Światowe życie Biesów
Wielkim wzięciem cieszył się sobotni popremierowy bankiet w Teatrze Osterwy. Biesy biesami, a przecież pojeść i pogaworzyć po ludzku trzeba, tym bardziej że biesiadny stół przygotowany przez sąsiada teatru - restaurację U Alfreda, był zaiste imponujący. I jakże imponujące oblegało go towarzystwo. Więc proszę sobie wyobrazić przy jednym stole ministra sprawiedliwości Kurczuka i posłankę Sierakowską (na zdjęciu - pani Iza w gronie osób pochylonych nad stołem)! Czy trzeba wymowniejszego dowodu na to, że biesiadowanie powinno otrzymać jakąś nagrodę pokojową, na przykład pokojowego Nobla. Przy okazji, ministrowi Kurczukowi - jak i małżonce ministra (patrz fotografia) - należą się słowa uznania za tolerancję wobec wyskoków pisarzy i artystów, a także - za zimną krew. Otóż w pewnej chwili ze sceny Anton Grigoriew, czyli narrator w "Biesach", rzecze: "Ale nie można kochać żony i sprawiedliwości jednocześnie". A pan minister ani drgnął!
Znany z dobrego gustu i obycia w sferach kulturalnych wojewoda Andrzej Kurowski obdarował aktorów koszem kwiatów. Na scenę trafiły razem trzy takie kwiatowe kosze. Wojewoda nie miał wątpliwości mówiąc: - Mój, ten pierwszy z lewej, jest najładniejszy.
"Biesy" oglądał niezawodny miłośnik teatru, marszałek Edward Hunek. O dziwo, "Biesy" zlekceważył lider lubelskiego PSL Zdzisław Podkański. Wspaniale natomiast prezentował się w czarnym garniturze prezydent Lublina Andrzej Pruszkowski wraz z małżonką. Tak, "Biesy" obrodziły bogactwem towarzyskim, kogo nie wymieniliśmy, niech nam wybaczy.
Trzeba wszakże zdać jeszcze sprawę z faktu przybycia na premierę Janusza R. Kowalczyka, znanego recenzenta "Rzeczpospolitej", którego przyuważyliśmy pod plakatem "Rewizora", tuż po konsumpcji specjałów Alfreda.
