Artykuły

Sukcesy radomskiego pisarza w Holandii i nowa książka

- To tekst o ludziach żyjących w zawieszeniu, zniewolonych przez system, który zmusił ich do emigracji zarobkowej i system, który ich teraz wykorzystuje. Oni są wtłoczeni w te stereotypy. Nie umieją się z nich wydobyć - mówi Grzegorz Bartos, radomski pisarz, którego sztuką "Nadzy i martwi" można oglądać w Holandii.

Karolina Stasiak: Na początku maja wybierasz się do Holandii w celach nieturystycznych ...

Grzegorz Bartos - Tak, zostałem zaproszony do Hagi, gdzie 5 maja w Theater aan het Spui zostanie zaprezentowany w wersji niderlandzkiej mój dramat "Nadzy i martwi" ("Bloot en levenloos"). Z kolei 6 maja ta sama grupa teatralna Angelus Hagenum przedstawi tekst po polsku w Dienstcentrum "Copernicus", również w Hadze.

Pomysł na spektakl oparty na mojej sztuce wyszedł od mojej przyjaciółki mieszkającej od lat w Holandii, pochodzącej zresztą z Radomia, Izy Pacholec. To ona znalazła producentkę oraz aktorki, które zagrają w przedstawieniu, sama podjęła się również reżyserii. Dzięki jej uporowi i ogromowi pracy, włożonej w tłumaczenie i próby, na deskach teatru w Hadze będzie można usłyszeć tekst, który bezpośrednio dotyczy polskich emigrantów zarobkowych żyjących w Holandii.

A jako, że sztuka została przetłumaczona, postanowiliśmy pójść za ciosem i ją opublikować. Udało się to nakładem kooperatywy wydawniczej Kantor Kultura, przy pomocy Miejskiej Biblioteki Publicznej i dwujęzyczna wersja "Nadzy i martwi / Bloot en levenloos" ukazała się w wersji książkowej.

Nie masz może obawy, że twoja sztuka pogłębi stereotypy Holendrów o Polakach. Pomyślą sobie: no tak skoro oni sami tak o sobie piszą, to coś w tym musi być...

- Holendrzy są bardzo pragmatycznym narodem i myślą w ten sposób o Polakach tak czy inaczej. Jeśli ktoś chce odbierać tę sztukę w kontekście stereotypów, to nic na to nie poradzę. Każdy tekst można odbierać w mniej lub bardziej płytki sposób, to zależy od intencji odbiorcy. Dla mnie stereotypy pojawiające się w tym tekście nie są najważniejsze. To tekst o ludziach żyjących w zawieszeniu, zniewolonych przez system, który zmusił ich do emigracji zarobkowej i system, który ich teraz wykorzystuje. Oni są wtłoczeni w te stereotypy. Nie umieją się z nich wydobyć. Ale też w tej balladzie o Dordrechcie jest zagadka, kluczowa postać Małego, która każe patrzeć na ten dramat szerzej. Rozmawiać o nim nie tylko poprzez pryzmat tego, że ktoś (kto zresztą ciężko pracuje) pije wódkę w weekendy i sypia z dziewczyną, którą ciężko by nazwać cnotliwą. Robi tak miliony osób na całym świecie. Imprezy, które pokazuję w tekście, również nie są bardziej wyuzdane, ani wulgarne niż przeciętne party na Michałowie, w sali konferencyjnej jakiegoś urzędu, czy na weselu. To komediodramat przede wszystkim. Bywa na nim wesoło, ale też ma sprowokować jakąś refleksję. Jeśli o stereotypach, niech tak będzie. Mnie bardziej interesuje siła, która wciska tych ludzi w sytuację, z której za bardzo nie ma wyjścia. Ktoś, kto raz wyjechał za granicę choćby na trzy miesiące, zwykle zrobi tak po raz kolejny.

A wracając do Holendrów, to może jednak trochę chcielibyśmy, żeby oglądając tę sztukę poczuli pewien dyskomfort. Że nawet jeśli ci Polacy są tacy straszni, to może my też nie jesteśmy tak do końca fair wobec nich. I nie mówię tylko o pracownikach agencji, ale też o żyjących tam od wielu lat i dobrze wykształconych Polakach.

Premiera sztuki, to nie jedyny Twój sukces w ostatnim czasie. Książka "Rozdział zamknięty" została zakwalifikowana do prestiżowej nagrody, z niebagatelną nagrodą ... Już sama nominacja to spore wyróżnienie czy liczą się tylko wygrani?

- "Rozdział zamknięty" został zakwalifikowany do Literackiej Nagrody Europy Środkowej ANGELUS, razem z 42 innymi książkami. "Rozdział zamknięty" został wydany w sposób, powiedziałbym, undergroundowy, niszowy. Dlatego jego obecność obok znanych wydawnictw takich autorów jak Gretkowska, Hugo-Bader, Dehnel, Martin Pollack czy Dubravka Ugresić zwyczajnie cieszy. Co ciekawe, tej nagrody nigdy nie zdobył dotąd pisarz z Polski, w tym roku również faworytami są Ugresić i Pollack. W jury są zacne nazwiska, choć i w tym gronie niestety znalazło się kilku zawodowych jurorów konkursów literackich, co budzi wątpliwość co do ich wiarygodności. Tak czy inaczej, zapoznają się z moją powieścią. Jestem przekonany, że nie ma szans na nagrodę, dlatego cieszy mnie samo pojawianie się tytułu w różnych miejscach tego naszego rynku literackiego, ponieważ to ważne dla promocji książki, oznacza też, że ktoś w ogóle ten tytuł dostrzega. Nazwałbym to przecieraniem szlaku. Człowiek najpierw buduje swoją markę, a później staje się jej niewolnikiem.

Nominacje, nagrody, premiery dodają pisarzowi skrzydeł?

- Niekoniecznie, ale mają swój wymiar. Zdarzało mi się już otrzymywać nagrody w konkursach, więc wiem, że to całkiem przyjemne uczucie. Nie można zaprzeczyć. Próżność jest cechą stale przypisywaną artystom. I chyba słusznie.

Dla mnie istotne w konkursach, w których startowałem, było to, że narzucały mi pewną dyscyplinę. Były jak deadline dla dziennikarza. Wiedziałem, że muszę napisać tyle i tyle, skończyć do tego i tego dnia. I nawet jeśli mi się nie udawało i nie zdążałem w terminie, to miałem przynajmniej tyle tekstu, aby móc pisać go dalej. Aby poznać jego wartość i stwierdzić, czy warto dalej się nim zajmować. Oczywiście, wiele tekstów trafia w ten sposób do kosza. Nawet powinny.

Czy z pisania można żyć? Czy jest to pasja, a prawdziwe pieniądze trafiają tylko do twórców z pierwszych stron gazet?

- To trzeba by zapytać Kasię Cichopek, jak na tym wychodzi .... Literatura to pasja, ale za to jakiego formatu! Muszę przyznać, że akurat mnie przekonują teorie analityków rynku książki, według których w ciągu dwóch, trzech dekad nastąpi "koniec książki". Oczywiście, one będą publikowane dalej, ale stanie się to co z prasą - ekspansja internetu zrobiła swoje. Dojdą audiobooki, e-booki i tym podobne. Książki będą wydawać "celebryci", różnego rodzaju, literaccy również, pokroju Olgi Tokarczuk czy Pilcha, reporterzy i podróżnicy, kucharze i tancerze. Albumy będą coraz piękniejsze, a czcionka coraz większa! Wartość edytorska zastąpi literacką, to zresztą już teraz następuje. Zostanie oczywiście underground, twórcy w starym stylu i zapewne się znajdę w tym gronie ze swoim zamiłowaniem do klasycznie wydanej książki i klasycznie pojmowanej roli pisarza. Ale liczyć na pieniądze z moją literaturą? Ważne, żeby nie dokładać, co mi się póki co udaje ... Na pewno można żyć z pisania, ale raczej cudzego. Na przykład jako redaktor, albo dyrektor Muzeum Literatury.

Na półki w księgarniach trafiła już kolejna Twoja książka...

- Premiera "Opowieści o dwóch meczach i morderstwie" miała miejsce podczas 35. Radomskiej Wiosny Literackiej. Mówiąc w dużym skrócie, to powieść o pisarzu - oszuście, który za pieniądze szuka śladów dla żydowskiej rodziny z Los Angeles, przy czym wymyśla tropy, pamiątki, rodzinne historie czerpiąc garściami z archiwów, jak też z powieści Jehoszuy Perle o jego dzieciństwie i młodości spędzonych w Radomiu. Przy okazji poznaje jednak autentyczną, bardzo namiętną historię związaną z dwoma meczami i morderstwem, która wciąga go bez reszty ... To powieść radomska, jej akcja dzieje się w całości w tym mieście, opieram się też na autentycznych wydarzeniach z historii Radomia. Mógłbym nawet powiedzieć, że to mój haracz dla Radomia.

Nie cierpisz raczej na niemoc twórczą, skąd czerpiesz inspiracje?

- Największą inspiracją są zawsze ludzie. Każdemu można poświęcić akapit, choć niektórych lepiej pominąć. Powiedziałbym też, że interesują mnie historie wyjątkowe, autentyczne, takie, z których - oprócz rozrywki literackiej - można się czegoś dowiedzieć. Stąd książka poświęcona fenomenowi kina jidysz, czy ta literacka opowieść o Radomiu, czy scenariusz o polskich alpinistach w latach 70. Oczywiście przefiltrowane przez mój styl i to, czego najbardziej szukam w literaturze. Akurat mnie raczej nie interesuje filozofia jednego autora. Zbiory felietonów i polemik nużą mnie okropnie, nawet uznanych pisarzy. Sądzę, że więcej się można dowiedzieć spacerując po bazarze na Śląskiej. Ale to też może cecha mojego charakteru, w końcu jestem pisarzem w stylu amerykańskim, jak to kiedyś określił mnie znajomy znawca literatury.

Z drugiej strony oczywiście są powtarzające się ulubione motywy, jak to że literatura jest oszustwem. Jak wszystko zresztą, współczesna muzyka, malarstwo czy dziennikarstwo. Życie publiczne. Życie rodzinne. Wszystko jest grą pozorów, dopóki się w to nie uwierzy lub tego nie pokocha. Wówczas można też o tym pisać.

Inspiracją jest życie, książki bywają inspirujące.

Zdjęcie z próby przedstawienia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji