Artykuły

Rosyjska Złota Maska za "(A)Pollonię" parzy, obrzydza, razi... Naszą "Matkę Agorę"

Gazeta Wyborcza nie znalazła nawet skrawka miejsca, aby w swoim papierowym wydaniu poinformować czytelników, że najważniejszą w Rosji i jedną z najbardziej cenionych nagród teatralnych na świecie - czyli Złotą Maskę - otrzymał dwa dni temu Krzysztof Warlikowski za (A)pollonię z Nowego Teatru w Warszawie - pisze Jacek Poniedziałek w serwisie natemat.pl.

Gazeta Wyborcza nie znalazła nawet skrawka miejsca, aby w swoim papierowym wydaniu poinformować czytelników, że najważniejszą w Rosji i jedną z najbardziej cenionych nagród teatralnych na świecie - czyli Złotą Maskę - otrzymał dwa dni temu Krzysztof Warlikowski za "(A)pollonię" z Nowego Teatru w Warszawie. Ponoć w jej internetowym wydaniu taka informacja pojawiła się na moment, ale z tajemniczych powodów nie sposób jej tam znaleźć.

Państwo redaktorzy nie uznali tego faktu za wystarczająco ważny. A jest to nagroda bardzo szczególna, gdyż dotąd żaden polski teatr jej nie dostał. Owszem, otrzymał ją kilka lat temu Krystian Lupa, ale za przedstawienie, które zrobił w Rosji i z rosyjskimi aktorami. Co jest również bardzo dużym wydarzeniem, ale by tak rzec - bardziej indywidualnym. Pamiętam, że wtedy o nagrodzie gazeta pisała bardzo obszernie. Również na papierze.

Co tak bardzo uwiera w Nowym Teatrze naszą "matkę" agorę, że pomija całkowitym niemal milczeniem ten fakt?

Na portalu gazeta.pl w dziale kultura dowiadujemy się, że "Donald Tusk kocha Jerzego Stuhra" (urodziny), którym to uczuciem Pana Profesora sam darzę, lub "Paul McCartney i jego sławni przyjaciele. Nakręcił piękne wideo z Deppem i Portman". Na pierwszą Złotą Maskę dla polskiego teatru miejsca zabrakło - nawet w internecie! Czy to jest powód do wstydu, że tak bardzo głęboko trzeba tę wiadomość ukryć? Czy nie pasuje do opowieści, jaką snuje tam od jakiegoś czasu Joanna Derkaczew, teatralna krytyczka gazety? Od kilku lat ciągle coś jej w naszych przedstawieniach nie smakuje, albo się kompletnie nie podoba, albo łaskawie przez zaciśnięte zęby uzna, że nie było tak źle. Albo jak w przypadku "Życia seksualnego dzikich" w reżyserii Krzysztofa Garbaczewskiego, tegorocznego laureata Paszportu Polityki, nie napisze ani słowa. A opowieść jej jest mniej więcej taka, że Nowy Teatr i Krzysztof Warlikowski skończyli się i już. Nie są potrzebni polskiemu widzowi. Temu widzowi, który zajmuje po brzegi sale, w których gramy i który potem na stojąco bije brawo.

Bo dla pani D. teatr nasz stał się "zbyt" światowy, "zbyt" kosmopolityczny, "zbyt" uniwersalny a za mało polski, za mało lokalny, za mało polityczny, za mało doraźny.

Kocham teatr, również ten bardziej doraźny, zaangażowany społecznie, walczący, prowokujący, bardzo dożarty i wbijający kij w polskie mrowisko, polskie piekło. Ale, na Boga, nie można wszystkich namawiać do jednej narracji, jednej tematyki, jednego polskiego dylematu. To się skończy tym, że polski widz nie będzie miał wyboru i będzie zmuszony do oglądania w teatrze wiadomości, faktów, Teleexpresu i innych programów informacyjnych. Bez refleksji o człowieku jako takim, który owszem jest Polakiem i obywatelem, ale ma też duszę i serce i ciało.

Bez teatru Lupy, Warlikowskiego, Kleczewskiej, czy Garbaczewskiego, bez teatru zaangażowanego w człowieka, rodzinę, seksualność, egzorcyzmującego demony przeszłości, poszerzającego przestrzeń wolności, budującego społeczeństwo wolne od uprzedzeń, otwarte i nowoczesne, teatru wciąż poszukującego nowych form wyrazu, wprowadzającego na polskie sceny wielką światową literaturę - bez tego wszystkiego polski teatr stanie się jednorodny i płaski. I nudny nie do wytrzymania.

Przecież o to Gazecie nie chodzi, prawda? To o co?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji