Artykuły

Odpowiedź Elżbiety Baniewicz na list Pawła Sztarbowskiego:

Pierwszy raz spóźniłam się na spektakl czterdzieści lat temu w Puławach. Razem z Barbarą Osterloff zatrzasnęłyśmy się w toalecie, gdy się wydobyłyśmy, drzwi na przedstawienie Małgorzaty Dziewulskiej i Ryszarda Peryta były zamknięte. Drugi raz pech mnie dopadł, gdy w drodze na bydgoskie "Dziady" przewróciłam się wychodząc z tramwaju - pisze Elżbieta Baniewicz w odpowiedzi na list Pawła Sztarbowskiego.

Zanim się pozbierałam, otrzepałam, umyłam, było po czasie, ale poczucie obowiązku kazało mi się, poobijanej, dowlec się do teatru, z czterdziestominutowym, nie dwugodzinnym jak pisze p. Sztarbowski dla efektu, opóźnieniem.

Ale mój pech i spóźnienie to pikuś w porównaniu z zachowaniem koleżanki szanownego oponenta z akcji Trasfuzja, która przyjechała na jedno przedstawienie z siedmiodniowego festiwalu, po czym opisała całość jako monstrualną chałę, obrażając jurorów, którzy śmieli nie dać nagrody jej faworytowi. Wówczas nie czytałam słów oburzenia p. Sztarbowskiego. Nie zauważył działań koleżanki? Czy działa wedle starej zasady: my - zgrana drużyna, oni - wraża klika. Raczej to drugie, bo na tym polega walka teatru młodego, bezpruderyjnego ze starym, mieszczańskim. Więc życzę mu, by nigdy zdarzenia losowe ani inne nie przeszkodziły mu być punktualnie tam, gdzie zaplanował.

Życzę mu także, by zdołał napisać tyle rzetelnych, merytorycznych - pokazujących artystyczne myślenie kolejnych twórców - tekstów, jakie mnie się udało opublikować przez czterdzieści lat zajmowania się teatrem żywym i tym, opisanym w książkach. Z kilku, znanych mi tekstów p. Sztarbowskiego wynika, że niekoniecznie interesuje go sztuka sceny, woli plotki z bufetów teatralnych w roli argumentów od samodzielnego myślenia i polemiki polityczne. Nie znalazłam w nich rzetelnych opisów przedstawień, znajomości teatralnej, czy meritum.

W tekście Nie podpisałam, który z e-teatru przeszedł na Facebooka z dużą "czytalnością", opisałam spółdzielnię wzajemnego wsparcia, którą p. Sztarbowski współtworzył, zanim się zajął public relations bydgoskiego teatru, gdzie teraz jest dyrektorem. To działalność kolesiów z owej spółdzielni, którzy "walczą o artystyczny teatr", a naprawdę o stołki i kasę, jest o wiele groźniejsza dla życia teatralnego, od kilku moich zdań o fatalnym, politykierskim spektaklu Dziadów, który oglądałam z widowni teatru dostatecznie długo, by napisać to, co napisałam. I proszę nikomu tu nie wmawiać, że tu chodzi o prawdę artystyczną danego przedstawienia.

Elżbieta Baniewicz

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji