Artykuły

Nowi brutaliści z Gdyni. Niepokoje prowincjonalnego teatromana

W naszym lokalnym zakątku kulturalnym do tej pory było spokojnie - ot najwyżej dyrektor nie mówił "dzień dobry", czy zostało się wyrzuconym z kręgu partnerów medialnych za niedobre recenzje. Ciekawe jaką, kolejną karę wymyśli Paweł Huelle za pisanie prawdy o instytucji, którą rządzi? Zakaże wpuszczania do teatru? Rozwiesi zdjęcia w galerii "Tych Klientów nie obsługujemy? - pyta Piotr Wyszomirski w Gazecie Świętojańskiej.

Jesteśmy świadkami narodzin nowej mody. Każdy szanujący się inteligent musi koniecznie powiedzieć, co go oburza albo na co się wścieka, a najlepiej jedno i drugie. To po trosze też terapia, towarzyski obowiązek, a czasami nawet coś ważnego. Bardzo chcę być trendy, więc nie mam wyboru - także i ja zwerbalizuję moje wściekłości i oburzenia.

"Gazeta Świętojańska" od wielu lat stara się bezinteresownie i jak najrzetelniej komentować życie kulturalne Trójmiasta i okolic, ze szczególnym uwzględnieniem matecznika, czyli Gdyni. Kibicujemy wszystkim instytucjom kultury, a teatrom to już w ogóle: uczęszczamy na wszystkie premiery, zapowiadamy, promujemy, recenzujemy, filmujemy - nikt nie ma tak bogatego, gdyńskiego archiwum teatralnego jak my. 13 maja na Darze Pomorza odbędzie się kolejna premiera teatralna w Teatrze Miejskim, czyli "Idąc rakiem" wg Güntera Grassa. Będzie to dla nas premiera szczególna, bo po raz pierwszy nie zostaliśmy zaproszeni na pierwsze ujawnienie i obejrzeć nowy spektakl będziemy mogli dopiero po kilku dniach, przez co po raz pierwszy nasi Czytelnicy nie dostaną naszej recenzji po premierze.

Zapytaliśmy się Krzysztofa Babickiego, dyrektora artystycznego Teatru Miejskiego, o przyczyny takiej decyzji. Pan dyrektor najpierw stwierdził, że główną przyczyną jest po prostu brak miejsc - będzie ich tylko 94. W sumie można zrozumieć - premiera, bankiet - pierwszeństwo mają jak zwykle najważniejsze osoby, czyli urzędnicy, miłośnicy teatru są zawsze na ostatnim miejscu. Ciekawsze są jednak inne powody, które dyrektor Babicki podał nam szczerze i bez zahamowań:

- Nie czytam Waszych recenzji, czyta je mój kierownik literacki (Paweł Huelle - przyp. Red.) i mówi mi, że to nie są recenzje, tylko paszkwile. Poza tym mamy świetną frekwencję na spektaklach, na co nie wpływają Państwa artykuły, więc i wasza obecność na premierze nie wydaje nam się konieczna - zakończył reżyser najbliższej premiery.

Wiemy już więc, kto czyta w Teatrze Miejskim (dalej: TM) i kto w nim rządzi (jest jeszcze dyrektor naczelny Wojciech Zieliński). To nie pierwszy, ani jedyny przypadek ostracyzmu, jaki zastosował w swojej historii TM. W zeszłym roku, po odważnej wypowiedzi na naszych łamach ws. R@Portu, czerwoną kartkę od dyrektora Babickiego dostała twórczyni R@Portu i była kierowniczka literacka TM, wybitna znawczyni nowego teatru polskiego dr Joanna Puzyna-Chojka. Było to tym bardziej wymowne, że akademicy dostają hurtowo zaproszenia na premiery, nawet ci, którzy, delikatnie mówiąc, znają się, nie tylko na teatrze, trochę mniej. Co ważne, nikt z akademickiej braci nie stanął w obronie koleżanki, słyszało się nawet, że "należało się jej". No tak, Chojka naruszyła zasady - powiedziała prawdę, a ta na naszej Uczelni chyba nie w cenie, przynajmniej tak wiemy z legendarnego już referatu prof. Ewy Nawrockiej pt. Wszyscy jesteśmy przestępcami, który jest bezprecedensową i nie pozostawiającą złudzeń oceną kondycji polskiej, a głównie gdańskiej humanistyki akademickiej.

Kilka lat temu, kiedy szefową R@Portu była jeszcze Joanna Chojka, powstała propozycja stworzenia przy Festiwalu Nagrody Dziennikarzy. Pomysł został podchwycony ochoczo i przez organizatorów, i przez brać dziennikarską. Miało być pięknie, kupiono nawet nagrodę (czapkę kapitana polskiej dramaturgii) i wybrano "Szajbę" Jana Klaty i Teatru Polskiego we Wrocławiu. Nagrodę i dyplom postanowiono wręczyć na Dużej Scenie, gdy zadzwonił telefon z Urzędu: - Nie pozwalamy, by na imprezie organizowanej za pieniądze UM Gdynia nagrodę wręczał pan X. Solidarni dziennikarze, oburzeni decyzją urzędników, stanęli w obronie kolegi i chcieli odważnie zabrać głos. Ostatecznie po negocjacjach wręczono sam już tylko dyplom na małej scenie przed bankietem, organizatorzy podziękowali za wyrozumiałość. Na ostatnim R@Porcie wśród dziennikarzy nie było już prawie ochotników do wyboru spektaklu do uhonorowania, a i nikt z Organizatorów nie dopytywał się, czy nagroda(wyróżnienie) dziennikarzy będzie.

Niewłaściwe, niekulturalne czy po prostu tchórzliwe zachowania przy ulicy Bema można wyliczać długo. Choćby poprzedni dyrektor Ingmar Villqist, który tak się obraził na recenzentkę, że niczym dziecko po prostu przestał mówić "dzień dobry". Zainteresowanych publicznie wprowadzano w błąd (mówiąc delikatnie), kiedy padały pytania o frekwencję w teatrze, przez co aktualne informacje o sukcesach kasowych należy przyjąć z dystansem. Osoby, które miały w TM problemy z "rachunkami" po cichu usuwano, aktorzy pracowali w niegodnych warunkach, jakość informacji przekazywanych mediom była poniżej krytyki i zależała od osobistych sympatii i antypatii. I tak dalej, i tak dalej - największa i najważniejsza instytucja kultury nie spełnia swej roli jako centrum intelektualnego i kulturalnego. Przywieziony w teczce jej kierownik literacki dezintegruje i tak słabiutkie środowisko gdyńskiej inteligencji humanistycznej. O zatrudnieniu w teatrze decydują względy pozaartystyczne (np. zostali zwolnieni aktorzy o najmniejszym stażu, a nie ci najsłabsi), funkcjonuje syndrom oblężonej twierdzy, każdy, "kto nas nie chwali, jest naszym wrogiem". Oprócz kilku pięknych scen z "Antygony" Leszka Mądzika TM serwuje nam odgrzewane kotlety, niczego nie dowiadujemy się o niezwykłych czasach, w których żyjemy, nikt w Polsce nie pisze o gdyńskim teatrze, nikt go nie zaprasza, nikt nie nagradza. I tak dalej, i tak dalej.

TM nie funkcjonuje w próżni. Najbardziej kuriozalną wypowiedź usłyszałem z ust jednej z osób kreującej gusty tysięcy Pomorzan: - Ja wiem, ty nie lubisz Babickiego, bo nie lubisz Szczurka.

Zdębiałem. Czy w tym mieście naprawdę jedynym i ostatecznym kryterium wszystkiego jest ocena stosunku do Prezydenta Miasta? Zrozumiałem dobitnie, dlaczego w ćwierćmilionowym skupisku ludzi nie ma ani jednej w miarę niezależnej, sublokalnej gazety, która miałaby własne, nie zawsze tożsame ze stanowiskiem władz, zdanie. O dziennikarstwie śledczym już nie wspomnę, bo już dawno odstąpiono od tego dziwnego gatunku - najważniejsze to dobrze żyć z władzą, największym reklamodawcą w miejscu. A krytyka? Przytoczę tylko dwie, krótkie anegdotki: Jak mówi jeden z pr-owców pewnej instytucji kultury to oczywiste, że jeśli się jest partnerem medialnym, to trzeba pisać "lepiej", nie można krytykować wprost. (...) Każdy jest z kimś, bo z kimś trzeba trzymać i wiadomo, kto o kim nie napisze złego słowa. Ty też na pewno masz swoich faworytów i wrogów - z nieodwracalną pewnością poinformował jeden z krytyków. Oczywiście i na szczęście to nie jedyni piszący, ale i nie jedyni podobnie myślący.

W naszym lokalnym zakątku kulturalnym do tej pory było spokojnie - ot najwyżej dyrektor nie mówił "dzień dobry", czy zostało się wyrzuconym z kręgu partnerów medialnych za niedobre recenzje. Ciekawe jaką, kolejną karę wymyśli Paweł Huelle za pisanie prawdy o instytucji, którą rządzi? Zakaże wpuszczania do teatru? Rozwiesi zdjęcia w galerii "Tych Klientów nie obsługujemy?". Wystraszeni, anonimowi pracownicy wykonają każde polecenie dla utrzymania etatu.

W Warszawie, Wrocławiu, Poznaniu czy nawet w Bydgoszczy inteligencja toczy spór o kulturę, walczy z urzędnikami, odważnie personalizuje problemy. U nas, w mieście które podobno ma "charakter", nikt odważnie nie zabierze głosu w obronie kultury. Ktoś może powiedzieć, że najważniejsze jest dobro kultury i teatru. Oczywiście, jeśli teatr i kultura spełniają swoją rolę i wypełniają społeczną misję, naszym obowiązkiem jest robić wszystko, by wspierać twórców oraz instytucje. Lecz gdy na plan pierwszy wychodzą brudne interesy i łamie się zasady społecznej komunikacji, obowiązek znika, bo twórcy nie są już artystami, a teatr przestaje być miejscem kulturalnym. Na naszych oczach, choć szczegóły są znane tylko tym, którzy są najbliżej, odbywa się bezpardonowa gra. Nie potrafię przyglądać się temu obojętnie, protestuję przeciwko brutalizacji życia kulturalnego.

Na zdjęciu: Teatr Miejski w Gdyni

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji