Artykuły

Bielska Trylogia Teatralna. O pojednanie z własną historią

To wołanie o pojednanie z własną historią, odkłamaną i niełatwą, o zrozumienie dla tego "innego",o empatię dla okaleczonej pamięci tych zwyciężonych, zawartej w przesłaniu Ingmara Villqista - o spektaklu bielksiego Teatru Polskiego "Miłość" w Königshütte" pisze prof. Ewa Chojecka.

Niejeden zapyta: Jaka trylogia, jakie pojednanie, jaka historia ? Spróbujmy rzecz uporządkować i zacznijmy od początku.

Wybitny współczesny historyk i filozof działający w Polsce i we Francji, Krzysztof Pomian, postawił ostatnio ciekawe pytanie: jak to jest z naszą pamięcią przeszłości, tą jednostkową i tą zbiorową, z których tworzymy obraz dziejów ? ( K. Pomian, "Historia, Nauka wobec pamięci", Lublin 2006 ) Pomian dowodzi, ze tych pamięci i historii jest w rzeczywistości nie jedna, ale trzy.

Pierwszą, powiada, jest pamięć i historia tworzona przez zwycięzców. Jest urzędowa, naznaczona pieczęcią władzy, raz na zawsze zadekretowana jako prawda nienaruszalna.

Druga jest jej przeciwieństwem. To pamięć i historia zwyciężonych, nazywana rewizjonistyczną. Odrzuca i neguje historię głoszona przez władzę, pielęgnuje pamięć przegranej i doznanych krzywd. Przekazywana bywa szeptem bądź samizdatem. Jest wreszcie trzecia, nazywana historią krytyczną. Jest dziełem bezstronnego badacza stojącego poza stronami konfliktu- na ile sytuacja i odwaga cywilna mu na to pozwalają.

"Miłość w Königshütte" nie jest jest dziełem historii ale dziełem sztuki scenicznej. A jednak w swym przesłaniu zawiera to, co Pomian nazwał był pamięcią zwyciężonych. Sztuka ta wydobywa przemilczane przez oficjalną historię dramaty i krzywdy, doświadczenie sponiewierania, wreszcie wielkie zagubienie śląskiej społeczności, poddanej dyktatowi dwóch totalitaryzmów XX wieku- brunatnego i czerwonego. Przez to społeczność ta stała się zwyciężonymi- podwójnie. Przez dziesiątki lat jej historia trwa podskórnie w pamięci, przeczy oficjalnym enuncjacjom i ignoruje urzędową zmowę milczenia.

W rzeczy samej temat śląskiego dramatu ukazany na bielskiej scenie jest ostatnimi czasy przedmiotem wielu naukowych badań i publikacji. Ale rzecz znamienna, dopiero gdy przybrał postać sztuki scenicznej, wywołał żywy rezonans, nawet wstrząs, który określić można mianem syndromu Jedwabnego. Sprawy pokazane na scenie podważają świetlany obraz kreowany w latach PRL przez oficjalną historię, zywioną hasłami ksenofobicznego gomułkowskiego patriotyzmu,przed którym już przed laty ostrzegał Jan Józef Lipski ("Dwie ojczyzny, dwa patriotyzmy. Uwagi o megalomanii narodowej i ksenofobii Polaków", Wrocław 1981, wydawnictwo podziemne).

Dla wielu trudne to do ogarnięcia, wszak w naturze ludzkiej jest, że żywo pamiętamy zło nam samym wyrządzone, nie chcemy pamiętać zła wyrządzonego przez nas innym.

Do tego dochodzi jeszcze jedna ważną okoliczność ciążąca na odbiorze dzieła Villqista w Bielsku-Białej.

Powszechną jest nieznajomość naszej regionalnej specyfiki: czym jest historycznie i kulturowo Śląsk, ten Dolny z Wrocławiem i ten Górny,sięgający od Opola po Cieszyn i Bielsko i czym jest to pogranicze z Małopolską. Gdzie znajduje się śląskie Bielsko i małopolska Biała. Ciągle też przypominać przychodzi, że Śląsk nie był zaborem, nie dzielił losów Rzeczpospolitej przedrozbiorowej, że był lennem czeskim, nakierowanym ku złotej Pradze, potem ziemią monarchii habsburskiej o państwa pruskiego,nim w ubiegłym wieku znalazł się w granicach polskich i przechodził dramaty XX-wiecznej historii. Z tego bierze się własna nuta mowy i mentalności śląskich ludzi, ich własne doświadczenie i zarazem jaaś bezbronność wobec zawirowań dziejów.

Nie pierwszy raz podejmowane są w bielskim teatrze sprawy ważne, zarazem przewrotnie trudne. Podobnie działo się w spektaklach Żyd i Testament Teodora Sixta. Razem z "Miłością w Königshütte" otrzymaliśmy coś, co nazwać można bielską Teatralną Trylogią. Za to Panu Robertowi Talarczykowi oraz całemu zespołowi należą się wielkie podziękowanie.

Jaka jest tego wszystkiego konkluzja?

To wołanie o pojednanie z własną historią, odkłamaną i niełatwą, o zrozumienie dla tego "innego",o empatię dla okaleczonej pamięci tych zwyciężonych, zawartej w przesłaniu Ingmara Villqista. A swoją drogą, czy znane nam dobrze hasło "Gloria Victis" nie nabiera aby całkiem nowego znaczenia?

***

Prof. Ewa Chojecka - prof. zw. dr hab. historii sztuki, członek Komitetu Nauk o Sztuce Wydziału Nauk Społecznych Polskiej Akademii Nauk. W latach 1978-2003 kierowała Zakładem Historii Sztuki Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Obecnie na emeryturze. Mieszka W Bielsku-Białej. Jest autorką wielu opracowań dotyczących sztuki Górnego Śląska, architektury XIX i XX wieku i grafiki renesansowej, a także współzałożycielką powstałego w 1987roku Związku Górnośląskiego . Odznaczona m.in. Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji