Artykuły

Warszawa. Młody teatr świata

Festiwal nie ma bezpośredniego wpływu na proces dydaktyczny, bo szkoła musi być rozsądnie konserwatywna. Nie może przyjmować nowinek, musi dokonywać wyboru i adaptacji - mówi prof. Lech Śliwonik [na zdjęciu] o rozpoczynającym się w niedzielę, 26 czerwca Międzynarodowym Festiwalu Szkół Teatralnych.

Janusz R. Kowalczyk: Zbliża się trzecia edycja festiwalu. Czy pokazy przedstawień z innych szkół wpływają na pracę Akademii?

Lech Śliwonik: Bardziej zależy mi na akceptacji widzów niż błyskawicznych pożytkach dla szkoły. Cóż, każdy z naszych festiwali jest inny i wyjątkowy. Pierwszy miał być jedyny. Zmobilizowaliśmy się na zasadzie: trenuję, biję rekord, zbieram laury i idę do domu. Debiut okazał się na tyle interesujący, że gospodarze Warszawy namówili nas na powtórkę. Były dramatyczne chwile, gdy okazało się, że nowe władze miasta nie poczuwają się do podtrzymywania zobowiązań poprzedników. Na szczęście w ostatniej chwili prezydent Lech Kaczyński wysupłał pieniądze, choć mniejsze. W tym roku pracujemy spokojnie, tym bardziej chcielibyśmy, żeby nasz festiwal silniej zaznaczył się w mieście. Podczas drugiej edycji, przed dwoma laty, średnia frekwencja wynosiła ponad 70 proc. - niezły wynik jak na początki imprezy i na ostatni tydzień czerwca.

A na czym polegają pożytki dla szkoły - jeśli są?

Festiwal nie ma bezpośredniego wpływu na proces dydaktyczny, bo szkoła musi być rozsądnie konserwatywna. Nie może przyjmować nowinek, musi dokonywać wyboru i adaptacji. Natomiast już zrobiło się o nas głośniej za granicą. Mocno zaistnieliśmy w Europie i w Ameryce, w efekcie trzeba było ustanowić pełnomocnika na Stany Zjednoczone i Kanadę. Jest nim mieszkający od lat za oceanem nasz wykładowca Rafał Mickiewicz. Kiedy wykazał na New York University, że w pierwszym festiwalu brały udział teatry z siedemnastu państw, a w drugim - z piętnastu, uznali, iż warto tu przyjechać. Rozmach, różnorodność i klimat imprezy skutkują listami od zespołów z deklaracjami, że chętnie do nas powrócą. Wymiana międzynarodowa Akademii w zeszłym roku była większa niż przez pięć poprzednich lat. Uczestniczyliśmy w wielu zagranicznych festiwalach, braliśmy udział w warsztatach, zaczęliśmy wymianę pedagogów z Petersburgiem. Byliśmy też w Maastricht. Mamy następne zaproszenie na listopad 2007 r. Stało się to pod wpływem festiwalowych spotkań. Weszliśmy do sieci festiwali teatralnych.

Co pana rektora najbardziej zaskoczyło podczas poprzednich edycji festiwalu?

Nie będę kłamać, że na obu festiwalach widziałem wszystko - najwyżej trzy czwarte. Jestem po to, żeby oglądali inni, co wyznaję z niejaką rozpaczą. Choć wywodzę się z innego teatru, studenckiego, i najbliższy jest mi teatr alternatywny, to pewnie na zasadzie przeciwieństwa zaimponowały mi przedstawienia szkół z największymi tradycjami. Petersburski "Starszy syn" Wampiłowa czy moskiewski "Płatonow" Czechowa to wielka teatralna robota. Profesjonalizm wykonawców wciskający w fotel. Słyszałem, że niedawno jeden z naszych aktorów po obejrzeniu dwóch przedstawień w Moskwie oznajmił, iż pierwszy raz miał ochotę zwrócić dyplom. Myślę, że oglądając spektakle Rosjan, Niemców, Węgrów czy Słowaków, również pedagodzy mogą się wiele nauczyć, zwłaszcza umiejętności przekładania klasyki na współczesność. Jacques Lassalle, jeden z naszych jurorów, stwierdził po drugim festiwalu, że w szkołach powinno się grać wyłącznie gotowe dramaty, najlepiej klasykę, a wszystko, co niesprawdzalne z obszaru performance, wyrzucić. Myślę, że nie ma racji. Szkoły muszą mieć prawo do ryzyka.

Czy perfekcja warsztatowa nie powinna stać się chlebem powszednim i naszych aktorów?

Do tego dążymy. I często nie odstajemy, choć stanęliśmy w rozkroku między tradycją i współczesnością, a to mało wygodna pozycja. Zresztą szkoła odbija tylko to, co dzieje się w całym polskim teatrze. Kiedy moi rówieśnicy nie zgadzali się z programem szkoły teatralnej, tworzyli własne teatry, jak Krzysztof Jasiński. Powołał Teatr STU przeciw uczelni, na której był. To było zrozumiałe i jego poczynania akceptowała część pedagogów. Nikt się za to nie dąsał. A on w swoim teatrze wykorzystywał i kolegów, i profesorów. Jednak wyraźnie oddzielił szkołę od tego, co jest jej alternatywą. A u nas próbuje się stosować to jednocześnie, co nie może się udać. Reguły muszą być czyste. Takie jak w Rosji. Na przykład Lew Dodin prowadzi swój rok przez pięć lat, rozmawiając ze studentami nie tylko o zawodzie, literaturze, adaptacji, ale i o świecie, życiu, rodzinie. To jest dorastanie w zespole. My powtarzamy: "zespołowość", "szkoła Zelwerowicza", a przecież zapomnieliśmy, co te terminy znaczą, bądź od ich istoty odeszliśmy. Boję się, że nam bardziej brakuje światopoglądu niż fachowości. Mamy fantastyczne możliwości. Problem, żeby się zsumowały.

Festiwal wypada na koniec roku akademickiego. Czy biorą w nim udział studenci, czy rozjeżdżają się do domów?

Do współpracy zgłosiło się ok. 80 osób, w tym tylko kilkanaście spoza uczelni. Tworzą obsługę festiwalu za wynagrodzenie tak symboliczne, że chyba chcą to robić z innych powodów. Włączyła się cała uczelnia. Przez całe życie namawiałem studentów Wydziału Wiedzy o Teatrze, żeby się interesowali praktyką. Dlatego cieszy mnie, że na warsztaty zapisało się ich więcej niż z Wydziału Aktorskiego.

Taka mieszanka najrozmaitszych propozycji teatralnych z całego świata często się w Warszawie nie trafia. Jak dotrzeć do osób, które jeszcze tej imprezy dla siebie nie odkryły?

Najbardziej liczę na młodzież. Ceny biletów nie są wysokie: 20 i 10 zł, a wejściówki - 5 zł. Marzyłoby mi się, żeby trafiła na festiwal tzw. klasa średnia. Na wielką widownię nie liczę, ale bylibyśmy szczęśliwi, mając zapełnione sale w 85 - 90 proc. Nie będzie łatwo, bo gwiazd się u nas, niestety, nie zobaczy, a widz teatralny lubi czuć się bezpiecznie i zobaczyć coś akceptowanego.

Woli Szekspira po angielsku niż po chińsku?

Sam jestem ciekaw, jak wypadnie. Dla polskiego miłośnika teatru najciekawsze będzie zapewne "Wesele" z Australii. Ale liczę, że każdy - również nasi goście - znajdzie dla siebie coś, co na długo zapamięta.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji