Artykuły

Męka pod patyną

Trzydzieści lat po zdjęciu "Dialogusa" przez cenzurę Kazimierz Dejmek wystawił swą sztukę na scenie Teatru Narodowego. Staropolszczyzna misteriów wybrzmiewa tu surowym pięknem, ale tylko wtedy, gdy aktorzy nie próbują jej uwspółcześnić.

Inscenizacja Dejmka wydaje się udana w tych partiach,w których reżyser pozwolił się prowadzić staropolskim tekstom. Podawane ze ściszoną afektacją zachowują patynę dzieła historycznego i nastrój liturgicznej celebry. Chłostanie Chrystusa uosabianego w spektaklu przez drewnianą rzeźbę jest przekonującym ekwiwalentem fizycznej tortury. Znacznie gorzej wypada jednak spektakl wtedy, gdy aktorzy usiłują "grać" teksty staropolskie. Nadekspresja, jaka byłaby dopuszczalna w inscenizacji typu historycznego (tłumowi niepiśmiennych chłopów należy przekonująco wyłożyć przebieg "Męki"), zawodzi w odniesieniu do widza współczesnego. Właśnie dlatego "Lament świętokrzyski", który w litanijnej formie wylicza cierpienia Matki Boskiej, nie powinien być przez Teresę Budzisz-Krzyżanowską inscenizowany, lecz wygłoszony. Po kilkuset latach amatorskie teksty pobożnych pisarczyków przemawiają już bowiem zupełnie innym głosem niż w czasach, kiedy przenoszono je na scenę.

"Dialogus de Passione albo żałosna tragedyja o Męce Jezusa" został oparty na tekstach apokryfów staropolskich, których surowe piękno, powstałe z przemieszania pobożności i naiwności ich autorów, dostępne jest dzisiaj wąskiemu kręgowi badaczy i studentów polonistyki. Te "intermedia", "dialogi", "historie pasyjne", "żałosne tragedyje" mają pochodzenie średniowieczne, ich teatralność jest więc jeszcze mało rozbudowana. Dopiero kilka wieków później staną się natchnieniem dla twórców barokowych misteriów wielkanocnych, które niższe duchowieństwo, żacy i służba kościelna celebrowali w Wielkim Tygodniu w krużgankach na tzw. cmentarzu, czyli przykościelnym dziedzińcu. Wychowankowie kolegiów jezuickich uczynili z takich inscenizacji głośny doroczny rytuał, gromadzący szlachtę z całej okolicy.

Poza wystawieniem samej "Męki" misteria obejmowały także scenki obyczajowe, które przenosiły elementy ówczesnego życia potocznego w realia biblijne. W "Historyi o chwalebnym Zmartwychwstaniu Pańskim" Mikołaja z Wilkowiecka pobożny autor umieścił scenę targu przy zakupie olejów, którymi miano namaścić ciało Chrystusa przed złożeniem do grobu. Owe pachnidła sprzedaje oczywiście współczesny autorowi Żyd, który targuje się jak na miejskim jarmarku. Mnóstwo pikantnych szczegółów satyrycznych związanych z wystawianiem misteriów utrwalił Jędrzej Kitowicz w swym "Opisie obyczajów", tak brawurowo zainscenizowanym przez Mikołaja Grabowskiego. W jego spektaklu mogliśmy zobaczyć "Jezusa", który podczas misterium miewał także chwile przerwy i skracał je sobie niekiedy wizytą w pobliskim szynku, gdzie raczył się piwem. Kiedy więc "rzymska kohorta" zastawała go podchmielonego, obrywał od niej wcale nie udawane razy. Współcześnie echo dawnych misteriów pobrzmiewa jeszcze w inscenizacjach "Męki Pańskiej" sprawowanych corocznie w kilku sanktuariach, na przykład w Kalwarii Zebrzydowskiej czy w Górce Klasztornej. Przemieszanie żywiołu religijnego ze współczesnym obyczajem po mistrzowsku oddał swego czasu Jacek Stwora, reporter radiowy, który przeplótł nagranie patetycznego tekstu z misterium w Kalwarii Zebrzydowskiej ze zwierzeniami aktorów wynajętych do ról postaci biblijnych. Sacrum w unikatowy sposób zmieszało się tam z profanum z czasów gomułkowskiej "małej stabilizacji".

Kazimierz Dejmek nie potraktował w swej inscenizaci tekstów staropolskich w sposób filologiczny. "Nie zamierzałem rekonstruować dawnego misterium z nieodłącznym dla takiej rekonstrukcji podkreśleniem jego cech historycznych, środowiskowych i elementów tragedii religijnej. Byłoby to być może zajmujące dla znawców i specjalistów przedmiotu. Usiłowałem uczynić z widowiska misteryjnego rzecz ogólnie pożyteczną przez uwypuklenie jego treści uniwersalnych" - napisał reżyser. "Dialogus" Dejmka nie jest więc rekonstrukcją zapomnianego gatunku scenicznego, ale jak najbardziej współczesnym dialogiem między Zbawicielem i wiernymi. Zresztą podobne znamiona nosi wiele inscenizacji staropolskich tego reżysera: od "Historyi o chwalebnym Zmartwychwstaniu Pańskim", wystawionej w Teatrze Nowym w Łodzi w 1961 r., przez "Żywot Józefa", zrealizowany w Teatrze Narodowym w Warszawie w 1965 r., po "Grę o narodzeniu i męce", wyreżyserowaną w Teatrze Polskim w Warszawie w 1982 r.

"Dialogus" miał swoją osobną historię także jako inscenizacja. Wystawienie tych staropolskich fragmentów przygotowywał Dejmek jeszcze w 1969 r. - rok po pozbawieniu go funkcji dyrektora Teatru Narodowego, co było następstwem słynnej inscenizacji "Dziadów". W trakcie prób musiał znosić liczne wizytacje cenzorskie i naciski, na przykład domagano się, by zmienił imię ewangelicznemu Cyrenejczykowi, ponieważ publiczność mogłaby je odebrać jako aluzję do premiera Cyrankiewicza. Przygotowaniom do inscenizacji sekundowała cała ówczesna inteligencja warszawska - na trzech próbach generalnych sala pękała w szwach. Cenzura nabrała obaw, że nawet politycznie neutralny spektakl wywoła niepożądaną reakcję widowni, i zdjęła przedstawienie z afisza w dniu premiery - 25 października 1969 r. Dejmek został zmuszony do pracy za granicą - "La Passione" zrealizował w Mediolanie, a "Historyję o chwalebnym Zmartwychwstaniu Pańskim" w Essen; obie w 1972 r. "Dialogus" został wystawiony dopiero w 1975 r. w Teatrze Nowym w Łodzi. W 1982 r. stał się częścią "Gry o narodzeniu i męce", zrealizowanej przez Dejmka w Teatrze Polskim. "Czy można mówić o odmiennym rozłożeniu akcentów w treści utworu? - pyta Kazimierz Dejmek w roku 1998. - Czyżby owe treści uniwersalne, o które mi chodziło, nabierały innej barwy w różnych momentach między rokiem 1969 a rokiem 1998? Wątpię, ale generalnie na to pytanie nie potrafię dobrze odpowiedzieć".

Teatrolodzy zwracają uwagę na kulturotwórczy aspekt inscenizacji Dejmka. Jako jeden z niewielu polskich artystów współczesnych z sukcesem wykorzystuje on teksty staropolskie. "W sztukach plastycznych, w architekturze nawiązania do dawnych mistrzów są trudno uchwytne, w muzyce wygodniej jest powielić na płytach stare kompozycje, niż przedłużyć ich żywot w nowych dziełach - napisał Julian Lewański, teatrolog. - Na takim tle działalność Dejmka jest manifestem i wyzwaniem. Jest też przykładem, jak integrować dawną i nową kulturę".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji