Artykuły

Stefania Grodzieńska - kobieta, która igrała z PRL-em

Brzechwa nazywał ją humorystką. Mistrzyni estrady, felietonistka, satyryczka, aktorka, tancerka. Za najważniejsze swoje pisarskie osiągnięcie uważała cykl dialogów ośmieszających kobiece wady. Pytana, dlaczego kpi tylko z kobiet, odpowiadała: "Zawsze piszę o sobie". Swoje felietony drukowała w "Przekroju" i "Szpilkach". Od soboty w księgarniach można będzie kupić książkę "Kobiety, które igrały z PRL-em" - zapowiada Beata Kęczkowska w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.

Prezentujemy jej fragment.

Stefania z ulicy Słonecznej

ONA: Co tak siedzisz?

ON: Jak siedzę?

ONA: Taki znudzony. Dawniej się ze mną nie nudziłeś.

ON: Nie jestem znudzony. Czytam gazetę.

ONA: Dawniej w moim towarzystwie nie czytałeś gazety.

ON: Od czasu, jak jesteśmy małżeństwem, stale jestem w twoim towarzystwie, a kiedyś przecież muszę przeczytać gazetę.

(...)

ON: Słuchaj, gadasz takie głupoty, że aż mnie trzęsie. Przestań, bo mnie szlag trafi, i daj mi przeczytać gazetę, do cholery jasnej!

ONA: A kochasz mnie jeszcze? Tak jak dawniej? I przeprosisz mnie za wszystko, co powiedziałeś bez zastanowienia? Biedny, pewnie ci przykro... No dobrze, już się nie gniewam. Ale co tak siedzisz?

ON: Jak siedzę?

ONA: Taki znudzony. Dawniej się ze mną nie nudziłeś.

Jerzego Jurandota poznała w przedwojennym kabarecie Cyrulik Warszawski. On należał do elity pisał piosenki i teksty kabaretowe. Ona była piplają girlsą, później tancerką solistką. Dał jej swoją książkę z dedykacją: "Żonie". "Mogłeś mi powiedzieć, że jesteś żonaty!" powiedziała z wyrzutem. Nie zrozumiała, że to oświadczyny. Pobrali się miesiąc później.

Byli małżeństwem przez 42 lata. I te 42 lata przerozmawiali. Stefania mówiła, że bez Jurandota byłaby kimś innym: "Na pewno kimś gorszym. Byłam w młodości porywczą złośnicą, za prędko wydawałam sądy, dokuczałam najbliższym osobom. A komuś, kto chciałby dokuczać Jurandotowi w życiu codziennym, nic by nie wyszło, bo on reagował na dokuczanie ironią, żartem. I już nie było frajdy".

Również dzięki niemu zaczęła pisać. Pewnego wieczoru w kawalerce na Poznańskiej 12 kąpała się i co chwila coś do niego wołała z łazienki on, zajęty pisaniem, odburkiwał. Aż wreszcie przerwał pisanie i zawołał: "Natychmiast wyłaź z wanny i zanotuj to wszystko!". "Ale co?". "No, tę naszą rozmowę przed chwilą". Zapisała. Kazał jej iść z tym do Fryderyka Jarosego, który zdecydował, że zagra to z Leną Żelichowską w następnym programie. "Miałam w życiu dużo sytuacji nieoczekiwanych, wspaniałych i tragicznych, ale nigdy nie byłam tak bliska zemdlenia" wspominała po latach Stefania.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji