Artykuły

Gra w otwarte karty

Po "Uciechach staropolskich" mamy... smutki staropolskie. No niezupełnie. Boć to "Gra o Narodzeniu i Męce". Więc część pierwsza, "Narodziny Dzieciątka" jest rozlewna, ale wszakże bardziej refleksyjna niż pogodna. Pełgają płomyki świec. Skrzydlaci Aniołowie śpiewają Malusieńkiemu. Trzej Królowie pokłon dają. Jak w szopce. Czas płynie wolno. Dzieje się nie­wiele. Tylko oko syci się zgrzebną urodą stajenki, w której żywe po­stacie mieszają się z rzeźbionymi. Uniwersalny temat staje się swojski dzięki jędrnej polszczyźnie pasterzy, fałszywych kapłanów, Trzech Króli. Reżyser, Kazimierz Dejmek nie da­je nam jednak długo trwać w atmo­sferze łagodności, kojącego spokoju przepojonego bardziej powagą niż radością. W części drugiej przedsta­wienia "Zdrada i pojmanie" rytm przedstawienia się nie zmienia, inscenizator nadal kreśli swoje sceny bez pośpiechu, z dbałością o rysunek postaci i współgranie w kompozycji zespołowej aktorów z figurami rzeź­bionymi. Zwłaszcza sugestywny jest Chrystus Frasobliwy, który przez cały czas duma nad biegiem rzeczy. W tej drugiej części narasta jed­nak dramat wewnętrzny, niepokój wszystkich, którzy poczuli się za­grożeni w swej władzy. Nie mogą nawet dopuścić do siebie myśli, że kto inny mógłby być przed nimi. Wokół boskiej osoby rozgrywa się walka o królestwo z tego świata. Działają sprawnie przyziemne mechanizmy, z majestatem prawa włącznie. Dejmek, za pośrednictwem tekstów staropolskich, ukazuje z wyrazistością sceniczną tryby tej machiny, motywacje i argumentacje zagrożonych. Wydają oni wyrok jednoznaczny: "Męka i śmierć" (część trzecia przedstawienia).

Warszawska inscenizacja ma urodę gotyckiego tryptyku. Jakby nagle ożyły postaci ze średniowiecznych kompozycji figuralnych, zeszły z oł­tarzy i... spotkały się z przydrożny­mi świątkami tak zrośniętymi z na­szym pejzażem.

W prowadzeniu aktorów, Dejmek nie dąży do pełnowymiarowości po­staci, wnikliwej charakterystyki psychologicznej. Skupia się na wy­ostrzeniu cech modelowych. Jeśli występuje Kat, to jest to i z wyglą­du, i ze sposobu bycia kwintesencja katowskiego fachu, z toporem w herbie, a nie żadne psychologiczne rozdarcie na lepszą i gorszą połowę. Pojawia się pięknoskrzydły Archa­nioł Gabriel - to wiemy, że możemy mieć do niego pełne zaufanie. Judasz daje się rozpoznać już na pierwszy rzut oka. Toczy się gra w otwarte karty.

Tak to w dawnych misteriach przedstawiano sprawy w sposób ja­sny i prosty. Dejmek ułożył scena­riusz z tych staropolskich anonimo­wych dialogów, historyj, interme­diów, posługując się metodą misternej inkrustacji. Wydaje mi się, że znakomicie pochwycił właśnie ducha tych misteriów, ich zwyczaj nazy­wania wszystkiego po imieniu, wprost, bez udawania, że białe to szare.

Rzecz znamienna, że Dejmek koń­czy swoje misterium sugestywną sceną ukrzyżowania. Interesuje go ludzka strona Męki Pańskiej. Po­patrzcie, jaki los człowiek może zgo­tować drugiemu człowiekowi, gdy ten wychodzi poza ustalone ramy, nie mieści się w konwencji przyję­tego porządku społeczno-obyczajowego.

"Gra o Narodzeniu i Męce" na scenie Teatru Polskiego w Warszawie jest udanym dalszym ciągiem staropolskiego serialu teatralnego Dejmka. Odnajdujemy w niej nowe tony i odcienie zarówno w samej in­terpretacji tematu jak i obrazowaniu. Za pozorną prostotą kryje się myśl nieprosta i wyrafinowany kunszt kompozycyjny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji