Artykuły

Dom otwarty

"Michał Bałucki - co pisał śtucki". Taki autograf miał podobno złożyć w słynnej krakowskiej garde­robie Ludwika Solskiego autor "Grubych ryb". Kry­tycy twierdzą, że ten zapis jest wyrazem głębokiej skromności Bałuckiego, a nawet dużej autoironii. Bo też i faktem jest, że Bałucki przeszedł do historii ja­ko autor komedii obyczajowych ośmieszających mieszczan przełomu XIX i XX wieku. Bałucki napi­sał tylko jeden dramat "Rodzina Dulskich", jeden dra­mat historyczny "Kiliński" i parę obrazków scenicz­nych z życia aktorów. Reszta to komedie. Ale mu­siał ich autor mieć większe ambicje, skoro krytyko­wany przez całą generację młodopolskich artystów w pewien październikowy wieczór 1901 roku popeł­nił samobójstwo w krakowskim parku Jordana. Tak oto smutno skończył jeden z najzabawniejszych polskich autorów. Największą siłą komediowego pisarstwa Bałuckiego jest przede wszystkim umie­jętność budowania ludzkich typów i charakterów. W każdej jego komedii jest ich bogata galeria.

Prapremiera "Domu otwartego" odbyła siew Kra­kowie w roku 1883. To historia urzędniczej familii państwa Żelskich, którzy pod wpływem Pulcherii Wicherkowskiej postanawiają prowadzić dom otwar­ty. Pierwszym tego warunkiem ma być wieczorek tańcujący. Tak się szczęśliwie składa, że pan Wła­dysław Żelski pracuje w biurze ze znanym hulaką i "aranżerem spotkań towarzyskich" - Alfonsem Fikalskim. Ponieważ Żelski pracuje często za wymę­czonego po balach Fikalskiego, w ramach wdzięcz­ności Fikalski, mimo napiętego harmonogramu kar­nawałowego, zobowiązuje się przygotować wie­czorek u Żelskich.

"Dom otwarty" to już dziś teatralna ramota, obser­wacje obyczajowe Bałuckiego trącą mocno my­szką. Tym ważniejsze, by inscenizator miał pomysł na wystawienie tej sztuki. Do powojennej historii te­atru weszła znakomita inscenizacja Janusza Nyczaka dokonana w poznańskim Teatrze Nowym. Korzy­stając z tego starego tekstu stworzył całkiem współ­czesny spektakl o Polsce lat 80. Nie da się tego po­wiedzieć o telewizyjnej inscenizacji Michała Kwie­cińskiego. Jest to widowisko rzetelnie zrobione i przyzwoicie zagrane przez doborową obsadę aktor­ską. I to wszystko. Widzowie zapewne przypomną sobie teatralno-telewizyjny serial Andrzeja Wajdy "Z biegiem lat, z biegiem dni". Wszyscy pamiętają Je­rzego Stuhra, jako wspaniałego Fikalskiego. W naj­nowszej inscenizacji Jan Peszek to ledwie cień tam­tej kreacji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji