze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji