Artykuły

Jerzy Stuhr dziś kończy 65 lat!

W środę wybitny krakowski aktor kończy 65 lat. Zapytaliśmy go, czego możemy mu życzyć w tym szczególnym dniu. Po długim zastanowieniu odparł - Już wiem! Chciałbym, by życzono mi sympatii. Po prostu, by inni ludzie mnie lubili.

- Ale Panie Jerzy, przecież Pan jest jednym z najbardziej lubianych aktorów. Skąd więc te słowa? - O, wie pani, nigdy nic nie wiadomo - żartował Jerzy Stuhr, przyznając że ostatnio rzeczywiście wielokrotnie spotykał się z przejawami sympatii pod jego adresem. Wielbiciele talentu aktora, który walczy z chorobą nowotworową, od dłuższego czasu ślą do niego krzepiące, dodające otuchy listy i maile.

Bo Jerzy Stuhr od zawsze był ulubieńcem publiczności. Bawił, wzruszał, a w przykrym okresie PRL-u jego kreacje dodawały szarej rzeczywistości kolorów. Do historii kina weszły sceny z "Seksmisji", w której zagrał Maksa Paradysa. Z ust jego bohatera padały kwestie uznane dziś za kultowe: "Ciemność, widzę ciemność!, "Kobieta mnie bije..." czy "Żeby chłop nie mógł z gołą babą w windzie". Dziś zna je na pamięć już kilka pokoleń Polaków.

Kiedy pojawił się w filmie Juliusza Machulskiego, miał wszystko o czym może marzyć aktor. Wszystko to zyskał m.in. dzięki "Wodzirejowi" Feliksa Falka. Do tytułowej roli przygotowało go... samo życie. - Pamiętam, że w okresie największej prosperity, w czasie karnawału, prowadziłem trzy zabawy jednocześnie, zatrudniając taksówkarza, który mnie przerzucał, i w żadnym lokalu publiczność nie zorientowała się, że ja właśnie na chwileczkę wyskoczyłem na kotyliona, skeczyk czy konkursik do drugiego - opisał swoje przygody w książce "Choroba sercowa" aktor.

Stuhr spełniał się jednak nie tylko w filmie. W Starym Teatrze w Krakowie jego potencjał aktorski dostrzegł Konrad Swinarski. Reżyser obsadził go w słynnych "Dziadach" w roli Belzebuba, którą w trakcie prób bardzo rozbudował. W końcu nawet doszło do tego, że aktor dostał najważniejszy diabelski epizod, czyli rolę Ducha zmagającego się na scenie z Konradem, granym przez Jerzego Trelę. Dzięki temu Jerzy Stuhr znalazł się w czołówce krakowskich aktorów, tworzących złotą erę Starego Teatru w latach 60. i 70. Wtedy też dostrzegł go Andrzej Wajda, który zaangażował aktora do legendarnych "Biesów".

Aktor postanowił też spróbować swoich sił za kamerą i zaczął kręcić własne ne filmy. Niektóre z nich miały nawet autobiograficzny charakter. Tak jak dziejący się w Krakowie "Spis cudzołożnic" czy "Pogoda na jutro", w której zagrał ojca wracającego po dwudziestu latach nieobecności do domu.

Jeszcze kilka miesięcy temu wszyscy w Polsce drżeli o jego zdrowie, wiedząc, że Stuhr zmaga się z nowotworem. W książce, która ma ukazać się niebawem nakładem Wydawnictwa Literackiego, zdecydował się opisać ten trudny dla siebie okres.

O tym, że czuje się coraz lepiej, mogliśmy się przekonać we wtorek podczas benefisu, przygotowanego przez jego przyjaciół w Teatrze Ludowym. Stuhr dał znak, że jest gotowy wrócić na deski teatralne. Wiemy, że zamierza we wrześniu wystąpić na żywo w Teatrze Telewizji, a w Radiu Kraków ma wyreżyserować słuchowisko. Prawdopodobnie będzie to jeden z tekstów Gabrieli Zapolskiej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji