Artykuły

A na łotewskiej wsi krowy dają czarne mleko

To piękna i pogodne przedstawienie, w którym radość życia miesza się z melancholijną refleksją nad przemijaniem - o spektaklu "Czarne mleko" w reż. Alvisa Hermanisa prezentowanym na XXI Festiwalu Teatralnym Kontakt w Toruniu pisze Karolina Matuszewska z Nowej Siły Krytycznej.

Krowa to najlepszy przyjaciel człowieka. Umie współczuć, nigdy nie poucza. Cieszy się i płacze razem z Tobą. Na krowę zawsze możesz liczyć. Krowa umie słuchać i milczeć. Nie ma żalu, nie pamięta złego. Krowa wszystko zrozumie. Bywa nerwowa, gdy się czegoś boi, ale i uległa. Jest jak kobieta, czasem nawet i aktorka. Życie mieszkańców łotewskiej wsi jest z nią nierozerwalnie związane - wciąż biegnie zgodnie z prawami natury. Jego tempo wyznaczają nie tylko wschody i zachody słońca, zmieniające się pory roku czy pogoda, ale również naturalny rytm funkcjonowania zwierząt.

W swoim autorskim spektaklu "Czarne mleko" Alvis Hermanis każe pięciu aktorkom wcielać się na zmianę to w postaci podstarzałych wieśniaczek w kwiecistych sukienkach z młodości, to w krowy z rogami i dzwonkami na szyjach. Za pierwszym razem wzbudza to ogromną wesołość publiczności, kiedy dziewczyny wypinają pupy i niezdarnie rozstawiają nogi w butach na obcasach; wykrzywiają przy tym twarze z rozmazanym makijażem i machają trzymanymi w rękach ogonami zaplecionymi w grube warkocze. Pomiędzy nimi przechadza się jedyny mężczyzna - wieśniak, samiec, byk. Aktor (Vilis Daudziš) znakomicie gra zarówno prostego, jowialnego rolnika, jak również wciela się w postać otępiałego zwierzęcia. Z czasem ten żartobliwy pomysł reżysera na animizacje staje się sposobem przeprowadzenia paraleli pomiędzy człowiekiem a istotą innego gatunku. Światy natury i cywilizacji krzyżują się i nachodzą na siebie, łącząc w jedność. Każdy bowiem żywy organizm rodzi się i umiera, bywa wesoły i smutny, kocha i chce być kochany. Ludzie natomiast są w tę dwoistość świata jednakowo zanurzeni. Najlepiej wiedzą o tym prości wieśniacy i rolnicy, których miasto nie zdążyło zdeprawować.

Ta gloryfikacja wiejskiego sposobu życia i mentalności pojawia się u Hermanisa po raz kolejny. Reżyser chętnie czerpie z ludowych opowiadań i zasłyszanych historii autentycznych osób, ponieważ dostrzega w nich prawdę o istocie łotewskości i ludzkiej naturze. Jego bohaterowie, wzorowani na spotkanych kiedyś ludziach, są niezwykle pogodni, witalni, otwarci i gadatliwi. Ci prostoduszni mieszkańcy wsi, którzy wierzą w zabobony i czary (m.in. uparcie twierdzą, że krowa dała kiedyś czarne mleko), wzbudzają sympatię. Wiedzą też o wiele więcej o świecie niż uczeni inteligenci z miast. To dlatego Hermanis tak chętnie oddaje im głos. W "Czarnym mleku" właściwie nie ma partii dialogowych, słuchamy niemal wyłącznie monologów.

Reżyser stwarza również dogodne warunki dla ich pełnego wybrzmienia. Centralne miejsce na scenie zajmują dwie proste, drewniane ławki. Dobrze je znamy - jeszcze do niedawna był to nieodłączny element każdego wiejskiego gospodarstwa, także w Polsce. Dzięki temu przed domem można siedzieć całe dnie i spokojnie obserwować, co dzieje się w okolicy, spotkać sąsiadów, usłyszeć od nich najświeższe wieści, poplotkować. Takie ławki zajmują też bohaterowie spektaklu, kiedy dzielą się z nami swoimi opowieściami. W podobny sposób reżyser zorganizował przestrzeń w Opowiadaniach Szukszyna, które w 2008 roku zrealizował w Teatrze Nacji w Moskwie (spektakl pokazywany był w Polsce w czasie festiwalu Nowa Klasyka Europy w 2010 roku). Tam sposób narracji również przypominał popołudniową wiejską pogawędkę prowadzoną z sąsiadem czy sąsiadką koło płotu.

Poza przesuwanymi w różne miejsca ławkami scena jest niemal przez cały czas pusta. Na początku stoją tam jeszcze taborety i metalowe wiadra - przygotowane niczym stanowiska do wydojenia krów, ale szybko zostają stamtąd zabrane - technologia wkroczyła również do obór i na pastwiska, oferując elektryczne dojarki. Z dawnych czasów zostały już tylko te zwierzęta, z ukochaną krową gospodarzy Mućką na czele, oraz ludzkie wspomnienia tamtych lat.

"Czarne mleko" to piękny i pogodny spektakl, w którym radość życia miesza się z melancholijną refleksją nad przemijaniem. Wyjątkowo oszczędny tutaj w stosowaniu różnorodnych środków formalnych Hermanis buduje intymną atmosferę dzięki powściągliwemu operowaniu światłem, nastrojową muzyką i płynnemu rytmowi. Aktorzy doskonale poddają się temu ostatniemu, tworząc razem spokojną i ciepłą opowieść, która ani przez chwilę nie nuży. Być może to tylko moje indywidualne wrażenie wynikające z tęsknoty mieszczucha za naturą, niegdyś zwaną również chłopomanią. Nawet jeśli tak jest, nie wydaje mi się to czymś bezwartościowym.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji