Artykuły

Wciąż ten sam

"Kilka błyskotliwych spostrzeżeń" Teatru Dada von Bzdülöw z Gdańska na 15. MFT Malta w Poznaniu. Pisze Ewa Obrębowska-Piasecka z Gazety Wyborczej - Poznań.

Ten spektakl mógł się zakończyć w połowie albo trwać jeszcze godzinę. I byłby dokładnie taki sam - nie wiadomo jaki.

Jest tu prolog, który zagarnia skłębionych widzów z teatralnego przedsionka. Tam Leszek Bzdyl "mierzy" przestrzeń i "mierzy się" z przestrzenią. Wykonuje też rundę honorową na supermarketowym wózku. Jest wstęp do finału, który również ingeruje bezpośrednio w widownię: artyści rozdają spektatorom karteczki z "librettem" zapisanym metodą zer i jedynek. A pomiędzy nimi: kilkanaście scen - solo w duetach i tercecie - rozgrywa się na jasnej (choć różnokolorowo oświetlanej) scenie "udekorowanej" dmuchaną walcowatą sofką i podwieszonym pod sufitem podobnym, przezroczystym materacem.

Spodziewam się, że twórcy - Bzdyl, Chmielewska i Dziemidok - czytali Gombrowicza wnikliwie. Że równie wnikliwie się z nim mierzyli podczas improwizowanych prób. Że pytali siebie osobiście i siebie nawzajem: gdzie jest granica mojego ja? jak postrzegają mnie inni? czy mnie to obchodzi? czy ich to obchodzi? do czego sprowadzają się międzyludzkie relacje? Spodziewam się, że pisarz budził w nich fascynację, ale też rozdrażnienie i niechęć. Myślę sobie, że twórczy proces mógł być szalenie interesujący i inspirujący. Te wszystkie wątki są jakoś obecne w ich spektaklu, a właściwie unoszą się leniwie gdzieś nad nim. Zawiesiły się nad poszczególnymi etiudami, które mają raczej performerski niż teatralny charakter. A mnie jako widza zostawiają z kłopotem.

Mogę patrzeć na kolejną scenę, która polega - przynajmniej dla mnie - na jakimś bardzo wewnętrzym dialogu tancerza z samym sobą. Mogę próbować się w niej odnaleźć: poczuć rytm, zbliżony stan skupienia, jakieś tchnienie. Może mi się ona nawet podobać, bo ma nastrój, klimat, kolor... Ale już po chwili wypieram ją z pamięci, bo nie budzi żadnego skojarzenia, które trwałoby dłużej niż parę minut. Próbuję złożyć w całość plastikową scenografię, drażniącą muzykę, lniany garnitur Bzdyla i siatkową koszulkę Dziemidoka, bordową tunikę, która jest kostiumem przechodnim oraz bardzo interesujący momentami ruch... - szczególnie duety Dziemidoka i Bzdyla. Nijak nie mogę się jednak oprzeć jednemu wrażeniu, że można by zmienić tytuł tego spektaklu, kolejność scen, oświetlenie, scenografię, inspirację... - a efekt pozostałby ten sam. Troje tancerzy na scenie wobec widzów: trochę na temat, a trochę poza tematem. Trochę serio, a trochę z przymrużeniem oka. Trochę na tak, a trochę na nie. Więc nie wiadomo jak i nie wiadomo po co.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji