Artykuły

Lekcja ze staropolszczyzny

Jerzy Grzegorzewski planując drugi sezon Teatru Narodowego zdobył się na gest tyleż wspania­łomyślny, co rzadko spotykany w tym środowisku. Zaprosił bo­wiem do współpracy swych poprzedni­ków, czyli dawnych dyrektorów Teatru Narodowego. Scena ta nie staje się więc - jak obawiali się niektórzy - te­atrem autorskim Grzegorzewskiego, lecz swego rodzaju "arką przymierza między dawnymi a nowymi laty".

Kazimierz Dejmek znalazł się w histo­rii teatru nie tylko jako reżyser pamiętnych "Dziadów", lecz także jako twórca wielu niezapomnianych widowisk staropolskich. Jego misteria o narodzeniu i męce Chry­stusa, opowieści o Józefie i jego braciach, uciechy staropolskie urzekały prostotą i za­chwycały pięknem dawnej polszczyzny. Najnowsza premiera w Narodowym, czyli "Dialogus de Passione" stała się okazją do przypomnienia widowiska sprzed niemal trzech dziesięcioleci, którego premiera w Teatrze Ateneum została zatrzymana przez cenzurę w 1969 roku.

Oglądając obecną premierę miałem nieodparte wrażenie, że Kazimierzowi Dejmkowi zależało przede wszystkim na re­konstrukcji tamtej wersji spektaklu, bez uwzględnienia dzisiejszych czasów, dzisiej­szych emocji. O tym, że również teraz te staropolskie misteria mogą brzmieć bardzo współcześnie, przekonał Piotr Cieplak re­alizując przed paroma laty we Wrocławiu i Warszawie swoją wersję "Historyi o Chwa­lebnym Zmartwychwstaniu Pańskim".

Andrzej Seweryn, który przed 30 laty grał w "Dialogusie", wspomina go jako spektakl o niesprawiedliwości i prześlado­waniu człowieka. Dziś mogłoby to być przedstawienie o przemocy, brutalizacji życia, której ofiary spotykamy niemal co­dziennie, przekupności urzędników itp., itd. Te wszystkie akcenty nie zostały jed­nak odpowiednio dopracowane. Tym drobnym dramatom rozgrywającym się na scenie zabrakło prawdy psychologicznej, co powoduje, że spektakl Kazimierza Dejmka urzekający scenografią Jana Po­lewki sprawia wrażenie, niestety, statycz­nego oleodruku.

Z grona mniej lub bardziej interesują­cych recytatorów wyłamuje się Teresa Budzisz-Krzyżanowska. I właściwie przede wszystkim dla niej warto obejrzeć ten spektakl. Ta bez wątpienia najwybitniejsza polska aktorka teatralna stworzyła postać Matki Bożej z urzekającą prostotą i wielką prawdą. Matka Boska Krzyżanowskiej jest przejmująca aż do bólu, głęboko ludzka. Jedna z tysięcy matek, które z niepokojem myślą o losie swego dziecka. Postać Chry­stusa przedstawiona jest w formie symboli­zujących Go rzeźb. Ten wspaniały pomysł robi szczególne wrażenie w niezwykle

brutalnej scenie biczowania. Potęguje po­czucie bezbronności ofiary wobec jej oprawców. Nawiązanie do dzisiejszych czasów staje się tu nader oczywiste. Cie­kawym pomysłem jest trwająca ponad mi­nutę scena odliczania Judaszowi trzydzie­stu srebrników. Choć sama postać Juda­sza w wykonaniu Andrzeja Blumenfelda jest mało przekonująca. Judasz Blumenfel­da zbyt łatwo nawiązuje do postaci lucyferycznych. Trudno doszukać się w nim dra­matu człowieka, któremu los wyznaczył rolę zdrajcy. Kiedy oglądałem Marka Barbasiewicza recytującego kwestie Poncjusza Piłata, przypomniał mi się piękny spek­takl "Mistrz i Małgorzata" Andrzeja Marii Marczewskiego. Jest w nim taka scena, gdzie aktor grający Piłata i Wolanda kładąc rękę na sercu mówi: "Tą drogą Mistrzu, tyl­ko tą drogą". I myślę, że gdyby o tamtej wskazówce pamiętał Kazimierz Dejmek re­alizując dzisiejsze przedstawienie "Dialogusa", powstałby spektakl niezwykły i im­ponujący, daleko wychodzący poza dość pobieżnie odrobioną lekcję ze staropolszczyzny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji