Artykuły

Bogdan Zdrojewski, minister kultury i dziedzictwa narodowego, nie zgodził się na nominację Teresy Kubas-Hul, polityka Platformy Obywatelskiej i ekonomistki, na dyrektora teatru Maska. Na to stanowisko chciał ją wcisnąć prezydent Rzeszowa Tadeusz Ferenc. Teatr odetchnął, ale tylko na chwilę.

Przez polskie środowisko teatralne przetacza się właśnie burza wokół listu "Teatr nie jest produktem. Widz nie jest klientem", sygnowanego na stronie www.popieram.info przez tysiące aktorów, twórców, krytyków i widzów. List powstał między innymi jako protest przeciwko obsadzaniu menedżerów na stanowiskach dyrektorów teatrów. W samym środku tej nawałnicy prezydent Rzeszowa wystrzelił pomysłem na teatr - ogłosił, że jego kandydatką na dyrektora teatru Maska jest ekonomistka, która ma ze sztuką związek taki, że czasem w teatrze bywa.

Oficjalne uzasadnienie: "bo sprawdziła się w pozyskiwaniu funduszy europejskich". Tajemnicą poliszynela było jednak, że ta nominacja to efekt rozgrywek politycznych z PO.

Mimo że teatr podlega miastu, prezydent Ferenc tym razem nie mógł od razu wprowadzić swojej woli w życie. Chcąc nie chcąc, musiał zapytać o zgodę ministra. A ten nie zgodził się na nominację Kubas-Hul na dyrektora Maski. - I zasugerował ogłoszenie konkursu na to stanowisko - mówi Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa.

Kilka tygodni temu ostro krytykowaliśmy zamiar nominacji ekonomisty na stanowisko szefa Maski. Niedługo potem minister Zdrojewski wypowiedział się dla "Rzeczpospolitej": - Nie wyobrażam sobie, by instytucją artystyczną zarządzał menedżer, który nie ma doświadczenia w kulturze.

Nie wyobrażałam sobie, że po takiej publicznej deklaracji minister może zgodzić się na obsadzenie fotela dyrektora Maski kandydatką prezydenta Ferenca. Nie zawiodłam się.

Co się zdarzy teraz? - Przygotowujemy się do konkursu na stanowisko dyrektora teatru Maska. Powinien zostać ogłoszony do końca kwietnia - informuje Chłodnicki.

Konkurs to dla teatru wiadomość lepsza od nazwiska przyniesionego w urzędniczej teczce, bo teraz o wyborze kandydata nie będzie decydować wyłącznie miasto. Istotny głos należeć będzie do przedstawicieli Ministerstwa Kultury, związków zawodowych i Związku Artystów Scen Polskich.

Jest też, niestety, zła wiadomość - przez działanie prezydenta teatr najprawdopodobniej straci obecnego p.o. dyrektor, twórcę Maskarady - Przeglądu Teatrów Ożywionej Formy, obecnie najciekawszej rzeszowskiej cyklicznej imprezy teatralnej.

Jacek Malinowski po tym, jak usłyszał o kandydaturze Kubas-Hul, zdecydował się szukać dla siebie miejsca w innym teatrze. Tłumaczył, że nie może firmować swoim nazwiskiem sytuacji, w której teatrem kieruje ekonomista z politycznego nadania, czyli układu potępianego powszechnie w środowisku teatralnym.

Zdążył złożyć swoje oferty w kilku konkursach na stanowisko dyrektora teatru. Jak się dowiedzieliśmy, jako jedyny przeszedł do drugiego etapu konkursu na stanowisko dyrektora Białostockiego Teatru Lalek. Rozmowa kwalifikacyjna odbędzie się 25 kwietnia.

Zapytałam Malinowskiego, czy jest szansa, by startował także w rzeszowskim konkursie. Odpowiedział wymijająco, że wszystko zależeć będzie od warunków konkursu.

Tylko że zanim je pozna, może zostać dyrektorem w Białymstoku i założę się, że takiej propozycji nie odrzuci.

Jaki będzie efekt polityki kadrowej prezydenta Rzeszowa w teatrze Maska? Oto jedna z prawdopodobnych wersji: teatr w Białymstoku zyska doświadczonego dyrektora, ze świeżymi pomysłami i ambicjami; nasz teatr zostanie z ręką w nocniku, bo miasto ma poważny kłopot ze znajdowaniem odpowiednich osób na stanowiska dyrektorów instytucji kulturalnych - dyrektora Estrady Rzeszowskiej i Muzeum Dobranocek nie może wybrać już od miesięcy. Maska, która mozolnie wypracowywała sobie lepszą pozycję i systematycznie windowała poziom artystyczny, będzie pozostawiona sama sobie.

Byłaby wielka szkoda...