Artykuły

Szyc: Być albo nie być

- Siedzę na próbach jak uczeń, z kajetem, z długopisem. I czuję się jak na kursie teatralnym w Oksfordzie - mówi BORYS SZYC, który zagra Hamleta w Teatrze Współczesnym w Warszawie.

Jest jednym z najpopularniejszych polskich aktorów filmowych, ale wciąż stara się być wierny teatrowi. W Teatrze Współczesnym, z którym jest związany od ponad 10 lat, zagrał m.in. Józefa K. w "Procesie" Kafki w reżyserii Macieja Englerta i Płatonowa w "Sztuce bez tytułu" Czechowa w reżyserii Agnieszki Glińskiej. Teraz Borys Szyc mierzy się z Szekspirem. Premiera "Hamleta" w reżyserii Macieja Englerta - w piątek (1 czerwca).

Rozmowa z Borysem Szycem, aktorem

Dorota Wyżyńska: Co czuje popularny aktor, kiedy po całym dniu zdjęciowym w filmie i serialu, po spotkaniach i imprezach branżowych wbiega wieczorem do teatralnej garderoby?

Borys Szyc: Czuje spokój. Jeśli przez cały dzień pływa się po morzach i oceanach, to warto mieć swoją przystań. Zawijam do tego portu już od 10 lat. Masz rację, że po wielu godzinach na planie filmowym niełatwo usiąść wieczorem w teatralnej garderobie. Jak człowiek jest cały dzień w zgiełku, swoje imię słyszy po 300-500 razy dziennie: "Borys na plan", "Borys wyjdź". "Borys bliżej", "Borys dalej", to można mieć siebie dosyć. A w garderobie siadasz i musisz spojrzeć w lustro. Refleksje nie zawsze są wesołe. Teraz, pracując nad rolą Hamleta, odpuściłem sobie dalekie wyprawy. Staram się skupić na próbach.

Wielu aktorów, którzy tak jak ty robią zawrotną karierę filmową, odpłynęło od teatru. Był taki moment, kiedy wydawało się, że film pochłonie cię w całości?

- Zdarza mi się, że wracam myślami do czasów szkoły teatralnej i siebie z tamtego okresu. Nam, studentom wydziału aktorskiego, nawet w głowach się nie mieściło, żeby pracować gdzie indziej niż w teatrze. Film, serial były czymś drugorzędnym, a reklama poniżająca. Grając w spektaklu dyplomowym Płatonowa, do którego zresztą wróciliśmy z Agnieszką Glińską po latach w Teatrze Współczesnym, z tyłu głowy miałem zapalone czerwone światełko: "Czy jakiś reżyser teatralny zwróci na mnie uwagę, czy dostanę od kogoś szansę w prawdziwym teatrze?".

I dostałeś.

- Dostałem dwie oferty: z Teatru Dramatycznego i Współczesnego. Wybrałem Współczesny. Bo Agnieszka Glińska mnie przekonała, była dla mnie magnesem, zaprosiła mnie do spektaklu "Bambini di Praga" według Hrabala. A czy był taki moment, że chciało mi się odejść z teatru? Na pewno. Tak samo jak wielokrotnie chciałem uciec od filmu. Mam taką naturę, że jak z czymś przesadzę, to muszę zrobić sobie mały odwyk. Ten nasz zawód jest rodzajem używki. Nie można przedawkować.

Jak zareagowałeś na propozycję Hamleta?

- Radością i strachem. Hamleta chce zagrać każdy aktor. Podobno. Jest taka obiegowa opinia, że każdy. Że każdy aktor powinien kiedyś przez tego Hamleta przebrnąć. Żeby zdobyć szlif aktorski. Wiedziałem, że nie będzie łatwo. Siedzę na tych próbach jak uczeń - z kajetem, z długopisem w dłoni. Czuję się, jakbym znalazł się na kursie teatralnym w Oksfordzie. Doczytuję książki, przez które wcześniej nigdy nie udało mi się przejść. Mam na szczęście wspaniałą pomoc - panią kierownik literacką, która wspiera mnie intelektualnie. Mam wsparcie dyrektora i reżysera tego spektaklu Macieja Englerta, który pomimo wielomiesięcznych prób i wyczerpania fizycznego, jakimś cudem ogarnia to wszystko i nie ma pytania, na które nie znalazłby odpowiedzi. To daje poczucie bezpieczeństwa.

"Hamleta nie gra się bezkarnie" mówił mi kiedyś Jacek Poniedziałek - Hamlet ze spektaklu Krzysztofa Warlikowskiego.

- Tego jeszcze nie wiem. Na pewno ważne, w jakim wieku grasz Hamleta, czy raczej w jakim momencie swojego życia. Co cię porusza, przeciwko czemu się buntujesz. Niestety albo stety, ja przed Hamletem zagrałem Płatonowa. Płatonow to - jak napisał Czechow - taki wiejski Hamlet, ale bardziej cyniczny.

A gdybyś grał Hamleta zaraz po szkole?

- Na szczęście nikt mi go wtedy nie zaproponował. Na studiach mieliśmy sceny z Szekspira. Ale ja grałem fragmenty z "Makbeta" i "Poskromienia złośnicy". Przygotowywaliśmy ten materiał z Mają Komorowską, która próbowała nas przekonać, że Szekspira trzeba grać nie tylko intelektem, ale też ciałem.

Hamlet to rola obrośnięta znaczeniami. Inna sprawa, że ten balon wokół Hamleta już jest tak nadmuchany, że czasem warto go przebić.

Idąc do Teatru Współczesnego, tuż obok natknęłam się na reklamę dezodorantu z twoim zdjęciem. "Ogarnij się!" - mówi do nas Hamlet.

- Nie Hamlet, ale Borys Szyc. Szczerze mówiąc, musiałem się ogarnąć, żeby mieć czas na Hamleta. Musiałem ogarnąć sprawy finansowe, żeby nic mi nie zajmowało głowy. Takie czasy. To moje "Być albo nie być".

Niezbyt często udzielasz wywiadów. Natomiast w internecie znajdziemy tysiące komunikatów o tobie, powielanych, zmienianych, coś między plotką a informacją. Nie męczy cię to?

- Dobrze to określiłaś, że plotka zmieszała się z informacją. Kiedyś tabloidy były traktowane marginesowo, nikt ich nie cytował. A dziś wręcz przeciwnie. Nie udzielam zbyt wielu wywiadów, w związku z tym różne pisma dośpiewują sobie informacje na mój temat, zbierają plotki, skąd się da. Albo namawiają czytelników na donosy: "Napisz do nas donos na temat znanego aktora, a my ci dobrze zapłacimy!". Nie umiem się przez to przebić, nie umiem zatrzymać tej lawiny. Powracamy do pytania "Być albo nie być?". Wydaje mi się, że jestem konkretnym bytem, żyję w świecie realnym, a nagle się dowiaduję, że mam drugi świat. Żyję w głowach ludzi z innym życiorysem, z innymi wydarzeniami.

Smutne jest to, jak bardzo przechyliła się szala tego, co ludzi interesuje. Nie interesuje ich człowiek, ale sensacja. Nawet nagłówki są odpowiednio dostosowane do tego odbiorcy. "Borys Szyc. Zobacz skandalizujące zdjęcia!". Jak nie napiszesz słowa "skandal" w tytule, to nikt ci na ten tekst nie kliknie w internecie.

Skandal, Borys Szyc gra Hamleta!

- To chyba też jeszcze nie zadziała. Nie wiem, czy widzowie przyjdą posłuchać tego, co mówię jako Hamlet.

Domyślam się, że trudno ci przejść przez ulicę niezauważonym. Siedzimy w ogródku restauracji na placu Zbawiciela i masz na sobie spojrzenia wszystkich. A zdarza się, że ktoś podchodzi na ulicy i mówi: "Świetnie pan zagrał Płatonowa!"?.

- Zdarza się, zdarza, ale raczej po przedstawieniu w teatrze, a nie na ulicy. Ale nie jest aż tak źle. Moi widzowie często do mnie piszą. Krytykują, zwracają uwagę, dają do myślenia. Jestem aktywny na Facebooku, to mój sposób na kontakt z publicznością. Dzięki temu mogę poinformować te kilka tysięcy osób, że będę grał Hamleta.

Teatr Współczesny: "Hamlet" Szekspira, przekład: Józef Paszkowski, opracowanie tekstu i reżyseria: Maciej Englert, scenografia: Marcin Stajewski, kostiumy: Anna Englert, muzyka: Zygmunt Konieczny. Występują: Andrzej Zieliński, Borys Szyc, Katarzyna Dąbrowska, Sławomir Orzechowski, Natalia Rybicka, Marcin Januszkiewicz, Wojciech Zieliński, Wojciech Żołądkowicz, Grzegorz

Daukszewicz, Jakub Kamieński, Janusz Michałowski. Premiera w piątek 1 czerwca.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji