Artykuły

Kurator, czyli urodzony ryzykant

Z AGATĄ SIWIAK, kuratorką projektów teatralnych i interdyscyplinarnych o zbliżającej się III edycji festiwalu Nowa Siła Kuratorska rozmawia Katarzyna Nowaczyk z Nowej Siły Krytycznej.

Specjalizacja "Programowanie interdyscyplinarnych projektów teatralnych" (Od 2012 roku specjalizacja zmieniła nazwę na "Interdyscyplinarne projekty kuratorskie" - red.) jest Pani autorskim projektem w ramach studiów na kierunku wiedza o teatrze w Poznaniu. Zajęcia, jakie odbywają się w ciągu dwóch lat, mają doprowadzić do stworzenia przez studentów własnego festiwalu w ramach Nowej Siły Kuratorskiej. Proszę powiedzieć, jak wygląda praca nad realizacją takich projektów?

- To jest specjalizacja, która ma przygotowywać studentów do pracy kuratora projektów teatralnych. Kuratora - czyli przybysza z przestrzeni sztuk wizualnych, ale też kogoś, kto dobrze rozgościł się w innych dziedzinach sztuki takich jak teatr, muzyka. Najpierw studenci wybierają temat swojego projektu. Wtedy zwracam uwagę na to, żeby nie były to tematy przypadkowe, czy podyktowane modą, ale żeby mówiły coś osobistego o studentach. Równolegle odbywają się zajęcia, które przygotowują do realizacji projektu na poziomie organizacyjnym. Zaczynamy od "Polityki kulturalnej" jako ważnego kontekstu dla działań. Musimy wiedzieć, w jakim środowisku funkcjonujemy, skąd można pozyskać granty, na ile środowisko sprzyja organizacjom trzeciego sektora, a na ile warto wchodzić w partnerstwo z instytucjami kultury - państwowymi, samorządowymi. To jest pierwszy semestr. Później są zajęcia z zakresu zarządzania projektami, czyli budżetowanie, przygotowywanie podstawowych umów, wniosków i opisów merytoryczny, które w tym wniosku powinny się znaleźć. Są także zajęcia z marketingu, ponieważ bardzo ważne jest, by umieć wpisać swój projekt w dynamikę rynkową - docenić wartość takich zjawisk, jak na przykład nisza, wiedzieć jak promować wydarzenie, do jakiej grupy docelowej chce się trafić. Wiele osób wyczuwa to intuicyjne, natomiast kurator powinien mieć narzędzia, które pozwolą mu skonkretyzować te intuicje.

Jednak na drugim roku, kiedy rozpoczyna się kurs z programowania, studenci nie dysponują jeszcze zbyt dużym zasobem przeczytanych lektur, obejrzanych spektakli, wystaw i performance'ów. W tym sensie ułożenie ciekawej, nieoczywistej koncepcji festiwalowej wydaje się dość trudne

- To prawda. Na początku jest to trochę droga przez mękę, bo nikt nie wie do końca, co chce robić. Wszystko wydaje się być jakąś magmą. Ale niesamowite i absolutnie wspaniałe jest to, jak się zestawi pomysł z początku z efektem, który jest później na trzecim roku. Wtedy dopiero widać, jaką ogromną drogę przeszli studenci, także jako ludzie. Myślę, że wpływ mają na to wszystkie inne zajęcia na uczelni, które już jakoś konstytuują studentów. To też jest ważne, że od momentu kiedy wykluwają się pierwsze pomysły, aż do ich realizacji mija półtora roku i przez cały ten czas studenci mogą pracować nad swoimi projektami. Z własnej praktyki wiem, że czasem wywracam ułożony już projekt do góry nogami i zmieniam koncepcje, na tyle oczywiście, na ile pozwala mi dynamika produkcyjna i pewne kroki, które już wcześniej poczyniłam.

Jak radzą sobie studenci, kiedy po części merytoryczno-teoretycznej przychodzi praktyka i prawdziwe realia - wejście w rynek, działania marketingowe, pierwsze negocjacje?

- Muszę powiedzieć, że radzą sobie świetnie. Oczywiście mają wpadki - okazuje się na przykład, że coś nie jest przygotowane na czas, ktoś zapomniał dopilnować umowy albo korekty budżetu dla partnera finansowego. Jednak bilans działań jest stanowczo dodatni - przyznaję, że zaangażowanie i pasja studentów były dla mnie na początku zaskoczeniem. Nie spodziewałam się takiego sukcesu festiwalu. Przez te trzy lata studenci pozyskali najważniejsze poznańskie organizacje i instytucje jako kooproducentów, współorganizatorów - od ngs'ów takich jak Poznańskie Stowarzyszenie Inicjatyw Teatralnych czy Fundację SPOT., poprzez partnerów komercyjnych takich jak na przykład Empik, instytucji publicznych jak choćby Arsenał, czy modnych, klubowych miejsc, działających na pograniczu kultury i rozrywki. Od samego początku pozyskujemy fundusze ze źródeł uniwersyteckich, w tym roku udało się uzyskać także dofinansowanie z Urzędu Marszałkowskiego Województwa Wielkopolskiego. Tak naprawdę ta kooperatywa działa bardzo dobrze!

Z jakimi problemami najczęściej spotykają się studenci podczas realizacji swoich projektów?

- To są zazwyczaj wpadki terminowe, kiedy coś jest robione na ostatni moment. Ale zdaję sobie sprawę z tego, że studenci muszą godzić standardową aktywność akademicką z przygotowaniami do festiwalu, co nie jest łatwe. Na realizację projektu mamy zaledwie 30 godzin zajęciowych i konsultacje, ale studenci poświęcają ogromnie dużo swojego czasu i to są naprawdę setki godzin pracy. Poza tym każdy kolejny rok uświadamia mi, co może być jeszcze problemem w toku przygotowań. Wtedy jestem w stanie coś podpowiedzieć wcześniej, przewidzieć, ale na tym też polega praca kuratora, że uczy się przez cały czas, także na własnych błędach.

Agnieszka Berlińska na stronie Europejskiego Kongresu Kultury napisała, że należy Pani do tych kuratorów, którzy traktują festiwal jako dzieło sztuki konceptualnej i dyskursywnej. Czy właśnie takiego kuratorstwa uczy Pani studentów?

- Rzeczywiście jako kuratorka tak właśnie traktuje projekty i do tego namawiam też studentów. Michael Brenson, który napisał właściwie pierwszy manifest kuratorstwa ("The Curator's Moment"), powiedział, że jednym z podstawowych haseł kuratora powinno być "Declare yourself" - Zadeklaruj się. Nie jesteś przezroczysty i swoim projektem opowiadasz historię o świecie, o sobie, budujesz jakiś dyskurs i to jest bardzo ważne. Ja jestem przeciwna myśleniu koniunkturalnemu, żeby robić projekty pod granty, bo bardzo łatwo zatracić wtedy uczciwość artystyczną. Dla mnie bardzo ważna jest merytoryczna, intelektualna, badawcza i artystyczna praca. I ona jest na początku, a cała reszta to są narzędzia.

Kurator to z jednej strony organizator, menager, producent, ale też chyba trochę artysta, który łączy nowe zjawiska, zestawia je, eksperymentuje. W tym sensie chciałabym, nieco prowokacyjnie, zapytać, czy można właściwie nauczyć się bycia kuratorem?

- Jak każdego zawodu artystycznego pewnie do jakiegoś stopnia tak. Natomiast w dużej mierze to jest oczywiście działanie intuicyjne i pewnie talent: do wyczuwania podskórnych dramatów społecznych, które mogą stać się tematami projektów, do wyławiania młodych, intrygujących twórców, do budowania dramaturgii projektu tak, aby nie dawał on gotowych odpowiedzi, a raczej intrygował i prowokował do dyskusji.

W czasie tegorocznego festiwalu studenci zaprezentują swój autorski spektakl pt.: "Sen". Czy takie działanie wykracza poza kompetencje kuratora?

- Osobiście uważam, że powinno rozdzielać się tożsamość kuratorską i artystyczną. Ja jako kuratorka nigdy nie zaprosiłabym siebie jako artystki do projektu, gdybym nią była. Ale są kuratorzy, którzy takie działania realizują z powodzeniem, bardzo śmiało przekraczając granice kurator-artysta. Tak działa na przykład Joanna Warsza. Oczywiście to jest ryzykowne. Natomiast ja daję bardzo dużą przestrzeń wolności przy pracy nad projektem. Nie oceniam tej decyzji studentów, ale mówię: To jest wasze ryzyko. Natomiast moim zdaniem trzeba tu być ostrożnym, a kurator przede wszystkim powinien pracować z innymi artystami.

No właśnie, a jak na zaproszenie do wzięcia udziału w Nowej Sile Kuratorskiej reagują artyści, twórcy, ludzie nauki. Czy chętnie uczestniczą w projektach, czy podchodzą z rezerwą do studenckich eksperymentów?

- Muszę powiedzieć, że reagują bardzo pozytywnie. Do pierwszej edycji zaprosiliśmy wspaniałego artystę, wtedy jeszcze wykładowcę Uniwersytetu Artystycznego - Mirosława Bałkę, który w ramach partnerstwa akademickiego przygotował ze swoimi studentami cykl działań performatywnych. Uniwersytet Artystyczny jest dla nas ważnym partnerem. Współpracujemy także ze znakomitą artystką video i performerską profesor Izabela Gustowską - jej studenci co roku prezentują u nas swoje prace. Na festiwalu pojawiają się wybitni twórcy z rozmaitych dziedzin. W tegorocznej edycji naszym gościem będzie Bożena Keff, ale też świetna projektantka mody - Domi Grzybek. Bardzo ważne jest myślenie interdyscyplinarne, transdyscyplinarne i kojarzenie refleksji naukowych, poetyk i estetyk z różnych porządków i różnych dziedzin sztuki. Zwracam także uwagę studentom na to, że warto pracować z twórcami własnego pokolenia, namawiam ich, żeby odkrywali młodych artystów. I dlatego na przykład drugi rok już będziemy współpracować ze studentami z białostockiego Wydziału Sztuki Lalkarskiej Akademii Teatralnej i z TEATREM AUTOMATON.

To wiąże się, zapewne, z większym ryzykiem niż zaproszenie gotowych projektów, znanych i cenionych twórców.

- Tak, ale to właśnie jest jedno z wyzwań, jakie stoją przed kuratorem. Kurator powinie być urodzonym ryzykantem. Tam gdzie nie ma ryzyka, tam nie rodzą się ciekawe rzeczy. Oczywiście, w ryzyko wpisana jest klęska. Ale to też jest bardzo ważne, żeby sobie na tę klęskę pozwolić i być w na tyle dobrej relacji z publicznością, czyli stworzyć taką przestrzeń nieformalnych spotkań i dyskusji, żeby potrafiła zrozumieć mądre klęski i głupie klęski. Głupie klęski wynikają z tego, że nie stawiamy przed sobą żadnych wyzwań. Mądre klęski to spadanie z wysokiego konia: to znaczy - coś się nie powiodło, ale trzeba mieć świadomość, że zamysł był ciekawy. I to jest już wartością, bo w działanie było wpisane ryzyko, eksperyment.

Tegoroczne cztery propozycje tematów projektów - "(w) inni", "q", "chciałam być jedyna" i "stosunki przerywane" poruszają problemy natury ogólnej, a zarazem wydają się być bardzo osobiste. Jak zmieniają się tematy w czasie kolejnych edycji?

- Dwa z tegorocznych projektów skupione są na cielesności w teatrze i kulturze, problemie autoprezentacji i wynikającej z niej niezgody na panujący terror estetyczny. Pojawia się także temat niemożności komunikacji, co staje się poważnym problemem pokoleniowym. Jest też projekt "q" poruszający bardzo egzystencjalne tematy, podróży, przemijania, śmierci. To jest rzeczywiście ciekawe, kiedy obserwuję, jak zmieniają się co roku tematy. Teraz kiedy pracuje ze studentami drugiego roku, widzę, że wyczuwają oni bardzo silnie pewne potrzeby społeczne. Mam takie poczucie, że jest coraz większe ukierunkowanie na sztuki partycypacyjne, community art. Tak naprawdę, te projekty są też laboratorium dojrzewania intelektualnego i osobowościowego studentów. Pokazują z czym młodzi ludzie się zmagają, z czym się nie zgadzają, z czym mają problem.

A jaka jest Pani rola już w czasie samej realizacji festiwalu?

- Na trzecim roku staram się traktować studentów bardzo partnersko, właściwie "wypadam" z funkcji wykładowcy. Mówię jasno, że ja nie jestem szefem projektu, ale staję się wtedy ich starszą koleżanką, która może doradzić. Oni sami ze swojego grona wybierają szefa, a także strukturę organizacyjną projektu. Dokładnie określają, kto odpowiada za finanse, kto za promocje, wnioski, umowy, a kto za kontakty z władzami uczelni czy miasta. Ja od czasu do czasu oczywiście sprawdzam ich prace, natomiast zawsze mówię otwarcie: To wy teraz rządzicie i od was wszystko zależy!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji