Artykuły

Adam Hanuszkiewicz w kinie Legenda

Najlepiej Ubranego Mężczyznę Roku 1993 spotkałam w Barczewie. Byłam świadkiem, jak oczarował publiczność w kinie Legenda, która zgotowała mu owację na stojąco. Potem zjedliśmy przygotowaną przez organizatorów spotkania kolację. Było to na początku marca 1994 roku i Adam Hanuszkiewicz brylował. Miał wtedy zaledwie 70 lat. Wspominamy aktora, który zmarł 4 grudnia.

O teatrze opowiadał w specjalny, natchniony sposób. - Kiedy byłem w latach 60. w Wilnie z "Weselem", po spektaklu do garderoby przyszły kobiety z podziękowaniami - wspominał. - Uklękły, więc padłem na kolana i ja. Rozmawialiśmy na klęczkach. Później przyszła staruszka, która widziała krakowską premierę "Wesela"... To są chwile, kiedy ten błazeński i podejrzany zawód aktora ma sens.

Uważał zresztą aktorstwo za szamaństwo. Na dowód przytoczył "Hamleta", w którym grał z ówczesną żoną Zofią Rysiówną w roli Ofelii. Poznań, początek lat pięćdziesiątych, zwiezionej do teatru publiczności nie interesowało przedstawienie. Widzowie komentowali słowa, gesty i kostiumy aktorów. Uciszyła ją dopiero Rysiówna w scenie obłędu Ofelii. To znaczy, stwierdził Hanuszkiewicz, że aktor jest szamanem.

I jeszcze jedna opowieść. - W grudniu 1981 roku podczas ostatniego spektaklu, w dniu jego odejścia z Teatru Narodowego, "Śpiewnik domowy" stal się patriotyczną manifestacją. Ludzie płakali, bo był stan wojenny, a na scenie młode kobiety w czarnych długich sukniach i w "czarnej" biżuterii śpiewały pieśni o narzeczonych, których rozdzieliło powstanie.

Hanuszkiewicz miał wtedy świadomość, że teatr jest funkcją zniewolenia narodu. To znaczy, że im więcej wolności, tym zapotrzebowanie na teatr narodowy związany z arcypolskim dramatem jest mniejsze.

O krytykach też wyraził się obrazowo. - Przez całe moje życie mnie atakują, bo mój teatr ma publiczność - twierdził. - Niestety, czasem krytycy mylą maszynę do pisania z krzesłem elektrycznym.

Trudna rola ojca

Hanuszkiewicz, zodiakalny Bliźniak, był żonaty cztery razy. Pierwszy raz ożenił się, gdy miał lat 17 i pół. - Z tego krótkiego związku pochodzi moja najstarsza córka Teresa, prawniczka - opowiadał.

Następne 17 lat spędził z Zofią Rysiówną, wybitną aktorką teatralną i filmową, niezwykle silną osobowością. - Gdyby żyła czterysta lat temu, spalono by ją na stosie jako czarownicę - mówił. - Rysiówna urodziła dwoje dzieci: Kasię i Piotra. Kasia zna sześć języków, wyjechała do Ameryki, przeszła na judaizm i wzięła ślub pod czerwonym baldachimem. Piotr ukończył szkołę filmową.

Hanuszkiewicz przyznał, że rola ojca nie była życiowym powołaniem. Tak silna osobowość ojca działa na dzieci, szczególnie synów, deprymująco.

Z trzecią żoną, Zofią Kucówną, był związany trzydzieści lat. Hanuszkiewicz przyznał, że gdy opuścił po 30 latach trzecią żonę, miał opinię publiczną przeciwko sobie. Ale... - ...miłość jest w życiu najważniejsza - przekonywał. - Ona daje napęd i radość.

Czwartą żoną Hanuszkiewicz była Magdalena Cwenówna, też aktorka, młodsza o 30 lat. Wystąpili razem w roli małżeństwa w telewizyjnej inscenizacji opowiadania "Fuga" Ewy Pokas.

O swoich byłych żonach wyrażał się z sympatią. Twierdził, że w domu zawsze był pantoflarzem, troszczącym się o potrzeby kobiet.

Kiedy rozmawialiśmy w Barczewie, Hanuszkiewicz był dyrektorem Teatru Nowego w Warszawie. Mówił, że gdy zaczął go utrzymywać samorząd, pieniędzy nie starczało na pensje dla aktorów. Kiedy zapytałam, co zamierza zrobić, odpowiedział, z uśmiechem: - Sytuacja jest trudna, ale ja nie lubię prosić, szlacheckie herby mi nie pozwalają.

Wtedy lata wielkości miał za sobą, skończyła się też pewna epoka w polskim teatrze. Hanuszkiewicz eksplozję talentów, zjawisk, poszukiwań o osobowości z lat 60 i 70 tłumaczył tak. - Jest coś takiego jak czas organiczny rozwoju danej gałęzi sztuki. To są tajemnicze powiązania z akustyką i optyką czasu. Byliśmy teatralną potęgą w czasie, który nie mógł się zdarzyć ani wcześniej, ani później...

***

W Olsztynie Adam Hanuszkiewicz zrealizował "Dulska" Gabrieli Zapolskiej (1995 r.), "Wesele" Stanisława Wyspiańskiego (1996 r.) i "Kordiana" Juliusza Słowackiego (2000 r.) w Teatrze im. Stefana Jaracza. "Dulska" i "Wesele" biły rekordy powodzenia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji