Artykuły

Sam sobie winien

Głupi ten Nowak, że aż strach. Robiłby, jak jego poprzednicy, trzy premiery w roku, to by pracy szukać nie musiał. Sam sobie winien, bo w teatrze nie było spokoju, tylko premiera goniła premierę. W tym roku chyba ich z dziesięć zrobili. Ludzie tylko do teatru łazili i parkingi blokowali - pisze Marek Sterlingow w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto. Odwołanie Macieja Nowaka ze stanowiska dyrektora Teatru Wybrzeże w Gdańsku komentują także ludzie kultury i dziennikarze.

prof. Jan Ciechowicz, teatrolog, kierownik Zakładu Dramatu, Teatru i Filmu Uniwersytetu Gdańskiego:

Nie jestem zaskoczony decyzją marszałka. Maciej Nowak z pewnością nie sprawdził się jako przedsiębiorca, nie wywiązał się z obowiązków finansowych, nałożonych na niego. Jednak według mnie broni się on jako szef artystyczny Teatru Wybrzeże. To on wprowadził do tej instytucji nowatorski styl i poszukiwanie formy, które były potrzebne po zapaści, jaka pojawiła za dyrektora Krzysztofa Nazara. Cenię go za postawienie na młodość, myślę tu przede wszystkim o takich nazwiskach, jak Jan Klata, reżyser spektaklu "H" na podstawie Szekspira i Grzegorz Wiśniewski, twórca "Mewy" i "Matki". Dobrą decyzją Macieja Nowaka było przebudowanie sceny przy Targu Węglowym, podobał mi się ruch w repertuarze - pojawiało się w Wybrzeżu nawet 10 premier rocznie. Z drugiej strony Maciej Nowak działał czasem zbyt gorączkowo, zbyt pochopnie realizował niektóre pomysły - myślę przede wszystkim o części młodych dramatów - i słabo je przygotowywał. Mam mu za złe także zmianę Teatru Kameralnego w Sopocie - sceny, która pamięta "Czekając na Godota" i "Szewców" - w teatr bulwarowy. Nie mogę się pogodzić także ze zlikwidowaniem programów teatralnych, te wydawane obecnie kartki nadają się jedynie na pocztówki, które można wysłać znajomemu. Podsumowując: często byłem zaniepokojony działaniami Macieja Nowaka, jednak robił teatr odważny, często kontrowersyjny, a bez kontrowersji nie ma prawdziwej sztuki.

Grzegorz Chrapkiewicz, aktor i reżyser:

Trudno mi oceniać decyzję o zwolnieniu z funkcji dyrektora Macieja Nowaka. Nie pracuję już w Wybrzeżu od kilku lat, jedynie czasem gościnnie reżyseruję. Wśród artystów panuje solidarność i każdemu z nas jest przykro w takiej sytuacji. Z pewnością, kiedy jedna osoba - tak jak Maciej Nowak - pełni jednocześnie funkcję dyrektora generalnego i artystycznego, to musi sprawdzić się w obu tych dziedzinach. Nie chcę mówić o problemach finansowych teatru, ale jeżeli chodzi o stronę artystyczną to oceniam pracę Nowaka bardzo dobrze. To on wyniósł teatr Wybrzeże na łamy prasy ogólnopolskiej, sprawił, że jego oferta zaczęła być interesująca.

Maciej Korwin, dyrektor Teatru Muzycznego w Gdyni:

Nie chcę w żaden sposób komentować tego wydarzenia. Od tego są dziennikarze, a nie ja. Jestem w trudnej sytuacji: marszałek Jan Kozłowski jest moim przełożonym, a Maciej Nowak moim przyjacielem. Dlatego nie chcę oceniać decyzji jednego i pracy drugiego z nich.

Jacek Labijak, aktor Teatru Wybrzeże:

Myślę, że śmiało mogę stwierdzić, że wyrażam tu zdanie całego zespołu. Nie ma wśród nas aprobaty dla decyzji władz lokalnych, chcemy stanąć po stronie dyrektora. Nie zgadzamy się na taki sposób widzenia teatru, jaki reprezentują władze lokalne. W ciągu ostatnich pięciu lat zyskaliśmy możliwość wypowiedzi i prawdziwą wolność artystyczną. Realizujemy ambitne założenia programowe, a jednocześnie - przyciągamy publiczność, wciąż gramy dla pełnej widowni. Ciężko pracujemy, ale nie narzekamy, bo widzimy sens tej pracy.

prof. Jerzy Limon, anglista i teatrolog, prezes Fundacji Theatrum Gedanense:

Wydaje mi się, że jeżeli współpraca dyrektora teatru z zespołem układa się prawidłowo, to trzeba zachować dużą ostrożność, podejmując decyzję o zwolnieniu takiej osoby. Jednak marszałek Jan Kozłowski nigdy nie podejmuje decyzji zbyt pochopnie, zatem musiał mieć powód do dymisji pana Macieja Nowaka. Dyrektor teatru ponosi pełną odpowiedzialność za finanse swojej instytucji. Z pewnością nie zadecydowały tu kwestie artystyczne, bo Maciej Nowak sprawił, że o Wybrzeżu mówiło się w całej Polsce. A cóż nam po teatrze, który spłaca dług, a jest nijaki? Trudno jednak znaleźć dyrektora, który by spełniał oczekiwania wszystkich. Ja sam jako widz częściowo nie zgadzałem się z programem artystycznym; uważam, że Maciej Nowak niekiedy ulegał nowym modom.

Jacek Sieradzki, krytyk teatralny, redaktor naczelny pisma "Dialog":

Od strony czysto artystycznej jest to niewątpliwa strata. Bez żadnego wahania mogę stwierdzić, że za rządów Nowaka Wybrzeże było teatrem żywym. W dobrym i złym znaczeniu tego słowa: pomysły dyrektora czasem przynosiły sukcesy, czasem - głębokie porażki. Ale była to cena, którą warto było zapłacić. Nowak nie bał się ryzykownych posunięć, nowych, "niesprawdzonych" nazwisk, dawał szanse młodym reżyserom i aktorom, skonsolidował zespół. Choć zdarzało mu się także przygotowywać działania, w których było więcej pary w gwizdek niż prawdziwej sztuki. Pozwalałem sobie to krytykować, ale gdy przychodzi mi podsumować, stwierdzam, że ponieśliśmy stratę.

Małgorzata Talarczyk, aktorka Teatru Miejskiego w Gdyni i przewodnicząca gdańskiego oddziału Związku Artystów Scen Polskich:

Fakt zwolnienia dyrektora tak dużej placówki jak Teatr Wybrzeże zawsze oznacza rewolucję. Na pewno trzeba znaleźć godną osobę, która mogłaby zastąpić Macieja Nowaka i kierować tą największą sceną na Pomorzu. Okres pracy pana Nowaka był z pewnością ożywczy dla Wybrzeża, choć też budził dużo kontrowersji; niektórym aktorom się podobał, niektórym nie. Nie było żadną tajemnicą, że Teatr Wybrzeże nie płacił honorariów części współpracujących z nim artystów, choć nie znam szczegółów finansowych dotyczących zadłużenia tej instytucji.

Marek Sterlingow, dziennikarz Gazety Wyborczej - Trójmiasto:

Głupi ten Nowak, że aż strach. Robiłby, jak jego poprzednicy, trzy premiery w roku, to by pracy szukać nie musiał. Sam sobie winien, bo w teatrze nie było spokoju, tylko premiera goniła premierę. W tym roku chyba ich z dziesięć zrobili. Ludzie tylko do teatru łazili i parkingi blokowali. A Nowak zamiast ceny biletów podnosić, to je jeszcze obniżał. Szczęście, że marszałek Jan Kozłowski czuwał. Zresztą urzędnicy z sejmiku już dawno mieli oko na tego Nowaka. I słusznie. Do zdjęć półnago pozował, w garniturze chodzić nie chciał, a nawet - co już było wyjątkowo podstępne - służbowego samochodu z kierowcą nie miał. Więc na teatr nie dawali tyle co w innych miastach. Nie starczyło mu? Jego sprawa. Niech sobie znajdzie naiwnych w Krakowie czy Warszawie.

Korzystając z okazji, chcielibyśmy marszałkowi podsunąć, że ten teatr można by całkiem zamknąć, a aktorów na cztery wiatry przepędzić. Wtedy długi się szybko spłaci.

Krzysztof Katka, dziennikarz Gazety Wyborczej - Trójmiasto:

Od oceny artystycznych dokonań Macieja Nowaka należy wyraźnie oddzielić to, jak gospodaruje finansami publicznymi. W tej dziedzinie dyrektor teatru, kabaretu i operetki jest równy szefowi wodociągów miejskich czy melioracji wojewódzkich. Kasa musi być w porządku! A że instytucjom publicznym pieniędzy brakuje, to nic nowego. Narzekają niemal wszyscy - narzekają, lecz zaciągają pasa i oszczędzają. Oczywiście, słyszymy, że "na kulturę nie można żałować". Ale oszczędności wdzierają się właśnie tam, gdzie ich nie chcemy - do szpitali, szkół itd.

Przy okazji warto przypomnieć, jaki jest sens istnienia samorządu województwa. To rozwój gospodarczy regionu. A jak pomorscy kontrahenci teatru mają się rozwijać, skoro nie otrzymują zapłaty od jednostki podległej marszałkowi?

Już kilka razy marszałek Jan Kozłowski ratował teatr nadzwyczajnym strumieniem pieniędzy, lecz wymagalne natychmiast zobowiązania nie znikały. Tak można obracać prywatnymi pieniędzmi, ale nie środkami publicznymi. Dobrze, że marszałek zwrócił na to uwagę.

Na zdjęciu: Dyrektor Maciej Nowak.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji