Artykuły

Niezbyt śmieszna komedia

PO WARSZAWSKIEJ premierze "Czarnej komedii" dość powszechnie pisano, że jest to wprawdzie sztuka miałka, pozbawiona jakichkolwiek ambicji, ale za to bardzo zabawna. Prezentacja wrocławskiego Teatru Współczesnego potwierdza pierwszą tylko część owego sformułowania. Sztuka - lub raczej dłuższy skecz - Petera Shaffera nie ma na pewno ambicji na miarę choćby "Królewskich łowów słońca" wystawianych swego czasu przez Teatr Polski. Dla widza wrocławskiego interesująca być może jednak konfrontacja skali teatralnych zainteresowań P. Shaffera.

"Czarność" owej komedii polega tylko na tym, że jej początkowe sceny "dzieją się" w zupełnej ciemności. I to nawet nie jest najgorsze. Słuchowisko zapowiada się zupełnie nieźle. W pewnym jednak momencie bohater powiada, że korki wysiadły i wówczas naturalnie na scenie rozbłyskują pełne światła, dzięki czemu możemy obserwować nie zawsze poradne poczynania aktorów. Potem ilekroć ktoś czymkolwiek - zapalniczka, świeca, zapałki - usiłuje owe ciemności rozjaśnić, sceniczne światła przygasają. Ten chwyt, na którym oparty jest cały skecz Shaffera, początkowo bawi, potem już po prostu przestajemy na to zwracać uwagę.

Z okazji wrocławskiego festiwalu - ale nie tylko, chociaż zawsze nie bez racji - narzekamy na rozliczne słabości naszej współczesnej dramaturgii. Sytuacja nad Tamizą nie jest zapewne lepsza, skoro "Czarna komedia", jak świadczy tłumacz Kazimierz Piotrowski, zrobiła tam furorę, a nobilitował ją sam sir Lawrence Olivier. Już z okazji "Królewskich łowów słońca" krytycy pisali o przesadnym i nie zawsze zrozumiałym entuzjazmie zachodniej krytyki: ostatnie spotkanie ze współczesną dramaturgia angielską opinie tę w pełni potwierdza. Zresztą zapewne (przy określonych, bardzo ograniczonych ambicjach rzecz jasna) nie autor i nie tekst zawinił tu najbardziej. Doskonale mogę sobie wyobrazić udaną realizację sztuki, graną znakomicie przez znakomitych aktorów, pod pieczą posiadającego poczucie humoru reżysera.

OCZYWISTE "zasługi" w porażce wrocławskiej realizacji ma teatr. Widowisko w pełni potwierdza, obiegową opinię, że nie umiemy grać komedii, nie umiemy wystawiać fars. Najczęściej brakuje po prostu taktu, umiaru...

Zabrakło go także w tym wypadku. Jitka Stokalska powymyślała gagi bardziej niż sytuacje dość grube a przez to mało zabawne. Po cóż na przykład owa miednica z wodą, w którą wciąż ktoś wchodzi? Nie potrafiła także nadać widowisku jednolitego kształtu aktorskiego: wszystko odbywa się na zasadzie "każdy sobie rzepkę skrobie", dodatkowo zaś komplikuje sytuację fakt, że w obsadzie raczej nie pierwszy garnitur aktorski.

Andrzej Skupień (Brindsley Miller) od czasów "Południka" poczynił pewne dykcyjne postępy, talentu wszelako nie przybyło. Małgorzata Szuderska (Carol Malker) ograniczyła się do podania tekstu, to trochę mało. Próbowali tworzyć postacie Wanda Węsław (Panna Furnival) i Bolesław Idziak (Pułkownik Malkett), w obu jednak wypadkach nie były to propozycje aktorskie w pełnym tego słowa znaczeniu. Janusz Hejnowicz (Harold Gorringe) zaprezentował rzemiosło bardzo jeszcze surowe i nie zawsze zupełnie profesjonalne. W tej sytuacji na najwyższe noty zasłużyli w momi przekonaniu Tadeusz Morawski (Schuppanzigh) i Cecylia Putro (Pamela), choć Morawski operował środkami nieco zbyt grubymi. W epizodzie Georga Bambergera widziałem Andrzeja Bielskiego.

Autor scenografii Janusz Tartyłło pokpił nie tylko z niektórych "poszukiwań" współczesnej plastyki, ale także sparodiował scenograficzne propozycje Józefa Szajny. I to było zabawne. Ale najlepsza nawet scenografia jest tylko jednym z komponentów teatralnego widowiska. Komponentem nie zawsze najbardziej ważnym.

W końcowych sekwencjach sztuki elektromanter-erudyta powiada: "Nareszcie koniec męczarni". Zacząłem bić brawo. Szczerze i gorąco. Klaskała także niepremierowa publiczność.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji