Artykuły

Spór o Niego czy o wybrzeżową kulturę?

Czy w Gdańsku może powtórzyć się "łódzki scenariusz"? Konflikt w tamtejszym Teatrze Nowym o przyniesionego w teczce dyrektora tak mocno rozkołysał niegdyś tą sceną, że do dzisiaj Nowy nie może wrócić do równowagi. Tak, możemy zafundować sobie podobny konflikt w Gdańsku - pisze Jarosław Zalesiński.

Wstępem był - odwołany na szczęście - parówkowy protest aktorów teatru Wybrzeże, którzy chcieli, skromnie przyodziani w same parówki, demonstrować przeciwko zwolnieniu za długi dyrektora Nowaka przez marszałka Kozłowskiego.

Czego bronią aktorzy? Niestety, również przekonania, że na ołtarzu sztuki można złożyć reguły ekonomii. Powątpiewam przy tym, by byli gotowi złożyć taką ofiarę osobiście. Czy zrezygnowaliby z wynagrodzeń za przedstawienia? Czemu więc przyjmują za normalne, że teatr nie płacił tym, którzy wozili ich na spektakle?

Po drugie jednak, bronią tej wizji teatru, jaką roztoczył Maciej Nowak. Wypada co prawda podać zespołowi trzeźwiące sole, gdy utrzymuje, że teatr stał się najlepszą sceną w Polsce. Prawda jednak, że próbował nadać prawa obywatelskie temu rodzajowi sztuki, który w Gdańsku nigdy jakoś nie mógł się trwalej przyjąć.

Spór o Nowaka nie jest sporem o Niego. Jego odejście uznajmy za przesądzone. To spór o to, jaką kulturę ma budować nasza najważniejsza wybrzeżowa instytucja.

***

Zmiana warty

Joanna Puzyna-Chojka, teatrolog

- Pomijając pierwszy, nieudany sezon, teatr Wybrzeże pod rządami Macieja Nowaka piął się systematycznie w górę. Wbrew niepokojącym zapowiedziom tworzenia "teatru dla ludzi", czyli teatru dla wszystkich, z każdym sezonem coraz wyraźniej krystalizowała się strategia artystyczna Nowaka, zrodzona z potrzeby dotykania rzeczywistości "tu i teraz". Owszem, wyrazisty repertuar, budowany głównie z inscenizacji młodej, łamiącej dotychczasowe konwencje literatury, z pewnością nie mógł - i nie chciał - trafić w gusta każdego mieszkańca Trójmiasta. Ale to właśnie dlatego za jakiś czas będzie się o tej dyrekcji pisało jako o jednym z bardziej wyrazistych okresów w historii gdańskiej sceny.

Niepodważalnym sukcesem Macieja Nowaka jako dyrektora jest - według mnie - zbudowanie zespołu artystycznego: ludzi, których połączyła idea "gorącego teatru", gotowych do podejmowania ryzyka, pracujących na najwyższych obrotach. W ciągu niespełna pięciu lat nastąpiła w nim pokoleniowa zmiana warty, owocująca stworzeniem nowego stylu gry: aktorstwa zdystansowanego, nie opartego na udaniu, tylko na przekazywaniu za pośrednictwem postaci własnej historii. Trudno zresztą uchwycić ten fenomen w jednym zdaniu.

Następca Nowaka znajdzie się w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Niełatwo będzie mu zaspokoić rozbudzone apetyty aktorów, utrzymać aktywność twórczą teatru na dotychczasowym poziomie. Szkoda byłoby zniszczyć tę wartość. Jak łatwo to uczynić, pokazała nam smutna historia Teatru Nowego w Łodzi, gdzie niefrasobliwa, autorytarna decyzja urzędników doprowadziła do rozproszenia jednego z lepszych zespołów w kraju i zdeklasowania sceny. Mam nadzieję, że pomimo tych obaw w Gdańsku nie powtórzy się scenariusz łódzki.

***

Sukces porażek

Wojciech Owczarski, teatrolog

- Za dyrekcji Macieja Nowaka teatr Wybrzeże przeżywał wzloty i upadki. Te pierwsze nieliczne, te drugie nagminne i druzgocące. Powiedzmy jasno: poziom większości premier w Wybrzeżu był żenujący, tyleż w warstwie tekstu, co reżyserii i aktorstwa. Linia programowa teatru, nastawiona na "gorące" tematy społeczne, zaowocowała promowaniem grafomanii - bezwartościowej literatury i poronionych pomysłów inscenizacyjnych. Dobre samopoczucie zespołu, głoszącego się dumnie jednym z najważniejszych w kraju, jest w tym kontekście po prostu śmieszne. A mimo wszystko będę zdecydowanie bronił zarówno Macieja Nowaka, jak i postawy aktorów - z trzech zasadniczych powodów.

Po pierwsze, w zalewie Wybrzeżowej tandety zdarzały się spektakle bardzo dobre, a nawet wybitne. Najświeższym tego przykładem jest ,Wesele" w reżyserii Rudolfa Zioły - spektakl rewelacyjny, doskonale zagrany, mówiący o dzisiejszej Polsce nieporównanie więcej niż "interwencyjne" wypociny w rodzaju "Pamiętników z dekady bezdomności". To paradoks, że Nowak traci dyrektorski fotel w parę dni po premierze przedstawienia, które powinno przejść do historii polskiego teatru.

Po drugie, koncepcja repertuarowa Nowaka była wyrazista i konsekwentna. Teatr Wybrzeże zyskał rozpoznawalną tożsamość i - co ważne - wierną publiczność. Nawet jeśli nie świadczy to najlepiej o gustach tej publiczności, to składała się ona z ludzi myślących, poszukujących, żadających od teatru czegoś więcej niż taniej rozrywki. Trudno nie uznać tego za sukces dyrektora. Porażki artystyczne Wybrzeża nazwać więc można ceną, jaką teatr zapłacił za upór w dążeniu do jasno wytyczonego celu. Nie był to upór mądry, ale, na swój sposób, szlachetny.

Po trzecie, zawsze należy protestować, gdy politycy czy rządzący usiłują wtrącać się w kwestie artystyczne. Wprawdzie marszałek Kozłowski utrzymuje, że głównym powodem dymisji Nowaka są sprawy finansowe, ale jednocześnie wypowiada się krytycznie o repertuarze Wybrzeża i Nowak ma prawo sądzić, iż tak naprawdę chodzi nie o pieniądze, lecz o upodobania teatralne pana marszałka, któremu najwyraźniej wadzi "awangardowość" i obyczajowe prowokacje. Marszałek Kozłowski uważa zapewne, że dobry teatr to taki, w którym człowiek i pośmiać się może, i łzę uronić w uniesieniu. A u tego Nowaka wciąż tylko gołe tyłki i inne bezeceństwa.

Panie Marszałku, czy naprawdę nie ma w Gdańsku problemów, które mógłby Pan rozwiązywać przy użyciu swoich rzeczywistych, a nie urojonych, kompetencji?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji