Artykuły

Jak teatr mnie wystawił, wzruszył i zabawił

"Prolog" w reż. Wojtka Ziemilskiego w Teatre Ochoty w Warszawie. Pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.

Czego jako widz spodziewałam się po "Prologu" Wojtka Ziemilskiego z warszawskiego Teatru Ochoty? Zamierzałam go użyć i wykorzystać.

Gdy twórcy zapowiedzieli "eksperyment badający oczekiwania widzów wobec teatru", pomyślałam: fantastycznie. Po miesiącach debat i protestów związanych z inicjatywą "Teatr nie jest produktem/widz nie jest klientem" (akcja 4 tys. ludzi teatru zorganizowana w odpowiedzi na jego zagrożenie przez komercjalizację, cięcia i cenzurę) ktoś nareszcie sprawdzi, jak to jest naprawdę. Czy widzowie sami siebie postrzegająjako odbiorców usługi? Wiara w ludzkość podpowiadała mi: "Oczywiście okaże się, że widzowie chcą być w teatrze traktowani jak partnerzy - choćby za cenę wysiłku, konsternacji czy niewygody". Myślałam, że z czystym sumieniem napiszę felieton zakończony triumfalnym c.b.d.o.

Nic z tego. Wojtek Ziemilski, którego akcje (np. spektakl podróż "Mapa") często łączą intymne doświadczenie i nowoczesne technologie, tym razem mnie wystawił. Zamiast obiektywnych wniosków, których mogłabym użyć jako argumentu w dyskusjach, zapewnił komfort, zabawę i wzruszenie. W "Prologu" grupa przypadkowych 15 widzów uczestników zostaje wyposażona w słuchawki i wpuszczona w przestrzeń teatru. Od konwencji silent disco, gdy każdy tańczy sam ze słuchawkami na uszach, różni akcję Ziemilskiego cel. Nie chodzi o to, by uczestnicy mogli uciec myślami w bezpieczną izolację. W teatrze to najczęściej niemożliwe. Obecność innych widzów ma kolosalne znaczenie, często skutecznie odciąga uwagę od wszystkiego, co w tradycyjnych spektaklach dzieje się na scenie. I być może nie jest to wcale wadą teatru.

Ziemilski nie proponuje tradycyjnego spektaklu, tylko grę. Choć nie ma aktorów, publiczność nie jest pozostawiona sama sobie. Widzami opiekuje się obecny w słuchawkach "Głos Prologu" (Sean Palmer, Iza Szostak). Kieruje, proponuje kolejne kroki i pozycje. Uważasz się za osobę często chodzącą do teatru? Krok do przodu. Zasnąłeś kiedyś w teatrze? Krok do tyłu. Rozejrzyj się, zobacz, kto koło ciebie stoi. Głos nie narzuca jednak widzom, co mają myśleć i czuć, a od pewnego momentu niemal się nimi nie zajmuje, tylko dzieli się własnym marzeniem o tym, jak chciałby to wszystko zorganizować. Gdy potrzebuje przerwy - puszcza uwerturę "Koriolana" Beethovena dyrygowaną przez Wilhelma Furtwanglera.

"Prolog" z zasady musi zawieść wszystkich, którzy oczekiwali, że ktoś zajmie się ich indywidualnymi potrzebami. W subtelny i przyjemny sposób karze za egocentryzm. Teatr z pewnością niejest produktem, ale nie jest też miejscem dla tych, którzy nie są gotowi wziąć pod uwagę innych ludzi - współuczestników, którzy wiercą się, dyszą, robią rzeczy idiotyczne i trudne do przewidzenia. Artystów, którzy miewają nieprzyjemny tembr głosu albo są irytująco podobni do naszych "eks". "Prolog" pokazuje więc teatr jako jedyne w swoim rodzaju miejsce, w którym trzeba pogodzić się z tym, że nie wszystko potoczy się tak, jak się spodziewaliśmy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji