Artykuły

Cadavre Exquis

Znajdujemy się w opuszczonym teatrze. Straszą odrapane drzwi i niechlujnie otynkowana ściana. Scenografia nie mieści się na scenie, włazi na widownię. Wygląda jak skład dekoracji. Dominuje barwa starego, jasnego drewna. Z boku jeszcze prostokątna plama zgaszonej czerwieni, spłowiałego od słońca obicia. Rozrzucone w nieładzie drewniane krzesła z plenerowego teatru, gdzie niegdyś zadebiutowała Zarieczna, okupują pierwsze rzędy widowni. Jeszcze raz aktorzy Grzegorzewskiego zagrają przed pustymi fotelami. Jak kiedyś w teatrach Łodzi, Wrocławia i Krakowa. Przywołują postaci z dramatu Czechowa, aby opowiedzieć o klęsce teatru. Nikt jak Grzegorzewski nie zna tajemnicy teatralnego piękna. Jeśli przez dwie godziny dręczy nasz wzrok widokiem obskurnej ściany z mokrymi zaciekami, nie czyni tego bezinteresownie.

Przedstawienie rozpoczyna się niepostrzeżenie. Przy zapalonych na widowni światłach wchodzi Masza. Powoli zbliża się do proscenium. Staje twarzą do publiczności. W skupieniu podnosi ręce, składa dłonie i przykłada je do ust. W teatrze rozlega się złowieszcze pohukiwanie puszczyka. Grzegorzewski odwraca perspektywę, demonstruje nam sceniczny świat od kulis. Teatr jest tylko grą i udaniem, nie ma w nim "prawdziwego życia".

Czajkę Czechowa Grzegorzewski co pewien czas podsuwa jak lustro - teatrowi i publiczności. Co kilka lat na nowo ustawia figury z dramatu Czechowa. Za każdym razem rozpoczyna od początku. Zmienia się oświetlenie tej niezrównanej kompozycji, skupiającej jak soczewka najważniejsze dla jego teatru motywy. Już sama struktura dramatu odbija to, co Grzegorzewskiego fascynuje najbardziej. Jej pozorna amorficzność, która ma być obrazem życia, jest w istocie krystalicznie zbudowaną formą - artefaktem. Wnikanie w tę, przezroczystą jak szkło, strukturę jest zgłębieniem w równym stopniu tajemnic teatru jak sekretów życia. Arkadina Teresy Budzisz-Krzyzanowskiej w dawnym krakowskim przedstawieniu była zimna i wyrachowana. Jako aktorka bezbłędnie i bezwzględnie rozgrywała swoje życiowe role: matki, kochanki, siostry. Z tamtego przedstawienia pamięta się intonacje niemal wszystkich jej kwestii - miały trafność i doskonałość muzycznej frazy. Jej istnienie na scenie zmierzało do zamkniętego i doskonale obrysowanego kształtu. W kilku momentach pojawiała się jak Gertruda w jaskrawie teatralnym kostiumie z pobieloną twarzą i mocnym makijażem. Teatralny trup, idealna nieprzejrzystość maski. W warszawskim przedstawieniu Teresa Budzisz-Krzyżanowska udaje postać wziętą z życia. Więcej w niej ciepła, bezinteresownej kokieterii i skłonności do wzruszeń, nad którymi nie panuje.

Głównym bohaterem przedstawienia w Teatrze Studio wydaje się Szamrajew (Krzysztof Majchrzak) - dość płaska figura, zarządca majątku Sorina. Dla niego teatr to świat barwnych anegdot z życia artystów i wspomnień o dawnych gwiazdach. Szamrajew lubi włoską operę i melodramaty. Jego spojrzenie zniekształca ukryte w Czajce dramaty i cierpienia. Żadna z postaci nie przerasta swoim formatem Szamrajewa. Arkadina przypomina bardziej nudzącą się na wsi mieszczkę niż artystkę. Trigorin paraduje boso po scenie szukając tylko okazji, żeby wyrwać się na ryby. Sorin jest budzącym litość kabotynem. Wyobrażenia Szamrajewa o teatrze rozsadzają spektakl od wewnątrz. Aktorzy grają chwilami jak w złej operze, chwilami jak w wodewilu. Akcję urozmaicają gagi rodem z farsy. Nina do swojego występu zakłada na nogi płetwy. Żart jest tak gruby, że mogła go zrodzić tylko wyobraźnia Szamrajewa i jego sąd o awangardowych aspiracjach Konstantego.

Czajka bez podskórnych napięć zanurzonych w milczeniu rozpada się na luźną mozaikę zdań i sytuacji. Rozsypane klocki tworzą obraz humorystyczny i absurdalny. Napięcie i humor rodzą się na krawędzi zderzanych ze sobą zdań, Komicznie rozmijających się intencji. "Gdzie jest Zarieczna? - Pańska sztuka niezwykle mi się spodobała." Cadavre exquis, czyli trup wyborny, trup wykwintny lub trup wyrafinowany. Według reguł cadavre exquis surrealiści układali poematy, malowali obrazy, pisali sztuki. Cadavre exquis brzmi jak zaklęcie i drażni wyobraźnię, bo do niczego jej nie odsyła, zawiesza ją pomiędzy absurdalnie zestawionymi wyrazami. Inscenizacja i tekst tworzą podobny związek. Grzegorzewski skleja swoje przedstawienie z teatralnych chwytów i pozorów życia. Miedwiedienko recytuje po angielsku fragmenty Hamleta. Masza schodząc ze sceny wykonuje ryzykowne akrobacje na krzesłach. Aktorzy balansują na krawędzi między jawną sztucznością a udawaną naturalnością. "Sztuka zrobiła głośną klapę. W teatrze panowała ciężka atmosfera napięcia, zdziwienia i skandalu. Aktorzy grali głupio, ohydnie. Słowa Czechowa, pisane po prapremierze Czajki, brzmią jak motto. Dziesięć portretów z czajką w tle w Teatrze Studio sprawia bowiem wrażenie klapy teatralnej, wyreżyserowanej po mistrzowsku i z premedytacją. Aktorzy rozpoczynają swoje kwestie i nie kończą. Wychodzą. Za chwilę wracają i zaczynają na nowo. Drzwi bez przerwy otwierają się i zamykają. Postaci wyskakują z nich jak z magicznego pudełka. A potem prowadzą nużące, skierowane donikąd rozmowy. Najgłupsze kwestie puchną w absurdalny sposób. "Mam pięćdziesiąt pięć lat." "Pogoda jest rzeczywiście wspaniała". Nie bez złośliwości pokazuje Grzegorzewski, jak wyglądają na scenie "Żywi ludzie". Snują się po scenie w nie dopiętych kostiumach, jakby dopiero co wstali z łóżka.

W teatrze Grzegorzewskiego o wielu sprawach zawsze się milczało. To, co najważniejsze, pozostawało zakryte. Mówi się czasem o krzyczącej ciszy, takie właśnie były przedstawienia Grzegorzewskiego, napięte do ostatnich granic i chroniące w sobie olbrzymie obszary niewypowiedzianego. Takie było przedstawienie Dziesięciu portretów z czajką w tle w Starym Teatrze przed dziesięciu laty. Z tamtego przedstawienia pozostała muzyka Stanisława Radwana, boleśnie nie przystająca do nowej inscenizacji. Oraz kilka obrazów. Półnaga Nina klęcząca na tle metalicznie połyskujących trzcin. Arkadina w kostiumie Gertrudy. Te okruchy piękna tkwią luźno w nowym przedstawieniu. Wówczas z dramatu Czechowa wycisnął Grzegorzewski trującą kroplę jadu. Z tekstu pozostały tylko strzępy (jak celowo dobrane i skomponowane!), zaś cały dramat rozegrał się w napiętej ciszy, w pauzach pomiędzy słowami.

W Teatrze Studio Grzegorzewski zrobił negatyw tamtego przedstawienia. Rozluźnia strukturę dramatu. Nadmiar słów jest milczeniem kryjącym postaci. Konstanty i Zarieczna odśpiewają dawną miłość nucąc między słowami zapomnianą melodię. W krakowskiej inscenizacji zaciskająca się coraz bardziej pętla wewnętrznych napięć nieuchronnie zmierzała do tragicznego finału. Tutaj na odwrót. Wszystko dryfuje w nieznanym kierunku. Zakończenie jest doklejonym fragmentem. Grzegorzewski kończy forte. Piorunem jak w operze. Nagły krzyk Dorna, zamiast spodziewanego szeptu. Konstanty Gawriłowicz zastrzelił się! W ostatnim błysku gasnącego reflektora mignie jeszcze wypadające zza otwartwych drzwi ciało Konstantego. Magiczne pudełko wyrzuciło jeszcze na koniec trupa. Le cadavre exquis wieńczy przedstawienie.

Krzyk Dorna jest okrzykiem złości wobec tych, którzy nic nie zrozumieli. Śmierć Konstantego pozostaje dla publiczności czymś równie niezrozumiałym jak dla postaci dramatu. Z woli reżysera na spektakl patrzyliśmy oczyma Szamrajewa. Kiedy opuszczamy teatr, zostawiamy za sobą przejmujące i nie do końca jasne milczenie całego przedstawienia. Zatrzymane w tanecznym pląsie postaci balansują na krawędzi sceny. Jak nad przepaścią. Wędka Feniksany - warszawski debiut Grzegorzewskiego sprzed wielu lat. Wówczas całkowita klęska. "Humor absurdalny, nielogiczny. Jeden z aktorów na premierze, zamiast grać co trzeba, demonstrował swój stosunek do reżyserii i inscenizacji. Mały majstersztyk kreciego aktorstwa. I pomyśleć, nie wyleciał dyscyplinarnie z teatru. Istotnie, prawie nikt nie śmiał się na tej komedii łobuzerskiej. Tylko chyba zgryźliwie sam Grzegorzewski. To jego zgryźliwy uśmiech. Ma go tylko Grzegorzewski! Grzegorzewski opuszcza Warszawę. Dlaczego? Na jak długo?" (Helmut Kajzar, Czas ochronny dla lisów).

Grzegorzewski powrócił do Warszawy, aby zawojować stołeczną publiczność jako reżyser operetek. Jego zgryźliwy uśmiech jak cień towarzyszy ostatniej premierze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji