Artykuły

Władza słucha

Na premierę "Czy pan to będzie czytał na stałe?" Marzeny Sadochy i Michała Kmiecika przyszedł wicemarszałek województwa Radosław Mołoń, znany z próby odwołania dyrektorów kilku dolnośląskich scen. Chciał odczytać własne oświadczenie, ale pod wrażeniem przedstawienia zrezygnował. Chciałoby się, żeby władza częściej słuchała artystów - pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej.

Obrazy tygodnia

Poniedziałek. W samolocie z Moskwy do Warszawy przeglądam "Bolszoj Gorod" ("Wielkie Miasto"), popularny dwutygodnik moskiewski. Na okładce napis wielkimi czarnymi literami: "Uwolnić Pussy Riot". To feministyczna grupa punkrockowa, znana z nielegalnych koncertów na ulicach i placach, podczas których aktywistki ubrane we wściekle kolorowe kominiarki i miniówy śpiewają piosenki przeciw Putinowi. Po ostatnim występie w cerkwi Chrystusa Zbawiciela (to tak jakby zagrać punka na Jasnej Górze) dwie dziewczyny zostały aresztowane, grozi im do siedmiu lat więzienia za rzekome szerzenie nienawiści na tle religijnym. Jurij Ostromenckij pisze tak o reakcjach Cerkwi, która domaga się surowych wyroków dla aktywistek: "Dowiedzieliśmy się, że cerkiew to tuba i broń władzy. Pokazali nam, że wiara to nie jest prywatna sprawa wierzącego, ale obowiązek, nad którego prawidłowym wypełnieniem czuwają tysiące wściekłych parafian. A w tych, którzy są przeciw, wcielił się diabeł i trzeba go natychmiast wypędzić przy użyciu specjalnego sprzętu".

Wtorek. Parafianie czuwają także w Zabrzu. Dyrektor tamtejszego teatru kazał ocenzurować spektakl "Nieskończona historia" Artura Pałygi i Uli Kijak na życzenie trzech widzów, którym przeszkadzały sceny związane z religią i Kościołem. Między innymi ma być zlikwidowana atrapa ciąży u jednej z bohaterek, aby nikt nie miał skojarzeń, że może ona mieć dziecko z księdzem, nie będzie też sceny uderzenia Biblią w plecy. Dyrekcja twierdzi, że jeśli twórcy nie ocenzurują spektaklu, władze miasta każą go zdjąć z afisza. Miał być zorganizowany nawet specjalny pokaz dla urzędników, jak za PRL-u, ale pani prezydent miasta odmówiła udziału. Rosjanie powiedzieliby: czysty Gogol!

Środa. Potęga poezji: to, czego nie odważyli się powiedzieć politycy, powiedział Günter Grass w swoim wierszu "Co musi zostać powiedziane". Noblista krytykuje Izrael za politykę wobec Palestyny i Iranu zagrażającą pokojowi na świecie. Chyba żaden utwór poetycki nie wywołał takiego rezonansu od czasu "Poematu dla dorosłych" Adama Ważyka, bolesnego rozliczenia ze stalinizmem z 1955 roku. Można się nie zgadzać z Grassem, ale ignorować jego głosu nie sposób. Niemiecka opinia publiczna uznała, że w pisarza wstąpił diabeł antysemityzmu, i od kilku dni go wypędza. Z chóru wyłamał się jedynie "Der Spiegel", który poparł noblistę: "Chociaż wiersz może nie zdobędzie żadnych nagród, Grass rozpoczął ważną i spóźnioną debatę. Powinniśmy być mu za to wdzięczni". Tymczasem w Gdańsku gmina żydowska zapowiedziała, że w proteście przeciw wierszowi nie spotka się z pisarzem, który w rodzinnym mieście ma obchodzić urodziny. Po Izraelu gdańska synagoga jest drugim miejscem, gdzie Grass jest persona non grata.

Czwartek. Swoją ważną i spóźnioną debatę toczą ludzie teatru, protestujący przeciw próbom komercjalizacji scen. Teatr Polski we Wrocławiu wystawił o tym spektakl "Czy pan to będzie czytał na stałe?" Marzeny Sadochy i Michała Kmiecika. Na premierę przyszedł wicemarszałek województwa Radosław Mołoń, znany z próby odwołania dyrektorów kilku dolnośląskich scen. Chciał odczytać własne oświadczenie, ale pod wrażeniem przedstawienia zrezygnował. Chciałoby się, żeby władza częściej słuchała artystów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji